Babcia na etacie u córki. "Płacę jej, bo to ciężka praca"
Odchowały własne dzieci, dziś mają kolejny etat z własnymi wnukami. Tyle że płatny. Dla jednych rozwiązanie nie do pomyślenia, dla drugich konieczność i świadomy wybór. Opieka dziadków to często najlepsze wyjście pod względem zacieśnienia relacji rodzinnych, ale też atrakcyjna alternatywna dla kosztownej opieki niani.
27.02.2021 12:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Ostatnio siedząc przy stole na spotkaniu rodzinnym wdałam się w dyskusję o nieprzespanych nocach po porodzie i stwierdziłam, że "moje dziecko w ogóle nie płakało". Wtedy odezwała się moja mama i zgasiła mnie jednym słowem: "płakało" - mówi śmiejąc się Katarzyna Czerniak, dziś mama 4-letniego Olka, mieszkająca obecnie za granicą.
Jak podkreśla, praca, którą wykonywała babcia przy noworodku, była nie do przecenienia, a mając świadomość, że mama żyła bardzo skromnie, postanowiła, że zrobi to, co może, by jej to wynagrodzić.
Płacenie babci za opiekę nad malcem wynikło samo wraz z rozwojem sytuacji i wydłużaniem się czasu spędzanego z dzieckiem. Jak podkreśla Kasia, wcześniej jej relacje z matką były dalekie od ideału, a przez dłuższy czas skonfliktowane kobiety nie utrzymywały kontaktu. Jednak kiedy okazało się, że córka jest w ciąży i za chwilę rodzina się powiększy o upragnionego wnuczka - zakopały topór wojenny.
Przeczytaj: Znane aktorki nagłaśniają problem pracy przymusowej. Mówią też o nadużyciach w swoim środowisku
Chcesz coś ze sklepu?
Dodatkowo za namową męża postanowiła, że da jej szansę na bycie dobrą babcią i pozwoli na częste kontakty. Sporadyczne wizyty tuż przed porodem zmieniły się w pełen etat z nocowaniami. Zapracowany ojciec i źle znosząca połóg matka bardzo chętnie przystali, by babcia wprowadziła się do mieszkania.
- Na początku robiłam dla niej zakupy do osobnej siatki. Wychodząc z domu pytałam, czy chce coś ze sklepu. Kilka razy zapłaciłam jej rachunek za prąd - wylicza. - Po 3 miesiącach wróciłam do pracy i miałam deficyt wolnego czasu, a bardzo chciałam spędzać każdą chwilę z Olkiem. Dlatego postanowiłam, że nie ma co dłużej owijać sprawy w bawełnę.
Kasia postanowiła zaproponować swojej mamie wynagrodzenie za opiekę nad synem, kiedy ona i mąż będą w pracy.
- Jej reakcja była do przewidzenia. Najpierw stwierdziła, że nie będzie "babą do dziecka". Potem jednak, kiedy użyłam argumentu, że przecież stawia mnie przed wyborem wzięcia płatnej opiekunki lub płacenia jej drobnych pieniędzy na codzienne wydatki, zgodziła się. Umówiłam się z nią na 900 zł miesięcznie. To naprawdę mało. Za opiekunkę w tym wymiarze zapłaciłabym pewnie ponad 2 tysiące złotych – wyjaśnia.
Zalety takiego rozwiązania okazały się być nieocenione, ale pojawiły się także konflikty na tle: czy to już pracownik czy jeszcze babcia. Katarzyna, której zdarzało się z mamą drzeć koty, kilka razy usłyszała jeszcze o "babie do dziecka" i "że nie chce jej pieniędzy".
Ich relacje co jakiś czas przeżywały kryzys, a pieniądze, które przelewała matce za opiekę, każdorazowo wracały jako koronny argument w awanturze, kiedy okazywało się, że mają inne poglądy na wychowywanie małego Aleksandra. O ile od zatrudnianej niani Katarzyna mogłaby bez oporów wymagać pełnego respektowania własnych wytycznych dotyczących wychowywania syna, choćby sposobu żywienia dziecka, to z babcią rozmowa w ten sposób byłaby dla niej nie do pomyślenia.
Jak przyznaje kobieta, bardzo trudno było jej rozgraniczyć własne emocje, by płacąc własnej matce nie traktować relacji z nią zbyt "profesjonalnie". Nie od dziś wiadomo, że nikt tak nie rozpuszcza dzieci jak dziadkowie i to jest ich przywilej.
Problem z odnalezieniem się gdzieś pomiędzy pozycją, jaką ma babcia, a tą, jaka jest przewidziana dla osoby z zewnątrz, która pracuje z dzieckiem za pieniądze, może wywoływać wiele napięć. Jednak z czasem u Katarzyny system wynagrodzenia zaczął działać.
- Babcia odnalazła się w tej sytuacji, chociaż wiem, że było jej wstyd brać pieniądze. Miała moralne opory. Tak została wychowana. Kiedyś to było nie do pomyślenia płacić dziadkom za czas spędzany z wnukami. Dzisiaj to świetne wyjście dla obu stron - dodaje.
Zobacz: Wege Siostry sery z nerkowców robiły w kuchni u mamy. Teraz sprzedają je w marketach
Te niemoralne pieniądze
- Miałam koleżankę, która straciła pracę i brakowało jej trochę lat do emerytury, więc jej dzieci podpisały z nią umowę (przyp. red. mowa o umowie uaktywniającej), zgłosiły to do urzędu i jej płaciły. Wiem, że koleżanka źle się z tym czuła, ale musiała jakoś żyć, płacić opłaty i tu nie ma chyba nic złego - mówi pochodząca z Mińska Mazowieckiego Elżbieta Jastrzębska - szczęśliwa babcia trójki wnucząt.
Często jednak takie rozwiązanie nie mieści się w normach moralnych dziadków i babć. Mówi się, że opieka nad wnukami to ich rodzinna powinność.
- Byłam szczęśliwa zajmując się wnukami, wożąc je do przedszkola, a kiedy urodził się ostatni wnuczek, to było 15 lat temu, specjalnie poszłam na wcześniejszą emeryturę, żebym miała więcej czasu do opieki nad nim. Dzięki temu nawiązała się między nami mocna więź, która trwa do dziś, a ja jestem bardzo szczęśliwa - wspomina pani Ela.
Dodaje, że choć nie ocenia krytycznie osób wyceniających swój czas spędzony z wnukami, sama nie zgodziłaby się na taki układ. - Nigdy by mi nie przyszło do głowy brać za to opłaty, może dlatego, że po prostu nie musiałam. Jednak rozumiem, że są różne sytuacje i nie można wszystkich wkładać do jednego kociołka.
W płaceniu dziadkom za aktywną pomoc przy wnukach nie widzi nic złego Katarzyna Miller, psycholożka i felietonistka. Podkreśla, że ważnym czynnikiem jest stopień zamożności rodziny, a także ramy, jakie przyjmie taki układ. Ważne jest wzajemne poszanowanie, zwłaszcza że starsze pokolenie ma jednak inne podejście do wynagradzania finansowego za czas spędzony z własnymi wnukami. Podejście "płacę i wymagam" nie sprawdzi się w tej relacji. Babcia czy dziadek jako członek rodziny nie może być traktowany na zimno jak szeregowy pracownik. Kiedy takie rozwiązanie jest dobre?
- Jeżeli dziadkowie są biedni, to jak najbardziej jest to właściwe rozwiązanie. Jeżeli są bardzo zajęci i robią duży krok w stronę swoich dzieci i wnuków, to również jest to argument za. Jeśli sami uznają, że należą im się za to pieniądze - dobrze to uszanować - tłumaczy ekspertka i dodaje, że w praktyce w polskich domach takie rozwiązania nie są łatwe do przełknięcia, zwłaszcza przez starsze pokolenie, które wynagradzanie gotówką demonizuje.
- Nie pozostaje bez znaczenie też wymiar czasowy w jakim będzie sprawowana opieka. Czym innym jest jeden dzień w tygodniu, a czym innym dostosowanie własnego życia, zazwyczaj już osoby starszej, do grafiku osób aktywnych zawodowo i nierzadko w pełnym wymiarze godzin.
- Jeśli chodzi o pieniądze, nadal traktujemy je jako coś niemoralnego. A przecież pieniądze są niezbędne do życia. I jeżeli jest taki układ, że dzieci na to stać i jest wola, żeby dziadkowie byli z ich dziećmi przez większość czasu zamiast osób wynajętych - to niech płacą. Nie widzę w takiej relacji nic złego. Oczywiście to nie powinno wyglądać tak, że płacimy za każde spotkanie, obiad czy spacer - bo to by była rzecz przesadna - tłumaczy psycholożka.
Rozważając takie rozwiązanie opieki nad dzieckiem warto przemyśleć, jak rozmawiać z przedstawicielami poprzedniego pokolenia o pieniądzach, bo często, pomimo poświęcania przez dziadków dużych nakładów czasu i pracy (o sercu wkładanym w opiekę nie wspominając), nie będzie im łatwo się za to "wycenić". Katarzyna Miller nie ukrywa, że jest spore grono rodziców, którzy tę skromność skrupulatnie wykorzystują.
- Najczęściej dziadkowie bardzo często niczego nie żądają w zamian i się sami proszą o podrzucenie wnuków. Przez to są nad wyraz wykorzystywani. Myślę że czasami babciom w ogóle nie przychodzi do głowy, że czasem mogą odmówić. W Polsce panuje przekonanie, że jak rodzina coś chce, to mamy wszystko rzucać i pędzić. To nie jest słuszne podejście. Zawsze pomagamy tym, którzy ładnie proszą, którzy dziękują i którzy robią z tego dobry użytek - podsumowuje Katarzyna Miller.