Beata Tyszkiewicz miała krętą drogę do sławy. Wyrzucili ją ze studiów
Beata Tyszkiewicz to jedna z ikon polskiego filmu, często nazywana jego Pierwszą Damą. Niewiele osób jednak wie, że jej droga do kariery była bardzo burzliwa, a Tyszkiewicz nigdy nie skończyła studiów aktorskich. Powód może wydawać się kuriozalny.
28.06.2022 | aktual.: 28.06.2022 10:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Beata Tyszkiewicz przez wielu uważana jest za największą damę polskiego filmu. Mimo że gwiazda skończyła już karierę, fani wciąż pamiętają jej wielkie role jak choćby w "Zemście", "Lalce", "Wszystko na sprzedaż" czy "Seksmisji". Zagrała w ponad 100 filmach, w których bardzo często wcielała się w role arystokratek – hrabianek i szlachcianek. Dała się też zapamiętać jako słynna jurorka w "Tańcu z gwiazdami", gdzie zachwycała elegancją, manierami i klasą.
Wyrzucili ją ze szkoły. Potem zdała maturę dopiero za drugim razem
Aktorka ma szlacheckie korzenie. Pochodzi z rodziny herbu Leliwa, a jej rodzicami byli hrabia Krzysztof Maria Tyszkiewicz i Barbara z Rechowiczów. Pochodzenie nie przysłużyło się jej w powojennych czasach, w których dorastała. Miała przez nie problemy z przyjęciem do gimnazjum, co udało się dopiero po interwencji matki w Ministerstwie Kultury i Sztuki.
Niewiele osób wie jednak o burzliwej przeszłości Beaty Tyszkiewicz. Przyszła aktorka po przeprowadzce do Lasek pod Warszawą uczęszczała do liceum im. Narcyzy Żmichowskiej. Narzekała na swoje koleżanki, które wydawały jej się zbyt grzeczne. Nie skończyła szkoły przez pracę nad swoją debiutancką rolą w "Zemście" - na koniec roku dostała aż 11 ocen niedostatecznych. Później trafiła do szkoły sióstr urszulanek szarych w Milanówku, a następnie sióstr niepokalanek w Szymanowie. Za pierwszym razem nie zdała matury - udało się to dopiero za drugim podejściem.
Beata Tyszkiewicz nigdy nie skończyła studiów aktorskich. Powód może zadziwić
Problemy pojawiły się również na studiach. Na zdawanie na PWST namówił ją Antoni Bohdziewicz, reżyser "Zemsty". "Po roku wyrzucono mnie. Zrobiono mi wielką przysługę. Chciałam grać w filmach, zarabiać pieniądze i być niezależną. A studentom szkoły teatralnej nie wolno było występować" - opowiadała w jednym z wywiadów.
Naraziła się też rektorowi, Janowi Kreczmarowi, z którym zagrała później w "Lalce". "Podczas przerwy spotkałam w foyer Jana Kotta, znanego krytyka teatralnego. Pamiętał mnie dobrze z Paulinum, przyjeżdżał tam na odpoczynek z żoną Lidią i małą córeczką Tereską. Zaproponował, bym po przerwie siadła obok niego, bo jego żona nie przyszła, a miał zaproszenie dla dwóch osób w trzecim rzędzie. (...) Weszliśmy na salę, gdy gasły światła. Szybko przecisnęliśmy się do miejsc wskazanych na zaproszeniu, ale okazało się, że jedno z nich zajęła już jakaś pani. Kurtyna poszła w górę! Nie chcąc robić zamieszania, usiadłam na jednym fotelu z Janem Kottem, a właściwie na jego kolanach. Los chciał, że tuż przed nami siedział rektor Jan Kreczmar" - czytamy w książce Stanisława Kopra "Gwiazdy kina PRL". Rektor następnego dnia upomniał Tyszkiewicz, mówiąc, że na karierę należy zapracować, jednak nie w ten sposób.
Przyszła gwiazda nie skończyła studiów aktorskich, jednak nie przeszkodziło jej to w błyskotliwej karierze, która trwała ponad sześćdziesiąt lat.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl