Blisko ludzi"Biedataksówce mówię nie". Śmieszność współczesnej patrycjuszki

"Biedataksówce mówię nie". Śmieszność współczesnej patrycjuszki

"Biedataksówce mówię nie". Śmieszność współczesnej patrycjuszki
Źródło zdjęć: © Unsplash | Frankie Cordoba
Katarzyna Chudzik
09.02.2018 12:53

Tanie sukienki, podróże Uberem i nieznane szminki nie są dla nich. To patrycjuszki XXI wieku, które choć nie są córkami Billa Gates’a, to gardzą każdą promocją. Przyświeca im jasny cel: nie kojarzyć się z "cebulactwem" i być prestiżową.

Nie twierdzę, że wydawanie pieniędzy jest złe. Choćbyś miała najszlachetniejsze cele w życiu, to zawsze lepiej jest je osiągać nad ramenem, niż nad chińską zupką. Współczesne patrycjuszki nie skupiają się jednak na tym, żeby mieć w życiu komfort, ale na tym, żeby wszystko czego dotkną, wymienialne było na prestiż.

Tymczasem bezmyślne wydawanie pieniędzy jest takim samym obciachem jak tkwienie pod Lidlem trzy godziny przed otwarciem tylko po to, żeby załapać się na przeceniony blender. Trochę społecznej odpowiedzialności i zdrowego rozsądku jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Potrzebujesz nowych butów, ale nie pójdziesz na wyprzedaż, bo nie chcesz bratać się z tłumem?

Żałosne.

***

Zimowy wieczór, temperatura minusowa, domówka na Wilanowie, czyli na końcu świata. Zamawiam powrotnego Ubera. - Ja nie będę jechała biedataxi – mówi znajoma, którą poznałam kilka drinków wcześniej.

Najpierw pomyślałam, że się przesłyszałam. Okazuje się, że absolutnie nie, szanowna koleżanka (lat 27) wie, co mówi. Trzy razy powtarza, że gardzi jedną z najtańszych firm oferujących transport osobowy w Warszawie. – Po pierwsze, to nie będę jechać z Ukraińcami, bo nie da się z nimi dogadać. Po drugie wolę mieć taksówkę z szyldem, niż jakiś anonimowy samochód. Po trzecie mnie stać – mówi Weronika.

Problem w tym, że zwykła taksówka kosztuje trzy razy więcej, a nie oferuje w zamian szybszego dojazdu i nie gwarantuje, że w samochodzie będzie pachniało fiołkami i luksusem. A jeśli tak bardzo przeszkadza jej kierowca z Ukrainy (bo rzeczywiście można ich spotkać w Uberze wyjątkowo często), to może na jej wrażliwe i chcące pokoju na świecie serduszko wpłynie fakt, że facet uciekł przed wojną? A ona swoimi z trudem wysępionymi od tatusia pieniędzmi wpłynie bezpośrednio na stan jego konta i poprawi mu jakość życia w nowym miejscu?

Nie twierdzę, że zamawiając jakąś usługę musimy się zawsze zastanawiać nad tym, jak to wpłynie na losy świata, ale to tylko kolejny z argumentów. Niestety koleżanka dyskusji nie podjęła i zamówiła najdroższą taksówkę w Warszawie. Przed wejściem do niej zdążyła jeszcze zrobić Snapa, z podpisem #wożęsię.

***

Jestem na wystawie w galerii Zachęta, czyli w tym samym miejscu, w którym zastrzelono pierwszego prezydenta Polski, Gabriela Narutowicza. Oglądam wystawę Sarkisa. I mam na sobie koszulę w kratę.

- O heeeej! – odzywa się świdrujący w uszach głos. Koleżanka z gimnazjum. Aż się łezka w oku kręci, gadamy. Typowe przypadkowe spotkanie po latach: a co u Ciebie, a co u Marioli, a Tomek podobno w Stanach, Aśka wyszła za mąż, no tyle nas łączy moja droga – to kiedy idziemy na kawę? I skąd ta koszula, bo piękna?

- Z lumpeksu za 4 złote – mówię, płonąc z dumy, bo mam tę krakowską przypadłość, że wydaje mi się, że im taniej uda mi się zdobyć coś ciekawego, tym bardziej jestem super.

- Yyy, ale nie stać cię na nową czy co? Wiesz, że ubrania "z lumpa" śmierdzą? Ja bym ci odradzała nawet kupowanie w sieciówkach, bo nie wiesz ile razy to ktoś przed tobą przymierzał – powiedziała Anka.

A że to w gruncie rzeczy miła dziewczyna, to poszłyśmy na tę kawę. I porozmawiałyśmy, choć na luźną rozmowę o życiu nie miałam co liczyć - dowiedziałam się za to, że Ania ma szampon za 100 zł, bo "tanie marki niszczą jej włosy". Powiedziała też, że nigdy nie kupiła legginsów czy podkoszulki nieznanej marki, bo to jest poniżej jej godności. A włosy ma doczepiane i ściągane (jak większość biblijnych plag, tytoń i hummus)
za chore pieniądze z Egiptu. – Nie jestem średnią krajową – śmieje się.

***

Swego czasu wszyscy śmiali się z „chytrej baby z Radomia”. Na Youtubie znajdziesz kilkanaście filmików, które pokazują ludzi walczących o ostatni przeceniony odkurzacz ("nie oddam, ja byłam pierwsza!"). Każda promocja w dyskoncie wiąże się z tłumem ludzi czekających na przecenionego karpia.

To śmieszne i przykre, że sami siebie nazywamy "cebulandią" i "kalafiornią". Ale jeśli u ciebie wiąże się to z kompleksami a’la rosyjska oligarchini, więc nie kupisz świetnego podkładu nieznanej marki za 18 złotych, bo… jest nieznanej marki i kosztuje 18 złotych, to na przyszłość po prostu sprawdź jego skład. I przekonasz się, że warto.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (238)
Zobacz także