Biedna żona bogatego męża. Przemoc ekonomiczna w wersji 50 plus
Na Facebooku prezentują się jako uśmiechnięte, zadbane, dojrzałe kobiety. Torebka od Prady z wetkniętym do niej yorkiem i ściśniętym za ramię mężem na tle okazałych wnętrz rysują pozór rodzinnej idylli, jakiej można tylko pozazdrościć. I chociaż wydaje się, że mają wszystko, w praktyce płacą bardzo wysoką cenę za życie w luksusie, będąc zależnymi od rozdającego karty bogatego męża.
Magda, 38-letnia architektka wraz z mężem pracuje w jednej z hiszpańskich nadmorskich miejscowości, urządzając wille pod klucz. Zawodowo i rodzinnie kursuje pomiędzy ojczyzną a Hiszpanią, ale z racji tego, że jest Polką, kierowana jest do polskojęzycznych zamożnych klientów. To tutaj pokolenie 50- i 60-latków, którzy dorobili się swoich majątków na początku lat 90., od jakiegoś czasu buduje swoje drugie (lub kolejne) domy, jednocześnie wracając do Polski, kiedy potrzeba zawodowa wymaga interwencji na miejscu.
Z racji swojej pracy Magda zawarła wiele intratnych kontaktów. - Zbliżyłam się do nich, bo wiadomo - jesteśmy Polakami w obcym kraju, a poza tym godzinami ustalaliśmy szczegóły projektów, często po godzinach pracy, wspólnie sącząc schłodzone winko. Najwięcej czasu spędzałam z żonami, które wszystko nadzorowały, a mąż tylko dawał (lub nie) zielone światło do działania - opowiada kobieta. Pomimo tego, iż nie może pochwalić się majątkiem zbliżonym do kwot, którymi operują jej klienci, to jednak udało jej się wgrać w towarzystwo.
- Na początku, jak zaczynałam pracę nad pierwszymi projektami, to wszystko wydawało mi się piękne. Kto by nie chciał mieć domu, do którego można przyjechać i przeczekać zimowe miesiące w burej Polsce. Jednak teraz, wiedząc więcej, jaką cenę płacą te starsze żony, nie zamieniłabym się na takie życie - stwierdza i dodaje, że to, co niewygodne, jest tu zamiatane pod dywan. A rzeczy niewygodnych i niegodnych jest od groma.
Zawód: żona
To, co zaskoczyło Magdę najbardziej, to powtarzający się schemat niepracującej żony i bogatego męża, który może robić, co chce, bez obawy, że żona odejdzie. Warunkiem jest tylko to, aby nie robił tego publicznie i zapewniał jej życie na poziomie. - Prawie wszyscy faceci z tych kilkunastu rodzin, które tutaj znam, mają kochanki na boku, a także pozamałżeńskie dzieci. I żyją sobie na dwa fronty. Może to kwestia środowiskowa, ale w tej grupie wiekowej zamożnych facetów, prawie każdy ma dziewczynę na boku. Wiadomo - nie wszyscy, ale nie znam ich przeszłości. Może z racji wieku już im się po prostu nie chce - opowiada kobieta i tłumaczy, że żony najczęściej doskonale zdają sobie z tego sprawę, jednocześnie wypierając to ze świadomości i cierpliwie czekając, aż mężowie się wyszumią. Tyle, że to trwa dekadami.
- Jedna z moich starszych, bogatych przyjaciółek przyznała, że mąż zdradzał ją już kilka lat po ślubie. Miał jeden związek 10-letni, potem jakieś przygody i kolejny długi z kobietą, w której się zakochał i mają dzieci - opowiada.
Co jednak zrobiła żona? - Dla niej najgorsza byłaby wizja, że straci dotychczasowy poziom życia - to raz, a dwa, że status żony przypadłby innej, dużo młodszej kobiecie. Wizerunkowo dla niej to byłby dramat. Zamiast z nią, mieszkałby z nową partnerką, która zabrałaby jej miejsce na spotkaniach towarzyskich. Bez męża ona przestałaby istnieć. Sama nie wiem, co bym na jej miejscu zrobiła - Magda przyznaje, że żale przyjaciółki nie dotyczyły tylko emocjonalnego bólu, ale także dość konkretnych i wymiernych spraw, jak majątek.
- Problem pojawił się dopiero wtedy, kiedy mąż powiedział, że chciałby odejść do kochanki. Przyznał jej wprost, że kocha inną. Wtedy stanowczo powiedziała, że nie da mu rozwodu. Jeszcze w tym wszystkim najdziwniejsze jest to, że to facet zdradzał od lat, a ona za wszystko obwiniała tę młodą kobietę, do końca zakłamując rzeczywistość, w której to on był powodem zdrady - podsumowuje. Czy jednak wyparcie nie jest dowodem na bycie ofiarą przemocy ze strony wszechwładnego męża?
Jak twierdzi Monika Pryśko, autorka bloga Tekstualna, bardzo ważna jest niezależność finansowa w związku. Kobieta niepracująca i żyjąca pod dyktando męża jest często deprecjonowana z racji swojej niedecyzyjnej pozycji. - W dzisiejszych czasach ważne jest, by być niezależną. To daje wolność. Głos kobiety jest też wtedy lepiej słyszalny w związku - tłumaczy Pryśko, dodając, że życie w bańce dobrobytu, w której to mężczyzna zarabia pieniądze, a kobieta jest gospodynią, skazaną na znoszenie zachowań godzących w jej poczucie własnej wartości, ma znamiona uzależnienia. W takich związkach może się pojawić zarówno przemoc psychiczna, jak i ekonomiczna.
- Paradoksem jest to, że często takim mężczyznom się wydaje, że zapewniając partnerce dobre warunki bytowe, spełniają ich marzenia. Przecież o nic się nie muszą martwić. Jednak moim zdaniem robią to z egoizmu. Problem w tym, że trudno taką sytuację zdefiniować, bo jest nieoczywista i przedstawiona w piękny sposób. Dopiero po czasie widać, że to złota klatka. Nawet jeśli początkowo kobieta przystała na takie ustalenia, to potem się okazuje, że o wszystkim decyduje mąż, a ona może działać tylko na tyle, na ile on jej pozwoli - stwierdza Tekstualna.
Takiej tezie wtóruje dr Marta Majorczyk, psycholożka i doradczyni rodzinna z Uniwersytetu SWPS, tłumacząc, że mężczyzna, który stwarza wraz z partnerką taki układ, widzi dla niej rolę uległej, podporządkowanej, gotowej, reprezentatywnej, zadbanej i wypoczętej kobiety. Jest przecież częścią jego wizerunku. - Czy jest takim kobietom wygodnie? Być może tak, na początku tym bardziej. Nie trzeba iść do pracy, wszystkie potrzeby są zapewnione. Potem, gdy autonomia i niezależność się kurczą, może okazać się to niewygodne. Ja to widzę tak, że jest to układ, który strony między sobą ustaliły, wypracowały. Każda ze stron tego układu czerpie różne korzyści. Kobieta - pozycję i zabezpieczenie materialnego mężczyzna - możliwość zaspokajania swoich potrzeb poza formalnym związkiem - wylicza specjalistka.
Układ nie(wy)godny
O ile część kobiet może przymknąć oko i upatrywać swojego szczęścia gdzie indziej, niż w lojalności i szacunku męża, to wiele z nich cierpi w milczeniu. Tyle, że w luksusowych warunkach. - Wątpię, żeby kobiety starszego pokolenia nie miały żadnego problemu z tym, że mężczyzna ma kogoś na boku lub stosuje subtelne formy przemocy i nacisku. Może po prostu nie widzą dla siebie innego wyjścia z tej sytuacji, wiedząc, że mają swoje lata, a dotychczasowy tryb życia, w którym były całkowicie zależne finansowo, stwarza zagrożenie, że sobie po prostu nie poradzą bez męża/opiekuna - tłumaczy specjalistka. Do dużych obaw dochodzi też wpływ środowiska. - Jest to pokolenie ludzi, którzy boją się, co ludzie powiedzą. Na pozór udane życie będzie podlegać ocenie przyjaciół i znajomych - kwituje blogerka.
Dlaczego kobiety nie rezygnują? Zazwyczaj ze strachu. - Tu mogą działać określone mechanizmy obronne, które pozwalają pozornie utrzymać równowagę psychiczną i życiową, nie trzeba wychodzić spoza strefę komfortu. W przypadku, gdy jest to relacja przemocowa, ofiara przemocy ekonomicznej jest uzależniona od sprawcy przemocy, myśli, że sobie bez niego nie poradzi. Często taka kobieta ma zaniżone poczucie wartości i samoocenę - stwierdza dr Majorczyk.
Gdy pary z 30- czy 40-letnim stażem małżeńskim przeżywają kryzys, to często rozstanie nie jest nawet brane pod uwagę. Pieniądze, które przy rozstaniu drastycznie zmieniłyby poziom dotychczasowego życia, stają się skutecznym narzędziem do szantażowania partnera lub partnerki. Nie bez wpływu utrata pozycji w środowisku wspólnych znajomych. Dlatego kobiety cierpią po cichu, w środku czując się bardzo źle. Jednak jeśli mają do wyboru zaczynać od nowa w dojrzałym wieku, odchodząc od męża albo przymykać oko i cieszyć się tym, co mają, to często wybierany jest status quo.
- W starszym pokoleniu kobiety były nauczone, że kobieta jest od domu, rodziny, gotowania i dbania o męża. Na szczęście coraz mniej jest par, które by pielęgnowały ten schemat. Teraz niejednokrotnie to kobiety są motorem napędowym. Patrząc na najbliższe otoczenie, widzę bardzo duże zmiany na plus: niejednokrotnie to kobiety mają kasę w ręku. Często mają większe zarobki i inicjatywę w zarabianiu pieniędzy. Dają sobie pole do decyzyjności, mają przestrzeń na rozwijanie się. Dzisiaj kobiety nie boją się zarabiać i same decydować o własnym szczęściu - podsumowuje Monika Pryśko.