Blisko ludziFinanse w związku. "Mąż nie wchodzi mi do kieszeni" kontra "informujemy się o każdym wydatku"

Finanse w związku. "Mąż nie wchodzi mi do kieszeni" kontra "informujemy się o każdym wydatku"

– Mówię mężowi, na co wydaję pieniądze, on mówi mi. Myślę, że to daje nam poczucie bezpieczeństwa – opowiada WP Kobieta Natalia. Z kolei Sonia tłumaczy, że mąż, że ma pojęcia o jej zakupach. Dodaje, że są od siebie całkowicie niezależni finansowo.

Dla wielu kobiet informowanie się o wydatkach to podstawa solidnej relacji
Dla wielu kobiet informowanie się o wydatkach to podstawa solidnej relacji
Źródło zdjęć: © Getty Images
Anna Podlaska

Jak wynika z badania "Niezależność finansowa Polek" dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna, 78 proc. kobiet informuje partnera o swoich wszystkich zakupach i wydatkach. 86 proc. panów przyznało, że informuje o wydatkach swoje partnerki. Zapytaliśmy panie na jednej z facebookowych, kobiecych grup, jak dysponują budżetem domowym w swoich rodzinach. Z kolei psychologa o to, czy takie skrupulatne spowiadanie się z wydatków to oznaka kontroli, czy raczej świadczy o partnerskim związku, w którym dwoje ludzi wspólnie spina finanse.

"Nie wyobrażam sobie życia z oddzielnych kont"

Wyżej wymienione badanie wykazało, że zarówno kobiety, jak i mężczyźni będący w związku, informują się wzajemnie o wszystkich wydatkach i zakupach. Psycholog komentuje, że przyczyn takiego podejścia do gospodarowania finansami w relacjach jest wiele.

– Wszystko zależy od kontekstu. Większość polskich rodzin nie ma oszczędności i dysponuje skromnym budżetem domowym. Kiedy pieniędzy jest bardzo mało, kontrolowanie wydatków przez wszystkie osoby w rodzinie jest nieuniknione. Bywa i tak, że strony umawiają się na wzajemne informowanie się o zakupach – i taka obopólność jest w porządku. Problem się pojawia, kiedy sprawy finansowe stają się narzędziem do kontrolowania drugiej osoby – podkreśla Katarzyna Nowakowska z fundacji Feminoteka.

Dla 33-letniej Natalii informowanie się o wydatkach to podstawa solidnej relacji. – Nie wyobrażam sobie, aby ludzie będący w małżeństwie żyli z osobnych kont, nawet nie wiedząc jakimi finansami dysponuje druga osoba i na co wydaje zarobione pieniądze – mówi Natalia w rozmowie z WP Kobieta. I dodaje, że ona i jej mąż wiedzą o swoich planach finansowych wszystko.

– U nas to wygląda tak, że jak mąż potrzebuje czegoś np. do komputera, to informuje mnie, że musi zrobić taki zakup i go robi. Ja również mówię mu, jak chcę coś kupić dla siebie. Dzięki temu wiemy, ile ubywa z naszej puli i ile zostaje. Większe wydatki omawiamy. Zastanawiamy się nad plusami, minusami, wyliczamy czy nas stać. Ostatnio tak robiliśmy przy zakupie robota sprzątającego – podała kobieta.

Na pytanie, czy spowiadanie się z każdego zakupu to oznaka kontroli odpowiada, że raczej daje jej to poczucie bezpieczeństwa. – Przez niewiedzę o stanie konta traci się poczucie bezpieczeństwa. Nie wiadomo na co rodzina może sobie pozwolić. Tak moi rodzice dysponowali budżetem i tak teraz robię ja – tłumaczy Natalia.

– W naszym związku dzięki temu nie ma nieporozumień. Wiemy kiedy musimy zacisnąć pasa, a kiedy możemy odłożyć. Mamy poczucie wspólnoty – ocenia.

Natalia jest obecnie na zasiłku macierzyńskim. Pieniądze z ZUS-u będzie otrzymywała jeszcze przez kilka miesięcy, później zamierza wrócić do pracy.

"Narzędzie do kontrolowania partnerki"

Katarzyna Nowakowska z Feminoteki zauważa, że panujące w Polsce wzorce kulturowe wspierają model rodziny, w którym kobieta po urodzeniu dziecka robi przerwę w karierze, a potem tylko ona bierze zwolnienia, kiedy dziecko jest chore i wymaga opieki.

– Kobiety są też często niewspółmiernie obarczone obowiązkami domowymi, które wykonują nieodpłatnie. To, i uprzedzenia wobec kobiet, przekłada się na ich gorsze zarobki, potem niższe emerytury, i generalnie gorszą sytuację materialną – ocenia psycholog.

Podaje, że taki układ może prowadzić do dysproporcji między partnerami. – Jeżeli w związku jest nierówność, jedna osoba ma przewagę i wykorzystuje ją, aby kontrolować drugą osobę i jej poczynania, to nie jest zdrowe. Ścisła weryfikacja wydatków, podobnie jak wydzielanie małych kwot na codzienne potrzeby, jest rodzajem przemocy ekonomicznej, która bardzo często towarzyszy innym formom przemocy w rodzinie – podaje ekspertka współpracująca z kobietami, które doświadczają przemocy domowej.

"Nie wyobrażam sobie rozliczać się z każdej złotówki"

Niezależność finansową ceni sobie w związku Sonia Pyrk. W rozmowie z nami kobieta powiedziała, że z mężem prowadzi osobne konta, rachunki za prąd, czynsz płacą naprzemiennie, a zakupy spożywcze mniej więcej raz jedno, raz drugie. W jej związku nikt nie zwierza się sobie z wydatków, a jak jadą na wakacje, każdy płaci za siebie. Z kolei w restauracji w zależności, kto pierwszy wyciągnie portfel.

- Obydwoje pracujemy, każdy ma swoją wypłatę. Dysponujemy osobnymi kontami, jednak mamy do nich upoważnienia. Prowadzimy też wspólne konto oszczędnościowe – mówi w rozmowie z nami Sonia Pyrk, która jest w związku małżeńskim od 3 lat.

– Nigdy nie byłam od nikogo zależna finansowo w dorosłym życiu. Po ślubie jest tak samo, mąż nie wchodzi mi do kieszeni w żaden sposób. Jest to komfortowe rozwiązanie. Nie ma takiej sytuacji, w której mąż komentuje moje wydatki. Sama wiem, co jest poza moim zasięgiem finansowym. W tej sytuacji nikt nie czuje się poszkodowany – ocenia.

Sonia dodaje, że jest skrupulatna i ma aplikację do prowadzenia finansów w telefonie. Liczy się z pieniędzmi, bo ciężko na nie pracuje. – Mój mąż jest dumny, że ma zaradną żonę. Wie, że i bez niego dam sobie radę, docenia to – tłumaczy.

– Mam wielu znajomych, którzy żyją "niby" w partnerskim związku, ale żony proszą mężów o 150 zł na kosmetyczkę, nowe buty, bo siedzą w domu, nie pracują. Wówczas może być milion pytań w stylu "po co ci to". Mój maż nawet nie wie, że uzupełniam sobie rzęsy – opisuje Sonia Pyrk.

Podsumowuje, że dobrze jej, z tym że jest "Zosią Samosią", bo nie wyobraża sobie rozliczać się z każdej złotówki. Wie, że w życiu bywa różnie. – Licho nie śpi. Mamy upoważnienie do swoich kont, bo nikt nie wie, kiedy drugiej osobie przytrafi się coś złego. Poza tym związek też może się skończyć, a z czegoś trzeba żyć – kwituje.

Przewaga ekonomiczna w związku

Kontrola wydatków i zakupów w związku czasami może oznaczać przemoc finansową. – Przemocą jest też sytuacja, gdy jedna strona, mająca przewagę ekonomiczną w związku, doprowadza do stanu, kiedy podstawowe potrzeby drugiej strony nie są zaspokojone. Partnerka/partner np. nie ma się w co ubrać, nie je do syta, nie ma środków, żeby kontaktować się z bliskimi i znajomymi, nie ma dostępu do leków i koniecznej opieki medycznej – tłumaczy Nowakowska.

Dodaje również, że częstą formą przemocy ekonomicznej wobec kobiet jest niepłacenie alimentów. – Dla byłych partnerów jest to często forma zemsty, niestety nie tylko niespotykająca się z potępieniem społecznym, ale wręcz ze wsparciem – mówi Katarzyna Nowakowska.

Fundacja Feminoteka udziela bezpłatnej pomocy ofiarom przemocy. Jeżeli jej potrzebujesz, zadzwoń pod numer 888 88 33 88. Telefon czynny jest od poniedziałku do piątku w godzinach 8.00-20.00.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (69)