Bohaterka „Teorii wielkiego podrywu” odsłania feministyczną naturę
Kobieta czy dziewczyna?
Mayim Bialik czyli serialowa dr Amy Farrah Fowler opublikowała na Facebooku wideo, które wywołało gorącą dyskusję. W kilkuminutowym filmiku tłumaczyła, dlaczego nazywanie dorosłych kobiet „dziewczynami” jest złe. Pod wideo pojawiło się 13 tysięcy komentarzy, nie wszystkie przychylne opiniom aktorki.
Kwestia sporna
Mayim Bialik jest aktorką, połową duetu Amy-Sheldon w serialu „Big Bang Theory”. Prywatnie ma doktorat z neurologii i bardzo wyraźne, feministyczne przekonania, którymi dzieli się na swoim fanpejdżu na Facebooku. Ostatnio wzięła na warsztat semiotyczny aspekt równouprawnienia, a konkretnie podzieliła się przekonaniem, że nazywanie kobiet „dziewczynami” jest przejawem dyskryminacji i infantylizacji. Swój wywód zaczęła od anegdoty. Pewnego wieczora siedziała w barze z dwoma kumplami po czterdziestce. W pewnym momencie jeden powiedział do drugiego: - Spójrz na tę dziewczynę przy barze, niezła sztuka. Zanim Mayim zobaczyła, o kim mowa, zdziwiła się: - Kto wpuszcza dzieci do baru? Okazało się jednak, że towarzysze nie mieli na myśli dziewczynki, a dorosłą kobietę. - Jako że wspomniana osoba była w tej, jakże wąskiej grupie wiekowej, między 5. a 55. rokiem życia, zwyczajnie nie wiemy, jak o niej mówić. Więc mówimy „dziewczyna” - dodaje z przekąsem Bialik i tłumaczy, że słowa, jakich używamy, kształtują nasz sposób postrzegania świata i myślenia o nim. Używając infantylizującego określenia „dziewczyna” czy „dziewczynka” pokazujemy, że kobiety są mniej istotne od mężczyzn, są od nich niżej.
Miejsce w hierarchii
Dalej Bialik przekonuje, że tak jak nie mówimy o dorosłych mężczyznach „chłopcy”, tak samo nie powinniśmy robić tego w odniesieniu do kobiet. Tłumaczy to na prostym przykładzie: - Nie powiedzielibyśmy do kogoś, by podszedł do chłopca za ladą i zapytał, czy urzęduje dzisiaj notariusz. Nie mówimy tak o facetach, bo to uwłaczające i pozbawiające męskości - wyjaśnia i dodaje, że oczywiście są kobiety, którym to określenie nie przeszkadza. Możliwe, że są to te same kobiety, które uważają, że mężczyźni są mądrzejsi, ważniejsi i słusznie stoją wyżej w hierarchii. I Bialik nie ma z tym problemu. Ale jednocześnie przypomina, że wychowując się w kulturze zdominowanej przez mężczyzn, kobiety zaczynają myśleć, że rzeczywistość jest taka, jaka być musi. Nie dopuszczają innych możliwości i powtarzają stereotypy oraz wpisują się w strukturę, w której kobiety są niżej.
Wyraz sympatii czy podświadome powielanie schematów?
Oczywiście aktorka i naukowczyni wie, że w wielu przypadkach słowo „dziewczyna” ma być wyrazem troski, sympatii, a osoba posługująca się nim nie ma złych intencji. Ale podświadomie wpisuje się w tradycyjny, patriarchalny schemat myślenia o kobietach. - Nie wiesz, jak odezwać się do człowieka, który przed tobą stoi? Pozwól, że ci pomogę - żartuje aktorka. - Jeśli człowiek jest płci żeńskiej, a do tego ma maturę, pracę czy sam płaci raty swojego kredytu samochodowego, jest kobietą. Dziewczyny mają mniej niż 18 lat i zazwyczaj mieszkają z rodzicami. Bycie matką jest również bardzo wyraźnym wyznacznikiem, czy człowiek jest dziewczyną czy kobietą. I kto wie, może jeśli zaczniemy mówić o kobietach w sposób, który nie sprowadza ich do słodkich, przytulaśnych, drobnych istotek, zaczniemy je traktować poważnie - przekonuje.
Kulturalna dyskusja
Ale część internautów jest innego zdania. Pod adresem aktorki pojawiają się najróżniejsze zarzuty. Pierwszy - że jest przewrażliwiona. Bo słowa to tylko słowa i skupianie się na nich jest stratą czasu. Inni przytaczają przykłady nazywania mężczyzn - chłopcami. "Chłopcy i ich zabawki” czy angielskie powiedzonko „boys will be boys” są na porządku dziennym. Pojawiły się głosy kobiet, które lubią być nazywane „dziewczynami” i uważają, że w żaden sposób ich to nie umniejsza, nie zmienia faktu, że są niezależne, wykształcone, samodzielne finansowo. Jeden z internautów zaznaczył, że kobiety same często określają się mianem „dziewczyn”. „Jestem dziewczyną od szpilek”, „jestem dziewczyną od motoryzacji”, „ jestem dziewczyną od reklamy”. Co zaskakuje, to fakt, że pośród 13 tysięcy komentarzy większość to głosy wyważone i rozsądne. Nawet jeśli przedstawiają odmienny punkt widzenia, nie pojawiają się wulgaryzmy i złośliwe docinki. A to w internetowej dyskusji rzadkość.