Była braffiterką królowej Elżbiety. Zdradza tajemnice jej sypialni
11.01.2018 15:37, aktual.: 11.01.2018 16:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
June Kenton przez 57 lat zaopatrywała królową i innych członków rodziny królewskiej w bieliznę – biustonosze, pończochy, majtki i kostiumy kąpielowe. Kobieta straciła zaufanie po tym, jak opowiedziała w książce o największych tajemnicach z królewskiej sypialni.
Przez lata jej wizyty wyglądały bardzo podobnie. Brafitterka June Kenton wchodziła do prywatnych pokojów królowej Elżbiety II i tam wspólnie dopasowywały dla niej biustonosze i inne części bielizny. Zdarzyło się, że królowa była na wpół rozebrana. Innym razem całemu zdarzeniu przyglądał się jej piesek. June Kenton przez ponad pół wieku pracowała dyskretnie, po cichu, a rodzina królewska mogła mieć pewność co do wysokiej jakości jej usług.
O tajemnicach związanych ze swoją pracą 82-letnia brafitterka opowiedziała w książce "Storm in a D-Cup" ("Burza w miseczce D"). W efekcie jej firma straciła prawo do umieszczania królewskiego herbu w swoim sklepie, które przysługiwało jej od lat 60. ubiegłego wieku. Herb musi zostać niezwłocznie usunięty ze wszystkich materiałów promocyjnych firmy bieliźniarskiej.
Choć jest to bez wątpienia strata wizerunkowa, pani Kenton i tak zdążyła zostać dzięki kontaktom z królową zamożną osobą. Ona i jej mąż kupili firmę Rigby&Peller w 1982 roku, płacąc 20 tys. funtów. Kiedy sprzedawali ją 29 lat później belgijskiej firmie Van de Velde, zarobili na tym 8 milionów funtów.
– Nawet najstarsza kobieta potrzebuje odpowiedniego wsparcia – przekonuje w swojej książce Kenton, samą siebie nazywając jednocześnie największą brytyjską "biustolożką" ("boobologist"). Królową zaopatrywała nie tylko w bieliznę, ale niekiedy również w kapelusze. W wyborze królowej Elżbiecie bardzo lubiła przeszkadzać jej młodsza siostra księżniczka Małgorzata.
– Powiedzieć ci, co robię? – pytała w takich przypadkach królowa Elżbieta. – Udaję, że słucham, co mówi Małgorzata, a potem, gdy wychodzi z pokoju, zamawiam to, co mi się podoba – śmiała się.
Przed pierwszym spotkaniem z królową ledwie mogła zmrużyć oko. – Byłam taka zdenerwowana pierwszego dnia, jakby czekało mnie coś strasznego – mówiła Kenton podczas wywiadu dla "Mirror" o swoim pierwszym spotkaniu z królową. – Uczyłam się wcześniej etykiety i wiedziałam, że powinnam powiedzieć: "Dzień dobry, Wasza Wysokość", a potem zwracać się do niej "ma'am" – wspominała.
Szybko okazało się, że nerwy były niepotrzebne. – Była taka urocza. Przebywanie z nią to była przyjemność – mówi o królowej w tym samym wywiadzie. Brafitterka pamięta, że gdy po raz pierwszy pojawiła się w pałacu Buckingham, niebo zaszło chmurami i rozpętała się potworna burza z piorunami. – Ku mojemu zdziwieniu, wstała i włączyła wszystkie światła. Byłam pod wrażeniem, bo nie mogłam przypuszczać, że sama wykonuje takie czynności. Ale ona jest po prostu normalną osobą – mówiła Kenton.
Była braffiterka królowej ujawniła też, jak wyglądały jej kontakty z innymi członkami rodziny królewskiej, którzy korzystali z jej usług. Księżna Diana zwracała się do niej nie tylko wtedy, gdy potrzebowała nowego biustonosza. Raz poprosiła ją o zamówienie kostiumu kąpielowego aż z Izraela. Kenton przekonywała też, że w pokoju jej synów, księcia Williama i księcia Harry'ego, były plakaty z modelkami w bikini. Dianie ponoć zupełnie to nie przeszkadzało.
82-letnia staruszka, która przez prawie 30 lat dopasowywała królowej biustonosze – o miseczce D, co sugeruje tytuł jej książki – w wielu kolejnych wywiadach przyznaje, że przez ten czas zdążyła bardzo się do niej zbliżyć. – Choć dopasowywanie bielizny nie jest najszczęśliwszą okazją do ploteczek, naprawdę zdążyłam ją pokochać – mówiła w rozmowie z "Mirror".
Dziś, będąc na emeryturze, Kenton wciąż lubi rozpamiętywać szczegóły ze swojej pracy dla Pałacu Buckingham. Brytyjka w 2006 roku zachorowała na raka piersi i przeszła mastektomię. Wciąż jednak zostały jej pewne nawyki, związane z pracą. – Nie mogę powstrzymać się od tego, by nie gapić się nieustannie na biusty kobiet i zastanawiać się nad ich rozmiarem. To już uzależnienie – wyznała w tym samym wywiadzie. – Po prostu widać, gdy ktoś nosi właściwy rozmiar stanika – mówi z naciskiem ekspertka.