Byłam na święcie rodzimowierców. Oto co zastałam
Rodzimowiercy sięgają do korzeni i przywracają religię słowiańskich przodków do życia. - Ludzie, zanim wejdą do rytualnego kręgu, stresują się, że nie będą umieli się zachować, ale gdy obrzęd się zaczyna, jest tak, jakby od zawsze to wiedzieli - mówi Wirtualnej Polsce Szymon Bronimir Gilis, żerca, czyli słowiański kapłan.
Pierwsze jaskółki zwiastujące wskrzeszenie wiary Słowian pojawiły się w Polsce w międzywojniu, a współcześnie liczbę jej wyznawców szacuje się nawet na 10 tys. Najmłodszym zarejestrowanym związkiem wyznaniowym w obrębie tej religii jest Związek Wyznaniowy Rodzimowierców Polskich Ród, w ramach którego działa Chram Mir. To jego przedstawicieli poprosiłam o możliwość obserwowania obrzędów kupalnych.
Jadąc do położonych na terenie woj. podkarpackiego Strzegocic, gdzie zgromadzili się wyznawcy Światowida, Swaroga, Peruna, Mokoszy i innych dawnych bogów, jechałam z otwartą głową oraz darami. Z wyprzedzeniem zapytałam, co powinnam ze sobą zabrać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezwykłe znalezisko w jeziorze Lednica. Nurkowie znaleźli skarby sprzed tysiąca lat
- Przywieź miód pitny na ofiarę i coś słodkiego, najlepiej ciasto, to będzie na ucztę po obrzędzie - usłyszałam w odpowiedzi.
"Nie lubię cierpieć"
- Kościół katolicki promuje postawę cierpiętniczą, a ja nie lubię cierpieć. Nikt tego nie lubi, chyba że masochiści. Tymczasem bogowie naprawdę chcą naszego szczęścia, żebyśmy się bawili, śmiali, tańczyli, śpiewali. To jest inna jakość, dzisiaj to zobaczysz. Ludzie, którzy do nas przychodzą, są zmęczeni tym cierpiętnictwem - uważa Bronimir Gilis.
Pytam zatem żercę o to, jak tworzą swoje obrzędy, bo przecież nasi słowiańscy przodkowie nie zostawili żadnego podręcznika składania bogom ofiar. W odpowiedzi słyszę, że są inne źródła, jest metoda komparatystyczna, która pozwala czerpać wiedzę na podstawie źródeł, a przede wszystkim, że mnóstwo śladów przetrwało w kulturze ludowej.
- Joanna Malita-Król, autorka książki "W rytualnym kręgu. Opowieść o współczesnych poganach w Polsce" napisała piękne słowa o ludziach, którzy po raz pierwszy wejdą w rytualny krąg. Oni niesamowicie się stresują, że nie będą wiedzieli, co mają robić w czasie obrzędu, jednak gdy on się faktycznie zaczyna, zachowują się, jakby to uczestniczyli w nim od zawsze. W socjologii to się nazywa powrotem do domu - podkreśla Bronimir.
Tysiąc lat oczekiwania
Gdy starałam się o zgodę na uczestnictwo w święcie, usłyszałam od Bronimira, że czeka mnie prawdziwa gratka. Jak się okazało, w czasie obrzędu sakralizowane miało być miejsce pod budowę świątyni. Żerca wyjaśnia, że na tych terenach podobnego obrzędu nie było od tysiąca lat.
W czterech rogach przyszłej świątyni miały stanąć cztery drewniane potężne bale, będące zaczątkiem miejsca kultu. Zanim jednak wkopano je w ziemię, złożono bogom ofiary, wsypując je lub wlewając do dołów. Nazwa tego obrzędu to zakładziny, a obyczaj składania ofiar przy rozpoczynaniu budowy domu przetrwał do początku XX w. Praktykowano go na wsi, choć w wersji odartej z politeizmu.
Najpierw zgromadzeni uczcili Swaroga, bóstwo słońca, śpiewając na jego cześć. Do dołu włożony został nóż wykuty przez kowala, który to nóż "służył przy ciężkich pracach", co miało pomóc w tym, by filar był twardy. Składaniu ofiary towarzyszył okrzyk "Sława Swarogowi", na co zgromadzeni odkrzykiwali po trzykroć "Sława!". Podobne okrzyki pojawiły się na cześć kolejnej trójki bóstw.
Następna ofiara została złożona ku czci Peruna, czyli boga wojowników i mężczyzn, przy dźwiękach pieśni o białym orle mknącym w przestworza. Po Perunie przyszedł czas na ofiarę ku czci Mokoszy, czyli bogini ziemi, płodności i kobiet, która w darze otrzymała pieśń, mleko i kwiaty. Ostatniemu filarowi towarzyszyło złożenie ofiary dla Welesa, pana podziemi i opiekuna dusz.
Czarny kur
Finalną ofiarę złożono pod próg świątyni. Jak się okazało, była to ofiara krwawa. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się to wręcz barbarzyńskie, jednak jeszcze w XIX w. etnografowie notowali takie praktyki w wielu miejscach na polskiej wsi, a miały się one wywodzić jeszcze z czasów przedchrześcijańskich. W Strzegocicach bogom w podarku przyniesiono martwego czarnego koguta, pochodzącego z gospodarstwa pary rodzimowierców - Jutrzenki (Weroniki) i jej męża.
- Niech ten kur będzie ofiarą dla bogów, którym znane jest nasze imię. Niech ten kur będzie ofiarą bogom, których imiona nie znamy. Niech duch tego zwierzęcia pozostanie jednak tutaj i niech strzeże tego miejsca. Niech dba o mir, nie karze tych, którzy niszczą ten mir i niesie do nich należytą karę. Sława bogom! - wykrzyknęła sprawująca tę część obrzędu Jutrzenka, która do Strzegocic przyjechała spod Mielca. Zapytałam ją o to, czym dla niej jest to wydarzenie.
- Przywracanie miejsc, które zniszczyli katolicy, jest bardzo istotne. U nas lokalnie, pod Mielcem też mamy kapiszcze [w religii Słowian sanktuarium z posągami bogów - przyp. red.], gdzie stoją dwa posągi bogów. Niedługo będzie stawiany trzeci, tym razem Peruna. Wszystkie wykonane przez mojego męża. To jest ziemia rodowa, związana z kulturą lasowiacką, tam działamy jako Gniazdo Kalina.
Jej nawrócenie na rodzimowierstwo zaczęło się siedem lat wcześniej, niedługo po urodzeniu starszej córeczki. Do gromady wstąpiła cztery lata temu. Jak mówi, pochodzi z Pomorza, gdzie nie miała za bardzo dostępu do wspólnoty. Zmieniło się to, gdy poznała i pokochała rodzimowiercę z Podkarpacia.
- Dla mnie to jest część mojego życia. Żyjemy na gospodarstwie, więc ten cykl, kult koła roku jest ważny. Zwykle witam słońce. Są też prośby, rozmowy z bogami. Ja mam dostęp do miejsca świętego. Kiedy jest mi ciężej, idę do kręgu, nawet kilka razy w tygodniu. Mamy też w domu prywatny ołtarzyk, gdzie składamy minimum raz w tygodniu ofiary - opowiada Jutrzenka.
Domowy ołtarzyk
W rozmowach z wieloma osobami powtarza się sprawa ołtarzyków domowych. Nie ma jednego przepisu na to, jednak siedząc przy ognisku, jednym uchem pochwyciłam rozmowę na temat wygotowywania czaszek zwierzęcych oraz wad i zalet konkretnych metod obróbki, zanim umieści się je w ołtarzyku.
Dla nastoletniej Jagny domowy ołtarzyk, który postawiła w pokoju, jest miejscem, gdzie szuka pocieszenia. - Modlę się przy nim do bogów, gdy mi smutno, pomaga mi to - mówi mi dziewczyna, którą do Strzegocic przywiózł tata. Sam nie jest rodzimowiercą, jednak wspiera córkę w poszukiwaniu drogi duchowej.
"Wiła wianki i rzucała je do wody"
Wewnątrz czterech świeżo wzniesionych filarów zawiązano święty krąg. Zgodnie z zasadami rodzimowierczej religii, nie wolno go przerwać ani z niego wyjść. A wewnątrz kręgu nie mogą się znaleźć kobiety ciężarne, które są "bramą".
Najważniejszym elementem Kupały jest święty ogień, w którym płoną ofiary dla kolejnych bogów, przy dźwiękach pieśni. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, atmosfera robiła się coraz bardziej mistyczna. Żercy składali kolejne ofiary, karmiąc święty ogień makiem, mąką, mięsem, olejem, ziołami, kwiatami i przede wszystkim miodem pitnym, wznosząc przy tym toasty na cześć bogów.
Po rozwiązaniu świętego kręgu przyszedł czas na ostatni akt, czyli zaślubiny ognia z wodą, po których nastąpił jedyny powszechnie znany element Kupały, czyli puszczanie przez kobiety wianków na wodę, zakończone ich wyławianiem przez mężczyzn.
Nikt nie stoi na piedestale
Po wiankach porozmawiałam z Kasią i Januszem, którzy na Kupałę przyjechali z małą Maliną. Zapytałam, jak doszli do tego, że rodzimowierstwo to dla nich właściwy wybór.
- Mam za sobą długą drogę. Początkowo wiązało się to z odrzuceniem wiary w cokolwiek. Później zaczęłam pracować nad sobą i w wyniku tej pracy odkryłam, że najbliżej jest mi po prostu do natury, do cykliczności w porach roku i właśnie tak zupełnie naturalnie przyszła do mnie nasza stara wiara - mówi Kasia.
- Ostatnio rozmawialiśmy z mężem o tym, że jak jesteśmy na mszy w kościele, to tam zawsze ktoś jest wyżej, a ktoś jest niżej. A my, jak stoimy w kręgu, jesteśmy razem, blisko siebie, a nad nami są tylko bogowie.
Rodzimowierstwo zaspokaja jedną z najstarszych potrzeb
O to, co przyciąga kolejne osoby do religii Słowian, zapytałam psycholożkę i socjolożkę dr Joannę Heidtman.
- Jedną z naszych podstawowych potrzeb jest potrzeba poczucia przynależności, łączności z czymś większym niż nasza egzystencja. W przeszłości było o nie łatwiej, podobnie jak o przeżywanie istotnych duchowo rytuałów. Dawała nam to przynależność do mniejszych wspólnot czy wszechobecna religia katolicka, które porządkowały czas, rytm i dawały poczucie bezpieczeństwa. W nowoczesnym świecie te filary się rozpadły, a potrzeby zostały - wyjaśnia.
- Sięganie do różnego rodzaju wierzeń, a nawet tworzenie nowych, będących konglomeratem różnych tradycyjnych religii i rytuałów, praktykowanie różnych odmian samorozwoju, duchowości czy wręcz pseudoduchowości, dąży do zaspokojenia tych samych potrzeb. Człowiek jest istotą nie tylko taką biologiczną, emocjonalną, psychiczną, ale też ma potrzeby egzystencjalne, odpowiadania sobie na pytanie o to, po co tu jestem i czy moja egzystencja ma sens. Myślę, że w rodzimowierstwie również jest takie intensywne poszukiwanie tych odpowiedzi i zaspokajanie tych samych potrzeb - mówi socjolożka.
Aleksandra Zaprutko-Janicka, dziennikarka Wirtualnej Polski
Słowniczek pojęć:
Chram – w dawnej religii Słowian był to typ budowli sakralnej, która pełniła funkcje religijne i stanowiła miejsce spotkań.
Kapiszcze - w religii Słowian to rodzaj miejsca kultu. Miejsce świątynne z posągiem lub posągami bóstw.
Mir – dawniej zgoda, pokój.
Politeizm – systemowy charakter wierzeń uznających istnienie wielu bogów.
Rodzimowiercy – osoby praktykujące wiarę rodzimą, etniczną. W Polsce rodzimowierstwo odwołuje się do religii słowiańskiej.
Zakładziny - wywodzące się z czasów przedchrześcijańskich uroczyste rozpoczęcie budowy domu. Pierwotnie przy zakładaniu nowej osady składano duże zwierzęta. Z czasem ofiara zmalała do rozmiaru ptactwa domowego.
Związek wyznaniowy – w polskim porządku prawnym jest to oficjalnie zarejestrowana wspólnota powoływana dla celów kultu religijnego, nauczania danej religii i jej krzewienia.
Żerca - w religii słowiańskiej pełnił on rolę porównywalną do kapłana, odpowiadał za składanie ofiar bogom i cieszył się szacunkiem wśród społeczności.