Co zrobić, gdy fryzjer zniszczy nam włosy?
Jak i kiedy reklamować usługę fryzjerską? Powiedzieli o tym prawnik Eliza Kuna oraz stylista fryzur Maciej Maniewski.
Ostatnio głośno było o wyroku, na mocy którego fryzjerka musi zapłacić klientce 10 tys. zł zadośćuczynienia za nieudany zabieg trwałej ondulacji. Podobno kilku stylistów, których wcześniej odwiedziła kobieta, odmówiło wykonania tej usługi. Jej włosy były bowiem zbyt słabe, by "wytrzymać" taki zabieg.
- Często odmawiamy klientom niektórych usług - mówi Maciej Maniewski. - Coraz częściej prosimy klientów o specjalne oświadczenia, że pewne rzeczy wykonujemy na ich odpowiedzialność.
Co jednak w przypadku, gdy nożyczki i farba już poszły w ruch, a efekt zabiegów zdecydowanie nas nie zadawala?
- Przysługują nam dwa roszczenia: roszczenie o odszkodowanie i roszczenie o zadośćuczynienie - tłumaczy Eliza Kuna. - To są często pojęcia mylone przez klientów. Odszkodownie to jest to jest ta szkoda, której doświadczyliśmy, czyli np. koszt naszej usługi fryzjerskiej plus koszt drugiej usługi fryzjerskiej, która to naprawiała i ewentualnie koszty dojazdów czy utracone zarobki (w związku z tym, że poszliśmy na zwolnienie lekarskie). Ta kwota z reguły jest niższa, ponieważ rekompensuje wprost koszty, które ponieśliśmy. Druga kwota, która jest wyższa, to jest zadośćuczynienie, czyli rekompensata za cierpienie psychiczne. W Stanach te kwoty idą w miliony. W Polsce pozwy przeciwko fryzjerom to przypadki sporadyczne, a zadośćuczynienia wynoszą kilka, kilkanaście tysięcy złotych.