Blisko ludziCóreczko, przedstawiam ci twoją kaczuszkę

Córeczko, przedstawiam ci twoją kaczuszkę

Długo zastanawiałam się jak ją nazwać. Pamiętam z dzieciństwa jakieś koszmarne określenia, które nigdy nie kojarzyły mi się z tym, co miały określać. Jakieś bułeczki i muszelki. Kilkuletnia wersja mnie zaglądała sobie między nogi i za cholerę żadnej bułeczki tam nie widziała.

17.08.2011 | aktual.: 19.10.2011 11:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Długo zastanawiałam się jak ją nazwać. Pamiętam z dzieciństwa jakieś koszmarne określenia, które nigdy nie kojarzyły mi się z tym, co miały określać. Jakieś bułeczki i muszelki. Kilkuletnia wersja mnie zaglądała sobie między nogi i za cholerę żadnej bułeczki tam nie widziała. Dlatego, kiedy przyszedł czas na „tę” rozmowę z córką postawiłam na starą, oswojoną, zawsze aktualną „cipkę”.

- Ty słyszałaś co TWOJA córka powiedziała?! - usłyszałam kilka lat temu od oburzonego taty dziatwy (ciekawe, że zawsze gdy jest jakaś kraksa, dziecko ma nagle jednego rodzica). Był czas kąpieli i Młoda, wtedy niespełna czteroletnia, stojąc sobie nago pod prysznicem oświeciła tatę co ma tam na dole. Cipkę.

Nie wiadomo czemu to słowo ma jakąś moc tajemną, która potrafi wiele osób zamienić w słup soli. Nie wiedzą, co powiedzieć, jak zareagować: roześmiać się, pominąć milczeniem, ukryć zażenowanie czy zaprezentować je w pełnym wymiarze? Jakoś siusiaki i pisiole nie mają takiej siły rażenia. Cipka za to może zamienić dorosłego w bełkoczącego, roztrzęsionego osobnika z rumieńcem wstydu na twarzy.

Z drugiej jednak strony, jak inaczej nazwać TO miejsce? Mam znajome mamy, które postawiły na edukację w stylu hardcore i przedstawiły córki pochwie lub waginie. Dla mnie jakoś wagina w - za przeproszeniem - ustach przedszkolaka brzmi okropnie!

Nie mogę też przekonać się do tych wszystkich sekrecików, myszek, muszelek, kaczuszek czy innych infantylnych idiotyzmów, z których część usłyszałam w dzieciństwie, a część wygrzebałam w ramach „researchu” w Internecie. No proszę was, kaczuszka? Czemu nie pliszka? Albo - idąc wodnym tropem - ropuszka? No i co mam za kilka lat powiedzieć synowi - że ma gąsiorka? Skąd te pomysły?

Największy problem z odpowiednim nazewnictwem mają dorośli - dzieci szybko „kupują” to, co „sprzedają” im rodzice i stosują to w bez żenady, oporów, a czasem nawet z przesadzonym entuzjazmem, szczególnie jak wyczują, że dorośli mają dziwną minę, kiedy usłyszą TO właśnie słowo.

Całe szczęście cipka powoli zostaje odczarowywana. Doczekała się Wielkiej Księgi na swój temat, siusiaki zresztą też. A feministyczne grupy w tym roku już po raz drugi zorganizowały Dni Cipki. Wydarzenie to ma na celu m.in. „przełamać tabu otaczające kobiece narządy płciowe”. Z opisu znalezionego na ich stronie wynika, że to święto kobiecej seksualności i cielesności, którego uczestniczki starają się znaleźć wspólny język na opisanie kobiecych doświadczeń. I chwała organizatorkom za to.

Gronu Wielce Oburzonych (a przy takich tematach zawsze się takie znajduje) mówię z góry, że nie jest moim celem promowanie jakichś bezeceństw i rozwiązłości oraz korumpowanie niewinnych dziecięcych umysłów. Chodzi o najzwyklejszą w życiu edukację. Dziecko w wieku przedszkolnym powinno umieć nazwać swoje części ciała.

Na jednym z portali znalazłam celną uwagę pewnego seksuologa, który ze złością dopytywał się: skoro uczymy dzieci, że ucho to ucho, a noga to noga, to czemu pokazując cipkę mówimy o kaczuszce?
No właśnie, czemu?

ma/(kg)

Komentarze (2)