Córka polskiego emigranta została gwiazdą. Tu traktują ją po królewsku
Relacjonują każdy jej dzień, zaglądają do domu i w papiery rozwodowe. Kiedy Tamara rozstawała się z mężem, tysiące Indonezyjczyków zastanawiało się, jak to się stało, że ich ulubienica ma jakieś rysy w tym idealnym życiu, którym dzieli się ze wszystkimi. Tu mówią o niej jako indonezyjskiej Cindy Crawford. A pochodzi z Polski.
02.11.2016 | aktual.: 06.11.2016 20:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tamara Bleszynski w Indonezji traktowana jest jak królowa. Rozkochała w sobie tłumy i nie jest to w żaden sposób przesada. Kilka tygodni temu przyjechała do Polski. To była jej pierwsza wizyta w ojczyźnie zmarłego już ojca. Spotykamy się w Gdyni, w jednym z hotelów w centrum miasta. Od razu zwraca na siebie uwagę – nie tylko dlatego, że towarzyszy jej prywatny operator z największej indonezyjskiej stacji telewizyjnej. Wysoka, pewna siebie brunetka ma w sobie coś, co przyciąga wszystkich dookoła.
Na statku po nowe życie
Wycieczka Tamary do Trójmiasta nie jest przypadkowa. To właśnie w Gdyni przed wieloma laty studiował jej tata – Zbigniew Bleszyński. Był marynarzem, w trakcie drugiej wojny światowej miał trafić na Sybir – jak dokładnie wyglądała ta część jego życia, nie wie nikt. W latach 50., gdy sytuacja polityczna w kraju zaczęła się zmieniać, postanowił wyemigrować. Trafił do Holandii, w której nie zabawił jednak długo. Na statku dotarł do Indonezji, gdzie zaczął zupełnie nowe życie.
Historia Zbigniewa i jego rodziny mogłaby bez problemu posłużyć jako inspiracja do filmowych scenariuszy. Życie Bleszyńskiego było jak urzeczywistniający się sen emigranta o lepszym świecie. Azja dała Zbigniewowi nie tylko nowy dom, pracę (zajmował się hotelarstwem i gastronomią), ale też miłość.
Poznał Faridę Gasik, pochodzącą z grupy etnicznej Sundajczyków, wywodzących się z zachodniej części Jawy. – To było takie prawdziwe love story. Tata żył już jakiś czas w Indonezji, więc gdy się pierwszy raz spotkali, nie było między nimi bariery językowej. I tak to się jakoś potoczyło... – opowiada Tamara.
Jak Tamara została Cindy
Bleszynscy byli wyjątkową rodziną. Zbigniewowi i Faridzie urodziło się czworo dzieci. Peter, David, Teresa i Tamara. Peter po latach wyjechał do Stanów, by dziś pracować dla Microsoft, Tamara i Teresa związały swoje życie z show-biznesem.
Droga Tamary na ekrany telewizorów Indonezyjczyków długa nie była. Skończyła szkołę podstawową, po czym rodzice wysłali ją do Perth w Australii. Tam uczyła się w szkole aktorskiej, grała w pierwszych spektaklach. Po godzinach biegała na przesłuchania, gdzieś w międzyczasie dorabiała w wypożyczalni rowerów. Szybko zrozumiała, że romans z show-biznesem nie zawsze się opłaca, więc chciała zapewnić sobie plan B. Równocześnie uczyła się więc w szkole ekonomicznej.
- Wróciłam do Indonezji i chciałam pracować jako aktorka. Tak się stało, że zaczęłam karierę od modelingu. Ludzie cały czas zwracali uwagę na mój wygląd. Wyglądałam trochę jak Indonezyjka, trochę jak Europejka. Dla nich byłam na swój sposób wyjątkowa, oryginalna – opowiada.
Tamara była dla miejscowych zjawiskiem. Dobrze zdawała sobie sprawę, że to uroda zapewni jej sukces. W indonezyjskiej kulturze od lat panuje przekonanie, że to, co bielsze, jest lepsze. W czasach kolonializmu Indonezyjczycy za wszelką cenę starali się dorównać Holendrom. Nie tylko uczyli się ich języka, nosili zachodnie ubrania, z czasem pojawiły się zabiegi wybielające. Rozjaśnianie cery to jednak nie tylko wymysł rodem z Dżakarty. Wybielają się dziś Wietnamczycy, czy gwiazdy Bollywood. Tamara europejskie rysy odziedziczyła we krwi.
Skorzystała z tego, że coraz więcej ludzi z branży zwracało na nią uwagę. Wielu powtarzało jej, że jeśli naprawdę chce być kimś, to powinna zmienić nazwisko, bo z tym, które ma, to nie da się nic zrobić. – Stanowczo odmawiałam za każdym razem. Jestem dumna ze swoich polskich korzeni i nie mam ani nie miałam zamiaru się ich pozbywać – mówi. Pierwszym zleceniem, jakie dostała, była kampania mydła Lux, którego została twarzą. Każdą następną pracę dobierała z większą uwagą. Za udział w reklamach płaciły jej wielkie koncerny – Nivea, Samsung, Kia.
- Mój styl to mój podpis. Bądź sobą, pokaż swój własny styl, swoje wewnętrzne piękno – przekonywała z ekranów telewizorów, aż wreszcie okrzyknięto ją indonezyjską Cindy Crawford.
Kariera aktorki była kolejnym etapem w jej życiu. - Pierwsza rola? Byłam czarnych charakterem, złą ciotką. Byłam mocno zestresowana, bo na co dzień robiłam coś zupełnie innego, a tu nagle program telewizyjny – wspomina Bleszynski.
Potem kontrakty zaczęły spływać coraz częściej. Indonezyjczycy szczególnie pokochali jej role w telenowelach. Te popularnością dorównują legendarnym hitom ze Stanów Zjednoczonych. Indonezyjskie „Dynastie” i „Mody na sukces” stały się chlebem powszednim dla Bleszynski. Nie zabrakło jednak w jej dorobku ról filmowych (nazbierało się ich w sumie 12). Była m.in. kobietą-motylem w filmie o superbohaterach (głównym bohaterem był człowiek-gekon). Każde kolejne produkcje były większymi sukcesami, za co została kilkukrotnie doceniona (nominacje do nagród SCTV Awards, Panasonic Awards, SWA Awards, Marketing Magazine, Johnny Andrean Awards, Yahoo! OMG Awards i Celebrity Awards).
Gwiazdą być
Popularność ma swoje blaski i cienie, co lubią powtarzać gwiazdy. Nie inaczej jest w przypadku Tamary. Indonezyjczycy uważnie śledzą dziś jej życie prywatne, o którym ona nie lubi opowiadać.
Najbardziej odczuła to, gdy rozwodziła się z pierwszym mężem. Z Teuku Rafly Pashą była 10 lat. Mieli razem syna. Rozeszli się w 2007 roku, a gazety plotkarskie nie dawały im spokoju. Nikomu nie chciało się wierzyć, że idealna Tamara ma jakieś wady. Potem zaczęły się spekulacje, którego rodzica ich syn lubi bardziej, a w gazetach publikowano nawet wypowiedzi nauczycielek chłopaka. Po 3 latach od pierwszego rozwodu Tamara związała się z Mikem Lewisem. Także to małżeństwo jej nie wyszło. Wiadomości o rozwodzie rozeszły się w 2012 roku, a Tamara częściej niż z filmami miała do czynienia z nowymi biznesami. Jest ambasadorką kilku prestiżowych marek kosmetycznych, działa charytatywnie, jest współzałożycielką restauracji (w której czasem pracuje jako szef kuchni).
Najcieplej opowiada jednak nie o roli bizneswomen, ale o swojej rodzinie. – Jestem bardzo podobna do taty. Zawsze powtarzał, by być szczerym wobec ludzi. Mówił: „nigdy nie bierz nic za pewnik” albo: „pamiętaj, że masz w sobie polską krew. My Polacy zawsze walczymy do końca i łatwo się w życiu nie poddajemy!”. Gdy byłam młodsza, uważałam, że to, co mówi, jest przesadzone. Dorosłam i wszystko to zrozumiałam. Jego rady będę pamiętała do końca życia. Mama z kolei nauczyła mnie szacunku do innych. Pewnie gdyby nie oni, byłabym rozpieszczoną dziewuchą – opowiada Tamara.
Zbigniew Bleszyński zmarł kilka lat temu. Dom, w którym mieszkał, spłonął, a razem z nim wszystkie informacje o jego wcześniejszym życiu. Tamara o jego historii wie niewiele, także sama Polska była dla niej jeszcze do niedawna niewiadomą. Jakiś czas temu skontaktowała się z polską ambasadą, a urzędnicy zorganizowali jej przyjazd do kraju.
- Kocham historię, więc wizyta w Polsce jest niesamowitym przeżyciem. Odwiedziłam kilka trójmiejskich muzeów, historycznych miejsc... No i polska kuchnia! Próbowałam pierogów. Wyśmienite – przyznaje i już planuje kolejne wizyty w rodzinnym kraju taty. Całą swoją podróż dokumentowała na Instagramie i Twitterze. Spotkanie z polskimi krewnymi relacjonowała także indonezyjska telewizja.
- Ludzie zastanawiają się, co będą robić za 10, 20 lat i więcej. A kto to może przewidzieć? Najważniejsze jest to, by żyć tu i teraz. Cieszyć się każdą chwilą, spędzać czas z rodziną. W przyszłości na pewno chcę grać w filmach, prowadzić restaurację, podróżować, pokazać swoim dzieciom Polskę, promować Polskę w Indonezji – dodaje Tamara.