Córka potwora. "Musiał to robić. Inaczej naziści zemściliby się na nas"
27.01.2017 13:09, aktual.: 27.01.2017 19:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Była piękną kobietą, zachwycano się jej urodą, gdy paradowała po wybiegu na pokazach domu mody Balenciaga. Po skończeniu kariery modelki przez 35 lat pracowała w butiku w Nowym Jorku. Brigitte Höss skrywała jednak mroczną tajemnicę. Dzieciństwo spędziła w luksusowej willi nieopodal obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. Jej ojciec - Rudolf Höss podczas II wojny światowej był komendantem tego obozu. Z okien na piętrze mogli obserwować kominy krematorium. Kiedy wojna się skończyła, jej ojciec za swoje zbrodnie został skazany na śmierć. Jak potoczyły się losy ponad 80-letniej dziś Brigitte?
KL Auschwitz-Birkenau, znajdujący się w okolicy Oświęcimia, tylko z nazwy był obozem koncentracyjnym. Tak naprawdę stanowił wielką maszynę do zabijania ludzi, których III Rzesza chciała się pozbyć. Szacowano, że przy tak ciężkiej pracy i przy tak ubogim wyżywieniu człowiek nie mógł przeżyć więcej niż trzy miesiące. Obóz był też miejscem masowej eksterminacji Żydów z całej Europy. Zginęło tam ich około miliona, głównie w komorach gazowych.
Jednak nie wszyscy cierpieli w czasie wojny. W pobliżu obozu znajdowała się willa, w której w luksusach żył Rudolf Höss, komendant obozu, wraz z rodziną. Służbę rekrutowano spośród więźniów, a ściany były ozdobione drogocennymi dziełami sztuki, które zostały odebrane Żydom kierowanym do komór gazowych. Brigitte mieszkała tam od 7 do 11 roku życia. Wraz z czwórką rodzeństwa nie mieli pojęcia, że ich ojciec jest komendantem obozu zagłady. W weekendy jeździli konno, hodowali też owczarki niemieckie.
Brigitte odważyła się opowiedzieć o swojej przeszłości dopiero niedawno, gdy skończyła 80 lat i zdiagnozowano u niej nowotwór. Ze zrozumiałych przyczyn nie zgadza się na sesje zdjęciowe, nie podaje też swojego obecnego nazwiska. – Na świecie żyją szaleni ludzie. Mogliby spalić mój dom lub coś w tym stylu – mówi w rozmowie z dziennikarzem "Washington Post". Jak potoczyły się jej losy?
Inge-Brigitte Höss urodziła się 18 sierpnia 1933 roku. W młodości przenosiła się wraz z rodziną z jednego obozu koncentracyjnego do drugiego. Jej ojciec piastował bowiem coraz wyższe funkcje w szeregach SS. Gdy miała rok, przenieśli się w pobliże Dachau. Gdy skończyła cztery lata – do Sachsenhausen.
W końcu Höss został komendantem obozu Auschwitz, gdzie Brigitte spędziła ponad cztery lata swojej młodości. Nie miała pojęcia o tym, co dzieje się za ogrodzeniem. Bardziej interesowała ją miejscowa stadnina koni.
Kiedy było już pewne, że Niemcy przegrają wojnę, rodzina Hössów chciała uciec do Ameryki Południowej. Dla komendanta KL Auschwitz było już jednak za późno. Został uznany współwinnym śmierci ponad 1,1 miliona Żydów, 10 tysięcy Cyganów, wielu więźniów politycznych i członków opozycji. W 1947 roku wykonano wyrok. Powieszono go na terenie obozu w Oświęcimiu. Dodajmy, że 27 stycznia przypada 72. rocznica wyzwolenia obozu.
Zobacz też: Ponad 16 tys. przedmiotów ofiar Auschwitz-Birkenau
Po wojnie rodzina nie miała łatwego życia. Brigitte mieszkała w Niemczech wraz z matką Hedwigą i czwórką rodzeństwa. Przez swoje powiązanie z nazizmem żyli w skrajnej nędzy.
W latach 50. Brigitte opuściła Niemcy i postanowiła rozpocząć nowe życie w Hiszpanii. Przez trzy lata pracowała jako modelka w domu mody Balenciaga. Zachowało się nawet kilka fotografii z tego okresu. Widzimy na nich szczupłą i urodziwą blondynkę.
W 1961 roku kobieta wyszła za Amerykanina irlandzkiego pochodzenia, który pracował jako inżynier w Madrycie. Opowiedziała mu o swojej przyszłości. Mężczyzna był wyrozumiały i stwierdził, że była „taką samą ofiarą jak wszyscy”. Zawarli niepisaną umowę, że nigdy więcej nie będą o tym rozmawiać.
Po ślubie mieszkali m.in. w Liberii, Grecji, Iranie i Wietnamie. W końcu, w 1972 roku, wraz z dwójką dzieci przenieśli się na stałe do Waszyngtonu.
Brigitte miała problemy z tym, żeby zaadaptować się do nowych warunków. Pomimo tego, że nie znała dobrze języka angielskiego, dostała pracę na pół etatu w butiku. Co ciekawe, właścicielką sklepu była Żydówka. Brigitte wspomina, że poczuła wewnętrzną potrzebę wyznania jej prawdy o swoim pochodzeniu. Na szczęście jej szefowa była wyrozumiała i stwierdziła, że nie jest winna nazistowskich zbrodni. Kobiety pracowały razem przez 35 lat.
Córka Hössa nie zaznała jednak stabilizacji w życiu prywatnym. W 1983 roku rozwiodła się z mężem. Często widuje swoje wnuki. Przyznaje jednak, że nigdy nie rozmawiała z nimi o swojej przeszłości.
Jej matka wielokrotnie odwiedzała ją w Waszyngtonie, począwszy od 1960 roku. Umarła w późnych latach 80., kiedy była z wizytą u córki. Reszta jej rodzeństwa mieszka w Niemczech. Jeden brat nie żyje. Jedyny członek jej rodziny, który przyznał się do pokrewieństwa z Hössem, to jej bratanek Rainer. Kiedyś powiedział: gdybym wiedział, gdzie pochowano mojego dziadka, nasikałbym na jego grób.
Jak Brigitte ocenia swojego ojca? Nie neguje Holocaustu ani jego zbrodni. Sądzi jednak, że chociaż straszliwie się mylił, w gruncie rzeczy był dobry. - Był najmilszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam – mówi Brigitte. – Był dla nas bardzo dobry.
Opowiada też, że jej ojciec zdawał się być „smutny w środku”. Uważa, że na wiele rzeczy nie miał wpływu. – Musiał to robić. Inaczej naziści zemściliby się na nas, jego rodzinie. Tak samo było w przypadku wielu innych SS-manów - tłumaczy.
Bridgitte nie dowierza jednak, że w Auschwitz zginęło aż tyle osób. – Skoro tak było, skąd nagle znalazło się tyle świadków? - zastanawia się. Kiedy pyta się ją, dlaczego w takim razie jej ojciec przyznał się do odpowiedzialności za śmierć ponad miliona Żydów, twierdzi, że Brytyjczycy prawdopodobnie zmusili go do takich zeznań.
A gdy ktoś pyta ją o ojca, odpowiada, że zginął w czasie wojny, bez wdawania się w szczegóły.