Czy feministka może mieć biust? Emma Watson odpowiada na zarzuty o hipokryzję
Nazwisko Emmy Watson niemal codziennie przewija się przez media. I nie ma to związku wyłącznie z promocją jej najnowszego filmu, musicalowej adaptacji disneyowskiego hitu „Piękna i Bestia”. Równie często, co o Emmie-Belle, mówi się o Emmie-feministce. A ostatnio – hipokrytce. Krytycy uznali bowiem, że Watson, walcząca o prawa kobiet ambasadorka ONZ, popełniła błąd, odsłaniając część piersi na jednej z fotografii w ostatnim numerze „Vanity Fair”. Co na to sama zainteresowana?
08.03.2017 | aktual.: 08.03.2017 12:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Emma Watson pojawiła się na okładce „Vanity Fair”. Świetny reportaż ze spotkania z gwiazdą napisał Derek Blasberg. Emma opowiadała o swojej miłości do literatury, o tym, jak traktuje fanów i o tym, dlaczego chciała zrezygnować z aktorstwa. Jednak te wiadomości nie miały szans przebić się przez medialny szum, jaki wywołało jedno zdjęcie 26-letniej aktorki: Watson ubrana w białą, ażurową pelerynę Burberry pokazała fragment nagiej piersi. Zdjęcie totalnie zgodne z nawet najbardziej restrykcyjnymi zasadami Facebooka czy Instagrama (żadnego rowka, sutków czy nawet konturu pełnej piersi), wywołało lawinę krytyki. Emmie oberwało się za to, że jako feministka pokazała ciało.
Jako pierwsza skrytykowała ją Julia Hartley-Brewer, brytyjska dziennikarka radiowa i komentatorka. Na Twitterze napisała: „Feminizm, feminizm, dysproporcja płac… dlaczego, ach dlaczego nie traktują mnie serio… feminizm… och, a tutaj są moje cycki!” Dziennikarka wytłumaczyła, że jej zdaniem takie zachowanie to hipokryzja. “Najpierw narzeka, że kobiety są seksualizowane, a potem sama siebie seksualizuje w pracy.”
Do grona krytyków Emmy Watson dołączył też dziennik „The Independent”, a konkretnie - Biba Kang, dziennikarka i blogerka, która w swoim tekście zastanawiała się, czy fotografia Watson była aktem sprzeciwu przeciwko patriarchatowi czy może wynikała z niewiedzy samej aktorki. Autorka, młoda kobieta, w leadzie tekstu poszła jeszcze o krok dalej, twierdząc, że problem z byciem kobietą polega na tym, że często nie da się rozróżnić, czy nasze pragnienia są nasze, czy może „zaprogramowane”. Czyli, nie dość, że Watson nie była w stanie podjąć świadomej i mądrej decyzji, to jeszcze była zbyt głupiutka, by to zrozumieć.
Na szczęście w sieci nie zabrakło głosów poparcia dla Watson i jej postawy. Sam Smethers, szefowa Fawcett Society, organizacji walczącej o równość i prawa kobiet powiedziała wprost: - Emma Watson zrobiła więcej dla kobiet i młodych dziewcząt niż większość z nas razem wzięta. Więc nie wiem, dlaczego jej decyzja jest krytykowana. Jest silną kobietą, która pozuje do wysmakowanego zdjęcia. Nie jest wykorzystywana, ma pełną kontrolę i używa swojego ciała w sposób pozytywny - podsumowała.
Jednak największym sprzymierzeńcem Watson okazała się Gloria Steinem, niewątpliwie największa feministyczna ikona naszych czasów, która prywatnie jest mentorką i przyjaciółką 26-letniej Brytyjki. Dziennikarze TMZ złapali Steinem na lotnisku w Los Angeles i zapytali wprost: Emma Watson jest krytykowana za zbyt seksowną stylizację. Czy feministki mogą nosić seksowne ubrania? Steinem roześmiała się i powiedziała: "Tak, feministki mogą nosić co im się k...wa podoba. Powinny mieć możliwość wyjść na ulicę nago i czuć się bezpiecznie."
A co na to sama zainteresowana? W wywiadzie dla agencji Reuters Emma Watson przyznała, że nie rozumie zamieszania wokół zdjęcia z odsłoniętym biustem i tego, jak ma się ono do feminizmu. - W feminizmie chodzi o dawanie kobietom wyboru. Feminizm nie jest kijem, którym można okładać kobiety. Chodzi o wolność, o wyzwolenie, równość. Naprawdę nie wiem, co mają do tego moje cycki! - oburzyła się. Dan Stevens, filmowa Bestia z najnowszego kinowego hitu, w którym gra z Watson, chyba nie do końca orientował się, o co oskarżana jest Emma. Zapytał więc, co mówią o niej ludzie. - Mówią, że nie mogę być feministką i... - zaczęła Watson. - I mieć cycków? - dokończył z niedowierzaniem aktor.
Mina Stevensa chyba najlepiej podsumowuje “kontrowersje” wokół zdjęcia Watson. Jest rzeczą co najmniej dziwną, że w 2017 roku oczekujemy od kobiet walczących o równouprawnienie odcięcia się od własnych ciał. Co ciekawe, nawet socjolożki zajmujące się feminizmem nierzadko postulują, aby kobiety odstawiły swoje ciała na drugi plan. Dr Finn Mackay z University of West England zapytana przez BBC o sytuację Watson powiedziała: „Najbardziej radykalną rzeczą, jaką kobiety mogą zrobić w dzisiejszych czasach, jest nie zdejmować ubrań, otworzyć usta i wygłaszać polityczne tezy.”
Jedno jest pewne - szum wokół zdjęcia i postawy Watson na nowo otworzył dyskusję wokół tego, co to oznacza być feministką. Jak w każdej grupie, tak i wśród samych feministek, definicji są miliony. Niektóre nie zgadzają się z „popowym feminizmem” jaki uprawia Beyonce, głosząc równość a nawet - wyższość kobiet, a jednocześnie wpisując się w narzucone przez mężczyzn kanony kobiecego piękna. Z drugiej strony Hillary Clinton nieustannie spotykała się z zarzutami, że nie jest wyjątkowo kobieca, zaś Margaret Thatcher w czasach, gdy przewodziła brytyjskiemu rządowi, musiała przerabiać swoje stroje, aby być braną bardziej serio przez mężczyzn w parlamencie. W którąkolwiek stronę by nie spojrzeć, kobiety nieustannie są krytykowane nie tylko za to, co robią i mówią, ale też za stroje i pozy, w których to robią. Co tylko pokazuje, że w kwestii feminizmu jest jeszcze wiele do zrobienia, skoro z całego, ogromnego materiału dotyczącego osiągnięć młodej kobiety wyciągnięto jedno zdjęcie i z niego, a konkretnie z fragmentu piersi uczyniono clue dyskusji rzekomo traktującej o feminizmie.