Czy szkoły uwodzenia naprawdę działają?
Masz problemy z nawiązaniem kontaktu z płcią przeciwną? A może nie umiesz stworzyć stałego związku? Szkoły uwodzenia, które wyrastają jak grzyby po deszczu, oferują ci idealne rozwiązanie twojego problemu. Wystarczy parę dni, a czasami nawet godzin, żeby z „życiowego fajtłapy” przeobrazić się w rasowego podrywacza – tak przynajmniej deklarują prowadzący. Czy jednak szkoły uwodzenia naprawdę działają?
Masz problemy z nawiązaniem kontaktu z płcią przeciwną? A może nie umiesz stworzyć stałego związku? Szkoły uwodzenia, które wyrastają jak grzyby po deszczu, oferują ci idealne rozwiązanie twojego problemu. Wystarczy parę dni, a czasami nawet godzin, żeby z „życiowego fajtłapy” przeobrazić się w rasowego podrywacza – tak przynajmniej deklarują prowadzący. Czy jednak szkoły uwodzenia naprawdę działają?
Od pewnego czasu media prześcigają się w publikacji wywiadów z osobami, które prowadzą szkoły uwodzenia. Oferta takich kursów jest skierowana głównie do mężczyzn. Jakich umiejętności można nauczyć się w czasie szkolenia? Właściwie wszystkich, o jakich można pomyśleć w kontekście kontaktów z płcią przeciwną: wywierania wpływu, flirtowania, ale też nawiązywania trwałych relacji, utrzymywania szczęścia w związku oraz sztuki zadowolenia partnera/ki w sypialni. Prowadzący szkolenia gwarantują sukces, przedstawiając się nieraz jako osoby, które same z „brzydkiego kaczątka” zamieniły się w rasowych uwodzicieli.
Ceny takich kursów wahają się od kilku złotych za SMS-a do nawet paru tysięcy złotych za rozbudowany, wielodniowy warsztat wraz z coaching’iem i częścią praktyczną. Czy warto? Prowadzący szkolenia twierdzą, że tak. Na stronach oferujących takie usługi czytamy o tym, jak poznane umiejętności zmienią nasze życie, oczywiście na lepsze. Jeżeli natomiast nie skorzystamy ze szkolenia, będziemy nadal funkcjonować jako „przegrańcy”, którymi nikt się nie interesuje.
Pięknie brzmi, ale czy to wszystko rzeczywiście działa? Na witrynach internetowych kursów możemy zapoznać się z opiniami absolwentów szkoleń. Wszyscy są zachwyceni i opowiadają o swoich miłosnych podbojach, jakich doświadczyli po ukończeniu serii warsztatów. Dodatkowo, w wypowiedziach używają dziwnych, niszowych terminów, niezrozumiałych dla przeciętnego człowieka, który nie przeszedł szkolenia: „Każdy z nas otworzył kilka setów, wyizolował i świetnie się bawił. (…)Później wzięliśmy dwa króliki ze sobą do kolejnego baru, a kolejny dwu-set poinformowaliśmy gdzie idziemy i obiecały przyjść” – pisze jeden z uczestników. Dodaje też, jak wiele zyskał na kursie: „Zmieniłem swoje nastawienie, dostałem kopa, czuję się jak nowy, lepszy człowiek. I to wszystko widać, zmieniła się nawet moja postawa.”
Trudny wybór
Czy naprawdę warto zainwestować swoje pieniądze w warsztaty uwodzenia? - Wszystko zależy od tego, jaką strategię przyjmują trenerzy na danym kursie – twierdzi dr hab. Katarzyna Popiołek, psycholog, dziekan katowickiego oddziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Jeżeli na kursach panuje atmosfera flirtu i lekkiego erotyzmu, ale uczestnik czuje się tam akceptowany, uczy się budowania dobrych relacji, nabiera pewności siebie, to wszystko jest w porządku.
- Problem pojawia się dopiero wtedy, kiedy tzw. szkoła uwodzenia próbuje zrobić z nas ludzi, którymi nie jesteśmy – dodaje ekspert Katarzyna Popiołek z SWPS - Co z tego, że poznamy cały repertuar gestów i zdań, które w teorii mają z nas uczynić doskonałego podrywacza, skoro wewnątrz jesteśmy nieśmiałymi, delikatnymi ludźmi? Choćbyśmy nie wiem jak się starali, cała akcja wypadnie sztucznie i niewiarygodnie. Zadajmy sobie pytanie: jeśli nie jestem Penelope Cruz, to czy udając ją odniosę sukces?
Wiele szkół uwodzenia oferuje całą gamę metod o dziwnych nazwach, niespotykanych w głównych nurtach psychologii. Prowadzący szkolenia często nie mają żadnego przygotowania merytorycznego z wykładanej przez siebie dziedziny. Nierzadko twierdzą, iż suchą teorię wolą zastąpić skuteczną i wypróbowaną praktyką, a ich własny sukces jest gwarancją powodzenia kursantów. Pytanie brzmi, czy to, co poskutkowało w przypadku paru osób, na pewno odniesie efekt w odniesieniu do wszystkich? - Ciężko jest zaufać szkołom uwodzenia – zauważa Katarzyna Popiołek . - Każdy człowiek ma inne cechy, które mogą być pociągające dla potencjalnego partnera. W jednym można zakochać się bardzo łatwo i szybko, inną osobę trzeba lepiej poznać.
Coraz bardziej samotni
Dlaczego kursy uwodzenia cieszą się niesłabnącą popularnością? Czy nie potrafimy już samodzielnie znaleźć sobie partnera? Nie wydaje się przecież, żeby umiejętność uwodzenia była kluczowym elementem życiowego sukcesu. Prowadzący szkolenia sami zresztą zaznaczają, że ich uczniowie są z niemal każdej grupy wiekowej i pochodzą z najróżniejszych warstw społecznych. Czasami osiągnęli spory sukces finansowy, mają wielu przyjaciół, jednak do szczęścia brakuje im ciepła i oparcia w kimś bliskim.
- Samotność w naszych czasach bierze się z faktu, że często nie mamy możliwości spotykania się przez dłuższy czas z pewną grupą ludzi – mówi dr hab. Katarzyna Popiołek, prof. SWPS. - Przeważnie szukamy partnerów w krótkich, powierzchownych kontaktach na dyskotekach, przykładamy ich do pewnego wcześniej ustalonego wzoru i na tej podstawie decydujemy, czy warto z taką osobą umówić się na kolejne spotkanie. Nie dość, że w ten sposób narażamy się na liczne pomyłki, to w dodatku nasz wzorzec może okazać się nietrafny – dodaje ekspertka.
- Obecnie dużo mówi się o samotności w Nowym Jorku – kontynuuje Katarzyna Popiołek. –W tym mieście randki nierzadko ustawiane są przez innych ludzi, często znajomych. Nowojorczyk umawia się z potencjalnym kandydatem na spotkanie i od razu decyduje, czy warto kontynuować tę znajomość. Tymczasem bardzo ciężko poznać kogoś w trakcie zaledwie paru godzin rozmowy. To samo dzieje się współcześnie z młodymi ludźmi, którzy uważają, iż warto szybko poinformować drugą osobę, czy dana znajomość ma sens, żeby być w porządku wobec siebie nawzajem. Ja natomiast uważam, iż warto się poznawać, otwierać, „czytać swoje książki”. Budowanie bliskości wymaga czasu.
Ekspertka jest zdania, że w dzisiejszych czasach, zamiast zapisać się do szkoły uwodzenia, warto przystąpić do grona ludzi, którzy dzielą podobne do nas zainteresowania, np. do klubu żeglarskiego. W takiej grupie możemy dokładnie się poznać, odkrywać swoje wady i zalety, budować bliskość, a tym samym bardziej świadomie zdecydować, z kim chcielibyśmy się związać.
- Pamiętajmy także, że tzw. „druga połówka” to mit. Jest wiele osób, które mogą być dla nas dobrymi partnerami – zaznacza Katarzyna Popiołek. - Związek z drugim człowiekiem jest decyzją, którą musimy świadomie podjąć, w przeciwnym razie na horyzoncie zaczną pojawiać się trzecie, czwarte i piąte „połówki”. Dobrą metaforą jest postać Małego Księcia, który spośród setek róż wybrał tę jedyną. Chociaż nikt nie jest idealny, akceptujemy tę drugą osobę i chcemy budować z nią relację.
Jak mądrze zdecydować?
Jeżeli ktoś mimo wszystko chciałby skorzystać z oferty szkoły uwodzenia, ważny jest mądry wybór odpowiedniego kursu. - Chętny powinien przede wszystkim sprawdzić osoby, które prowadzą zajęcia – tłumaczy Katarzyna Popiołek z SWPS. - Czy są to ludzie z odpowiednim wykształceniem, najlepiej psychologicznym, a może kursy prowadzi osoba zupełnie niezwiązana z tematem? Czy celem jest umiejętność otwarcia się na innych ludzi, nawiązywanie dobrych, trwałych kontaktów, czy też szkolenie kolekcjonerów łatwych, chwilowych zdobyczy? W dzisiejszych czasach trzeba wystrzegać się naciągaczy.
To jednak nie jedyna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę. - Koniecznie należy sprawdzić także intencje szkoły. Czy z oferty kursów wynika, że będziesz budował kompetencje społeczne, wiarę w siebie, czy może masz się wyuczyć powierzchownych technik /czytaj sztuczek/ i stereotypowych zachowań, które wcale nie muszą pasować do Twojej osobowości? W drugim przypadku omijaj taki kurs szerokim łukiem – zaznacza ekspertka.
(sr)