Czym możemy zarazić się u fryzjera
Z salonu fryzjerskiego najczęściej wychodzimy z pięknie uczesanymi i wymodelowanymi włosami, ale niekiedy również z… bardzo poważnymi chorobami – konsekwencjami braku higieny oraz lekceważenia obowiązku sterylizacji narzędzi.
27.02.2015 | aktual.: 27.02.2015 13:42
Z salonu fryzjerskiego najczęściej wychodzimy z pięknie uczesanymi i wymodelowanymi włosami, ale niekiedy również z… bardzo poważnymi chorobami – konsekwencjami braku higieny oraz lekceważenia obowiązku sterylizacji narzędzi. Kontrole sanepidu wykazują, że są to niestety dość częste sytuacje.
Kilka lat temu nałożono na zakłady fryzjerskie i kosmetyczne obowiązek posiadania specjalnego urządzenia do sterylizacji narzędzi. Przybory powinny być dezynfekowane w osobnym pomieszczeniu po każdorazowym użyciu.
Jak wygląda to w praktyce? Niedawno media poinformowały o kontroli śląskiego sanepidu w blisko 3,6 tys. tamtejszych salonów urody. Okazało się, że w połowie z nich stwierdzono poważne uchybienia. „Wiele kosmetyczek, fryzjerów czy pracowników salonów, gdzie np. można założyć sobie kolczyki czy zrobić tatuaż, nie ma pojęcia, jak dbać o higienę, by nie doszło do groźnych zakażeń. Dlatego muszą przyjść do powiatowych stacji sanepidu na kurs” - poinformowała w „Fakcie” Beata Kempa z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
Oczywiście problem nie dotyczy tylko Śląska. Łamanie podstawowych zasad higieny inspektorzy stwierdzają w zakładach fryzjerskich w całej Polsce. Niektóre, np. salon w jednym z lubelskich centrów handlowych, gdzie brakowało urządzeń do sterylizacji narzędzi, a na podłodze leżały ścięte włosy, bywają nawet zamykane przez sanepid.
Cicha epidemia
Salony fryzjerskie są niekiedy kontrolowane po skargach niezadowolonych klientów, ale większość z nas niestety nie zwraca uwagi na zaniedbania. Jednak warto pamiętać, że nieprzestrzeganie zasad higieny w takich miejscach i stosowanie niezdezynfekowanych albo niesterylnych narzędzi niesie poważne konsekwencje.
Podczas używania nożyczek, golarki, szczotki albo grzebienia może dojść do skaleczenia czy nawet niemal niewidocznego mikrourazu skóry, które stają się źródłem groźnych zakażeń. Na przyborach nie brakuje bowiem drobnoustrojów błyskawicznie przenikających do krwi, wywołujących choroby prowadzące niekiedy do śmierci.
Jednym z najpoważniejszych zagrożeń jest wirusowe zapalenie wątroby typu C, zwane „cichą epidemią naszych czasów”. Jego sprawcą jest wirus HCV, z którym żyje blisko 700 tys. Polaków. 85 proc. nie ma o tym pojęcia.
Przewlekła choroba przez długi czas nie daje praktycznie żadnych objawów, powoli niszcząc wątrobę. Do lekarza trafiamy zazwyczaj w ostatniej fazie, a diagnoza wskazuje wówczas marskość lub nowotwór. Nic dziwnego, że co roku z powodu wirusowego zapalenia wątroby typu C umiera ponad 8 tys. Polaków.
Jeszcze w latach 90. XX w. największe ryzyko zakażenia wirusem HCV niosła transfuzja krwi. Obecnie najczęściej dochodzi do niego podczas zabiegów medycznych, ale także wizyt w salonach tatuażu, zakładach kosmetycznych i fryzjerskich. Zachowanie zasad higieny jest niezbędne, ponieważ wirus wykazuje się dużą odpornością – aby się go pozbyć narzędzie muszą być sterylizowane przez przynajmniej 2 godziny w temperaturze 180 stopni.
Groźny wirus
Wirus HCV nie jest jedynym zagrożeniem podczas wizyty w salonie fryzjerskim. Za niebezpieczny uchodzi też wirus HBV, wywołujący wirusowe zapalenie wątroby typu B, zwane również żółtaczką wszczepienną. Choroba może mieć przebieg ostry lub przewlekły. W pierwszym przypadku objawy przypominają początkowo grypę (pojawia się gorączka, bóle stawów i mięśni, uczucie ogólnego osłabienia, brak łaknienia, nudności, wymioty oraz bóle brzucha). Później może występować zażółcenie białek oczu oraz skóry. W skrajnych wypadkach dochodzi do niewydolności wątroby i poważnego zagrożenia życia.
W ok. 5-10 proc. ostre zapalenie typu B przechodzi w postać przewlekłą. Przez kilka lat postępuje stopniowa degradacja wątroby, a z czasem pojawia się marskość i zmiany nowotworowe. Brak higieny w salonie fryzjerskim grozi również zakażeniem wirusem HIV, zwanym wirusem niedoboru odporności, który niszczy nasz system immunologiczny. Niekiedy przyczynia się do rozwoju śmiertelnie niebezpiecznej choroby, czyli AIDS.
Konsekwencją wizyty w zakładzie, którego pracownicy nie dbają o czystość narzędzi, może być również zainfekowanie organizmu gronkowcem – bakterią wywołującą zmiany skórne (zakażenia, trądzik, ropnie), a także zapalenie mieszków włosowych.
Uwaga na pajęczaki
Nieprzestrzeganie zasad higieny przez fryzjera skutkuje również nużycą, czyli chorobą wywołaną przez nużeńce – niewidoczne gołym okiem pajęczaki z gatunku roztoczy. Charakterystycznym symptomem schorzenia jest m.in. wypadanie rzęs i wystąpienie wydzieliny na brzegach powiek. Pojawiają się wówczas także objawy charakterystyczne dla zapalenia oka: świąd, pieczenie, nadwrażliwość na światło. Pajęczaki mogą powodować zapalenie spojówek, a nawet zespół suchego oka (stan zapalny powiek sprzyja nadmiernemu odparowywaniu łez).
Niekiedy nużeńce odpowiadają również za swędzenie, które odczuwamy w głębi kanału usznego. Czasami z ich powodu wypadają włosy. Niemal zawsze inwazja pajęczaków towarzyszy trądzikowi pospolitemu i różowatemu.
Od fryzjera możemy też wrócić z innymi pasożytami, np. świerzbowcami, które powodują charakterystyczną swędzącą wysypkę (cienkie wypukłe smugi i grudki). Swędzenie jest szczególnie nasilone nocą, gdy ciało się rozgrzewa.
RAF/(mtr), WP Kobieta