Dagmara złamała kręgosłup w parku trampolin. "Sparaliżował mnie ból i zaczęłam panicznie krzyczeć"
W niedzielę 2 lutego świat Dagmary runął. Dosłownie. 30-latka wybrała się razem z narzeczonym do jednego z warszawskich parków trampolin i niefortunnie upadła podczas wykonywania prostego ćwiczenia. Teraz leży w łóżku ze złamanym kręgosłupem. – Nie założę zbiórki pieniędzy, bo nie chcę jałmużny – zapewnia i jednocześnie mówi, w jaki sposób można jej pomóc.
05.02.2020 | aktual.: 05.02.2020 18:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Chodzę na trampoliny już od dawna i nigdy nie szarżuję. Ostatnim razem również skakałam spokojnie i powoli. W pewnym momencie chciałam upaść na pupę i odbić się do góry. Tego typu ćwiczenie wykonują nawet dzieci. I to na rozgrzewkę – wyjaśnia Dagmara Skwarska.
Podczas wykonywania akrobacji nogi 30-latki znalazły się nad jej głową, a ona usłyszała głuchy trzask. – Poczułam, że składam się jak precel. Sparaliżował mnie ból i zaczęłam panicznie krzyczeć – mówi.
W tym samym czasie na trampolinach było wiele innych osób, które cały czas skakały, przez co potęgowały jej cierpienie. – Zaczęłam wręcz wyć i dopiero wtedy mój narzeczony zauważył, co się stało – wspomina.
– Wołał o pomoc, ale obsługa bardzo ociągała się z jakąkolwiek reakcją. Zareagowali dopiero wtedy, gdy wskazał palcem konkretną osobę i wydał polecenie, żeby iść po medyka. Ponadto zwlekali też z zabezpieczeniem obiektu i wyprosili ludzi dopiero w momencie, gdy mój narzeczony stanowczo o to poprosił – opowiada. – Zanim to się stało, jakiś chłopiec beztrosko przebiegł po mojej trampolinie, zadając mi kolejny ból. Mam wrażenie, że oni w ogóle nie są przygotowani na tego typu okoliczności – twierdzi Dagmara.
Adam Kołodziejczak, instruktor akrobatyki sportowej, który przez wiele lat pracował w jednym z warszawskich parków trampolin, nie kryje zaskoczenia. – Reakcja powinna być natychmiastowa. U nas każdy trener przechodzi odpowiednie szkolenie odnośnie do takich sytuacji i wie, jak się zachować w danym momencie wypadku – podkreśla.
Z kolei Maja Małecka, przedstawicielka parku parku trampolin "AIRO", gdzie doszło do wypadku, nie dostrzega żadnych nieprawidłowości po stronie pracowników obiektu. – W naszym odczuciu reakcje były prawidłowe i szybkie – poinformowała w rozmowie z WP Kobieta.
Wypis po kilku godzinach
Choć karetka przyjechała niemal natychmiast, przetransportowanie Dagmary do szpitala nie było łatwe. – Ratownicy musieli kombinować, żeby ściągnąć mnie z trampolin, a jednocześnie nie wyrządzić mi jeszcze większej krzywdy. Podali mi końską dawkę środków przeciwbólowych, żebym była w stanie jakoś to przetrwać – opowiada.
W szpitalu lekarze stwierdzili złamanie kompresyjne odcinka lędźwiowego. – Lekarze powiedzieli, że dzieliły mnie milimetry od przerwania rdzenia i paraliżu do końca życia – mówi Dagmara, którą wypisano ze szpitala już po sześciu godzinach. – Dali recepty na leki, zalecili łóżkowy tryb życia, zabronili czegokolwiek dźwigać i schylać się – wylicza. – Następnie karetka odwiozła mnie do domu, a ratownicy zanieśli na łóżko w sypialni. Tyle, koniec – dodaje.
Za dziesięć dni Dagmarze zostanie założony specjalistyczny gorset i 30-latka będzie mogła rozpocząć stopniową pionizację ciała. – Nie dam rady stawić się w szpitalu, ale na szczęście znalazłam firmy medyczne, które przyjeżdżają do domu i zakładają tego typu gorsety. Będę musiała zapłacić za to z własnej kieszeni, ale nie mam wyjścia – mówi.
Obecnie kobieta leży bezwładnie w łóżku. – Nie jestem w stanie pójść sama do łazienki czy zjeść. Mój narzeczony musi mnie karmić i zanosić do toalety. Okropnie czuję się z tym faktem – opowiada.
Powrót do zdrowia nie będzie łatwy. Dagmarę czeka rehabilitacja. – Muszę jak najszybciej stanąć na nogi, żeby móc wrócić do pracy i na studia. Wypadek był kilka dni temu, a już spora część moich oszczędności poszła na leczenie. Ponadto mój narzeczony wziął miesięczny urlop w pracy, żeby móc mi pomagać, więc i on będzie miał cienką wypłatę – przyznaje.
30-latka od razu zaznacza, że nie chce jałmużny i nie zamierza zakładać zbiórki pieniędzy na swoje leczenie. – Tego typu akcje powinny być zarezerwowane dla dzieci chorych na raka czy głodujących zwierząt. Jest mi ciężko, ale nie chcę nic za darmo – twierdzi.
Dagmara z wykształcenia jest grafikiem i zajmuje się m.in. tworzeniem plakatów. – Mam ich sporo, więc jeśli ktoś chciałby zapełnić pustkę na ścianie, to zapraszam do kontaktu – mówi. – Od razu podkreślam, że nie namawiam nikogo. Rozumiem, że gusta są różne i nie każdemu mogą podobać się moje prace – dopowiada. Ceny plakatów wahają się między 45 a 100 złotych, w zależności od rozmiaru i rodzaju druku.
Na 12 lutego zaplanowano otwarcie wystawy z pracami Dagmary Skwarskiej. Dzień wcześniej miał odbyć się wernisaż z udziałem artystki, jednak z powodu wypadku został przesunięty na początek marca. – Wtedy już będę w gorsecie, więc jakoś przyjdę na spotkanie. Nie chcę leżeć w łóżku i użalać się nad sobą – dodaje.
Adam Kołodziejczak nie ukrywa, że czasem zdarzają się kontuzje u klientów parków trampolin. – Jest to rodzaj aktywności sportowej, w której istnieje ryzyko urazu, dlatego tak bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie. Każdy powinien wykonać rozgrzewkę oraz przejść pod okiem trenera przez szkolenie z wykonywania skoków, upadania i podstaw odbijania się – tłumaczy. – Koniecznie trzeba też mieć na stopach skarpetki antypoślizgowe – dodaje instruktor akrobatyki sportowej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl