Daniel Cysarz: Pan od seksu
Prawda jest taka, że o seksie często nie mamy z kim porozmawiać, bo nie wynosimy takiego nawyku z domu rodzinnego, dlatego nawet wtedy, kiedy jest okazja, to czasem trudno nam mówić o sobie – o seksualności Polaków mówi Daniel Cysarz, seksuolog.
10.04.2014 | aktual.: 05.06.2018 15:56
Podczas kontroli policyjnej, funkcjonariusz dowiedziawszy się o mojej profesji, opowiadał mi o problemach, które ma „jego kolega” z żoną i bardzo wnikliwie i z dużą troską dopytywał, czy potrzeby seksualne tej „żony kolegi” są normą. Prawda jest taka, że o tym seksie często nie mamy z kim porozmawiać, bo nie wynosimy takiego nawyku z domu rodzinnego, dlatego nawet wtedy, kiedy jest okazja, to czasem trudno nam mówić o sobie – o seksualności Polaków mówi Daniel Cysarz, seksuolog.
Seksuolog chyba wie o seksie, a zwłaszcza problemach z nim związanych wszystko…
Daniel Cysarz, terapeuta i seksuolog kliniczny: Na szczęście pacjenci nieustannie motywują mnie do ciągłego poszerzania swojej wiedzy. Seksuologia jest stosunkowo młodą nauką, jednak już na tyle rozbudowaną, że nie sposób wiedzieć wszystkiego. Pół żartem mogę powiedzieć, że wiem o seksie mniej więcej tyle, ile powiedzą mi moi klienci. Bo wiedza zdobyta z książek dopiero wtedy ma szansę się utrwalić lub zweryfikować. A trzeba przyznać, że, szczególnie w tym zawodzie, chyba nigdy nie będzie można stwierdzić, że widziało i słyszało się już wszystko…
Jak to jest być „specjalistą od seksu”? Znajomi pytają pana czasem ukradkiem o jakąś poradę, tak mimochodem, jak pyta się znajomego mechanika o kłopot z samochodem?
Pytają. Choć staram się nie występować w roli seksuologa czy psychoterapeuty dla swoich bliskich, czy znajomych, to faktycznie zdarza się tak, że mimochodem nasze rozmowy schodzą na ten temat. Co tu dużo mówić, seksualność jest bardzo atrakcyjnym i wdzięcznym tematem rozmów.
Jednak bardziej humorystyczne sytuacje dotyczą osób świeżo poznanych, które przypadkowo dowiadują się o moim zawodzie. Np. kiedyś, podczas kontroli policyjnej, funkcjonariusz dowiedziawszy się o mojej profesji, sprawdzając dokumenty, opowiadał mi o problemach, które ma „jego kolega” z żoną i bardzo wnikliwie i z dużą troską dopytywał, czy potrzeby seksualne tej „żony kolegi” są normą. No cóż, prawda jest taka, że o tym seksie to często nie mamy z kim porozmawiać, bo nie wynosimy takiego nawyku z domu rodzinnego, dlatego nawet wtedy, kiedy jest okazja, to czasem trudno nam mówić o sobie.
Jak długo pan pracuje i na czym tak naprawdę pańska praca polega?
W zawodzie pracuję ponad dziewięć lat i na początku mój wiek budził szczere zainteresowanie pacjentów, bo utarło się, że seksuolog to starszy, dystyngowany pan. A tutaj siedzi jakiś młodziak i zadaje intymne pytania (śmiech).
Ja już na początku studiów wiedziałem, czym się chcę zajmować, stąd, dzięki różnym korzystnym zbiegom okoliczności i konsekwentnej pracy, ani się obejrzałem, kiedy wręczono mi certyfikat seksuologa klinicznego. Jak się później okazało, zdobyłem go jako najmłodsza osoba w historii Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Mimo upływu czasu, znajomi z branży ciągle w żartach wypominają mi mój wiek.
A moja praca polega głównie na uważnym słuchaniu i dawaniu zrozumienia oraz oczywiście dzieleniu się z pacjentami posiadaną wiedzą i doświadczeniem, jednak wychodzę z założenia, że to pacjent jest zawsze większym ekspertem od swojej seksualności niż ja. Kwestia tylko tego, żeby go na tą wiedzę otworzyć i dać impuls do zmian.
Jakiś czas temu, przynajmniej w Polsce, wizyta u seksuologa, o ile w pojedynkę jakoś ukradkiem jeszcze przeszła, o tyle w parze była już szaleństwem, o którym mało kto myślał (ze wstydu, z obawy „co ludzie powiedzą”, itp.). Czy to nastawienie się zmienia?
Od pewnego czasu pracuję w dwóch miastach: w Warszawie i Krakowie, i chociażby już na tej podstawie mam swoje obserwacje. Mam wrażenie, że w Warszawie taka wizyta powoli staje się rutynową wizytą u specjalisty, podczas gdy w Krakowie nadal jest to egzotyka i wyraz dużej samoświadomości. W ciągu kliku lat obserwuję jednak zmiany w podejściu pacjentów do problemów w sferze seksualnej. Ponieważ jest ich coraz więcej i, co najważniejsze, przychodząc, wiedzą czego potrzebują i czego mogą się spodziewać.
Gdyby miał pan ocenić podejście Polaków do spraw seksu, jakie zmiany w myśleniu czy też zachowaniu pana najbardziej zaskakują?
Mam nieustające wrażenie, że nasza wiedza na temat seksu i seksualności coraz poważniej odstaje od kreowanego przez media i kulturę obrazu seksu otwartego, bezproblemowego i coraz bardziej wyuzdanego. Bardzo często naszą wiedzę budujemy na erotyce, porno, mitach i powielanych stereotypach, rzadziej na specjalistycznej wiedzy i doświadczeniach innych osób. Bo mam wrażenie, że ciągle panuje u nas przekonanie mówiące o tym, że „o seksie się nie mówi, seks się uprawia”. Więc, jeśli mówimy o seksie lub oglądamy sceny erotyczne, to zwykle płynie stamtąd przekaz mający mało wspólnego z rzeczywistością. Prezentowany tam seks jest idealny, pozbawiony kompleksów i zwykle bardzo udany. Więc, jeśli mamy problemy z tym, co wszystkim innym tak świetnie wychodzi, to chyba musimy być poważnie zaburzeni. Dlatego na pierwszej wizycie pacjenci często walczą z zażenowaniem i wstydem związanym z tym, że to właśnie oni potrzebują pomocy seksuologa. Myślę, że jeśli potrafilibyśmy rozmawiać otwarcie o seksie, to seksuolodzy mieliby
znacznie mniej pracy.
Kto najczęściej u pana gości?
Nie ma na to reguły. Przychodzą zarówno panie, jak i panowie, różnica może polegać jednak na tym, że faceci oczekują szybszych efektów. Często spodziewają się, że już po pierwszym spotkaniu problem zniknie. Panie zwykle pozostają w terapii dłużej niż panowie, szczególnie jeśli rozumieją, że seksualność jest jedynie wypadkową tego, co dzieje się w ich życiu. Dodatkowo pracuję jeszcze ze sprawcami przestępstw seksualnych i muszę przyznać, że choć jest to niełatwe, to odbieram pracę z nimi jako wzbogacające i uwrażliwiające doświadczenie.
Czy każdy problem związany z seksualnością można rozwiązać?
To, czy problem da się rozwiązać, zależy w dużej mierze od właściciela tego problemu. Czasem jesteśmy na tyle przywiązani do swojego zaburzenia, że nie potrafimy bez niego żyć. Brzmi to może strasznie, ale często np.: brak ochoty na seks spełnia jeszcze inne dodatkowe funkcje, np. może być wyrazem braku zaufania do partnera, walki o władzę w związku lub potrzeby nadmiernej kontroli swojego życia.
Czym różni się praca z kobietami od pracy z mężczyznami?
Mam wrażenie, że nie ma w tej pracy jakichś diametralnych różnic. Jeśli mówimy o pracy psychoterapeutycznej, to z moich doświadczeń wynika, że kobietom łatwiej jest pracować na emocjach, a mężczyźni częściej poszukują twardej wiedzy i ram.
Najbardziej nietypowe prośby porad, z którymi ktoś się do pana zwrócił…
Zdarzyło się, że przyszedł do mnie pacjent i bez ogródek zadał pierwsze pytanie: „Proszę mi powiedzieć, jak wyrwać laskę?” Po dłuższej rozmowie wyjaśniło się, dlaczego do tej pory nie uprawiał seksu z kobietą… Bo okazało się, że kręcą go tylko mężczyźni.
Kiedyś zgłosiła się do mnie pacjentka z prośbą, żebym jej powiedział, czy jej mąż ją zdradza. Powiedziałem jej, że to chyba bardziej zadanie dla prywatnego detektywa lub wróżki. Po dłuższej rozmowie okazało się, że pacjentka w poprzednich swoich związkach również miała takie obawy, które jednak nigdy się nie potwierdziły. Podczas rozmowy sama doszła do wniosku, że jej obawy i zazdrość mogą wynikać z jej niskiego poczucia wartości, przez które nie może poczuć się pewnie w żadnym ze związków. No więc zaczęło się nietypowo, a skończyło jak zwykle. Bo cytując klasyka, „seksualność dzieje się między uszami, a nie między udami”.
Rozmawiała: Karina Maciorowska/eksmagazyn.pl
ZOBACZ TAKŻE:
<