Dla kogo chudną kobiety?
Chcą się podobać ukochanemu mężczyźnie? Toczą cichą rywalizację w gronie przyjaciółek? Liczą na karierę w świecie show-biznesu? A może jednak chodzi po prostu o dobre samopoczucie i zdrowie, któremu na pewno nie sprzyja nadmiar kilogramów? Powodów do odchudzania jest równie dużo, co kobiet przechodzących na dietę.
Polki mają duży problem z akceptacją swojego ciała, a o ich kompleksach świadczą liczne badania. Na przykład tylko cztery na sto spytanych przez TNS OBOP kobiet uważa się za atrakcyjne. Pozostałe chciałyby coś zmienić. 90 proc. kobiet z wyższym wykształceniem poddałoby się operacji plastycznej, gdyby mogło. Dwie trzecie marzy o poprawieniu twarzy, połowa brzucha, co czwarta ud.
Z międzynarodowego reportu „Health Behaviour in School-aged Children” wynika, że co czwarta 11-latka uważa się za zbyt grubą. W gronie 15-latek ten odsetek sięga już 61 proc., co sprawia, że polskie nastolatki okazują się najbardziej zakompleksionymi w Europie. Co ciekawe, wysoki odsetek krytycznych ocen swojej sylwetki nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistym poziomie nadwagi czy otyłości – z badań wynika bowiem, że tylko 7 proc. 15-letnich Polek ma z tym rzeczywisty problem.
Tym statystykom trudno się jednak dziwić, ponieważ żyjemy w kulturze, w której wygląd określa często wartość człowieka. Od najmłodszych lat wmawia się kobietom, że największym atutem są długie nogi, płaski brzuch i wąskie ramiona.
Stąd bierze się tak ogromna popularność różnej maści ekspertów i ekspertek od odchudzania oraz mnogość rozmaitych programów dietetycznych. W niektórych środowiskach odchudzanie staje się wręcz koniecznością, co najdobitniej widać w show-biznesie. Media często donoszą np. o aktorkach walczących z nadmiarem kilogramów, by dostać wymarzoną rolę. Szczupła sylwetka lepiej prezentuje się też na okładkach czy czerwonym dywanie. Udowadnia to bohaterka jednej z najbardziej spektakularnych metamorfoz ostatnich miesięcy, czyli prezenterka telewizyjna Karolina Szostak, która zrzuciła blisko 20 kilogramów, stosując m.in. dietę pudełkową.
Apetyczna jagodzianka
Dla popularności nie zamierza już natomiast chudnąć aktorka Dominika Gwit, która na początku kariery nieprzypadkowo wcieliła się w rolę Grubej w serialu „Przepis na życie”. W 2014 roku, w ciągu kilku miesięcy, zgubiła blisko… 50 kilogramów! To zasługa treningów u boku Konrada Gacy i zbilansowanej diety. – Zaczęłam inaczej patrzeć na jedzenie, poznałam swój organizm i co najważniejsze – umiem zapanować nad swoimi słabościami! To wymagało ode mnie wiele pracy i wyrzeczeń! Ale było warto – przekonywała na swoim profilu internetowym. – Jest ciężko, ale przecież nikt też nie powiedział, że będzie łatwo... Pokora, cierpliwość i pracowitość. Tylko one mogą doprowadzić nas do wielkich rzeczy!– dodawała aktorka.
Jednak dziś Dominika Gwit znów zmaga się ze sporą nadwagą, o czym mogą przekonać się widzowie programu „Taniec z gwiazdami”, którego jest uczestniczką. Po jednym z jej występów Beata Tyszkiewicz skomentowała: – Jest pani bardzo apetyczną jagodzianką i wiem, że wszystkie kostiumy są specjalnie dla pani szyte na miarę. Ale myślę, że te wszystkie żarty z pani strony mają tylko zasłonić prawdę. Po prostu myślę, że jakby pani tak zrzuciła ze 20 kilo to byłoby pani lżej.
Słowa jurorki wzbudziły sporo kontrowersji, ale sama Gwit przyznaje, że poczuła się szczęśliwa dopiero wtedy, gdy zrezygnowała z diety, a wcześniej postanowiła się odchudzać przede wszystkim z powodu problemów z mężczyznami. – Czułam presję, że muszę być szczupła, bo kiedy jestem gruba, to jestem gorsza od innych. Nie jestem atrakcyjna, zawsze jestem tylko koleżanką, a nie dziewczyną. Wszystkie koleżanki miały chłopaków, a ja nie. Właściwie jedyną sferą mojego życia, jaką niszczyła otyłość, była seksualność, sfera damsko-męska. Problem polegał na tym, że kiedy mijałam na ulicy takie dziewczyny jak ja, z chłopakami pod rękę, to zastanawiałam się, co ze mną jest nie tak. To była moja największa bolączka i to pchało mnie do tego, by zmienić się fizycznie – opowiada w rozmowie z magazynem „Viva!”.
By facet był zachwycony…
Nie da się ukryć, że to mężczyźni, świadomie lub nie, stoją często za decyzją o odchudzaniu. Niektórzy wprost sugerują partnerce, że powinna zrzucić trochę kilogramów, tak jak było to w przypadku 26-letniej Brytyjki Emily Geeson. Poznanemu na Tinderze chłopakowi początkowo nie przeszkadzało, że kobieta waży 145 kg, jednak w trosce o jej zdrowie postanowił zmotywować wybrankę i zapowiedział, że oświadczy się dopiero wtedy, gdy Emily schudnie. Geeson nie miała mu tego za złe, wręcz przeciwnie – uznała, że mężczyzna myśli o niej perspektywicznie. Dzięki zmianie stylu życia, diecie i katorżniczym ćwiczeniom straciła blisko 55 kilogramów. Niedługo później doczekała się oświadczyn.
Dla mężczyzny schudła też Dominika z Radomia. – Nie byłam nigdy gruba, ale zawsze miałam trochę brzuszka zwisającego zza spodni. Mojemu chłopakowi początkowo to nie przeszkadzało, jednak po pewnym czasie zaczął sugerować, że mogłabym trochę popracować nad ciałem. Mówił, że mnie kocha taką jaka jestem, ale jednak tego brzuszka warto byłoby się pozbyć. Poczułam, że przestaję być dla niego atrakcyjna, dlatego zrezygnowałam ze słodyczy, które uwielbiam, zaczęłam się zdrowo odżywiać, biegać i chodzić na basen. Teraz mam figurę jak nigdy wcześniej, a jak patrzę na swój płaski brzuch, to nie mogę się nadziwić. A Krzysiek jest zachwycony – opisuje młoda kobieta.
Jednak nie czuje się w pełni szczęśliwa. Z jednej strony cieszy się, że wzbudza zachwyt partnera, ale z drugiej gryzie ją niepokój. – Jeśli Krzysiek nie umiał mnie zaakceptować wcześniej, to co będzie za parę lat? Przecież nie zawsze będę tak wyglądała. Mogę przytyć, pojawią się zmarszczki i rozstępy. Co wtedy mi powie? Żebym poszła na operację plastyczną? A może mnie zostawi? – niepokoi się Dominika.
Pomyśl o sobie
Sporo kobiet podejmujących decyzję o odchudzaniu inspirują inne kobiety. Czasem po prostu zazdroszczą im szczupłej sylwetki i chcą wyglądać równie dobrze, a niekiedy zachęcają je dietetyczne sukcesy koleżanek.
– Moja przyjaciółka, która nigdy wcześniej nie prowadziła zbyt zdrowego stylu życia, nagle zaczęła stosować program Anny Lewandowskiej. Na początku trochę żartowałam z tego, że do wszystkiego dodaje olej kokosowy, a na kolację zjada dziwne papki, ale nie da się ukryć, że efekt okazał się całkiem imponujący. Stwierdziłam, że jeśli jej się udało, to dlaczego mam nie spróbować – wspomina Ewa z Rzeszowa, która od kilku miesięcy również jest na diecie i nie wyobraża sobie powrotu do dawnych nawyków żywieniowych.
Na zawarte w tytule pytanie można jeszcze długo szukać odpowiedzi, ale tak naprawdę warto zrozumieć, że najlepiej schudnąć po prostu dla siebie. Nadmiar tkanki tłuszczowej bowiem nie tylko psuje wygląd, ale rujnuje także układ krążenia, czego konsekwencją bywa nadciśnienie, choroba wieńcowa, miażdżyca tętnic i zwiększone ryzyko zawału serca czy udaru mózgu. Nadwaga to również jedna z głównych przyczyny cukrzycy – bardzo poważnego schorzenia, które może dotyczyć blisko 3 milionów Polaków. „Oponka” na brzuchu zaburza prawidłowe funkcjonowanie przepony oraz jamy klatki piersiowej, prowadząc do kłopotów z oddychaniem.
Kobiety z dużą masą ciała często cierpią z powodu zaburzeń cyklu miesiączkowego. Ciężko znoszą też ciążę, zwiększa się u nich wówczas ryzyko nadciśnienia, cukrzycy czy infekcji dróg moczowych. Rzadko rodzą siłami natury, a po operacjach częściej mają powikłania. Są zagrożone zaburzeniami hormonalnymi.