Dwa dni pełne uśmiechów. Martyna Wojciechowska odwiedziła dzieci chore na raka
21.11.2017 14:56, aktual.: 04.06.2018 14:48
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Mnóstwo uśmiechów i wygłupów, ale też sporo łez – tak można podsumować spotkanie Martyny Wojciechowskiej z małymi pacjentami kliniki onkologicznej "Przylądek Nadziei". W tym czasie słynna podróżniczka i pisarka starała się przekazać dzieciom tak wiele pozytywnej energii i radości, ile tylko mogła.
Martyna Wojciechowska spędziła w klinice "Przylądek Nadziei" we Wrocławiu dwa dni. Każdemu z dzieci przywiozła jedną ze swoich książek i pluszowego misia. Musiała zdawać sobie sprawę, że dla małych pacjentów najważniejszy był jednak czas, jaki mogli z nią spędzić. Wspólne zabawy, żarty i wygłupy odrywały bowiem dzieci od myśli o chorobie nowotworowej, z którą muszą mierzyć się każdego dnia.
Podróżniczka przy okazji wizyty nagrała również spot, mający zachęcać przekazywanie 1 proc. podatku na rzecz kliniki. Wojciechowska od dawna wspiera fundację "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”, później stała się również ambasadorką kliniki "Przylądek Nadziei". To między innymi dzięki jej wysiłkom w promowaniu budowy tego miejsca klinika działa dziś jako jedna z najnowocześniejszych placówek tego typu w Polsce.
– Kiedy pierwszy raz przekroczyłam próg starej kliniki na Bujwida, nie mogłam uwierzyć, że w Polsce w XXI wieku, leczymy dzieci w takich warunkach, z widokiem na cmentarz. Ale poznałam wspaniałe, dzielne dzieciaki i ich rodziców, z wieloma z nich się zaprzyjaźniłam, spotkałam niesamowitych lekarzy i pielęgniarki, którzy codziennie walczą o te małe, ale wielkie istoty. Bardzo wierzę w to, że atmosfera i nastawienie psychiczne potrafią leczyć w stopniu równie ważnym, jak lekarstwa. I tak to się zaczęło – wspomina Wojciechowska w rozmowie z naratunek.org.
– Pamiętam pierwsze spotkanie z Agnieszką Aleksandrowicz, prezes fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”, która z przejęciem opowiadała mi o projekcie stworzenia Przylądka Nadziei. Wariatka! - pomyślałam wtedy. Chce, żebym została ambasadorem budowy za ponad 100 mln złotych?! Przecież to niemożliwe, i to w tak krótkim czasie, a dzieci nie mogą już czekać… I właśnie dlatego postanowiłam zaangażować się całym sercem w ten projekt. Bo zawsze wierzyłam, że niemożliwe nie istnieje – opowiadała Wojciechowska przedstawicielowi fundacji.
"Przylądek Nadziei" każdego roku opiekuje się blisko 2 tys. dziećmi chorymi na raka. Rodziny pacjentów mogą liczyć na opiekę medyczną, ale także pomoc w finansowaniu leków nierefundowanych przez NFZ czy bardzo istotne w procesie leczenia wsparcie psychologiczne. Dla dzieci organizowane są warsztaty, koncerty i różne inne wydarzenia, które pozwalają im oderwać myśli od choroby.