Fashion Week Poland okiem blogerki
Pamiętam, że od kiedy usłyszałam o jego pierwszej edycji, marzyłam, żeby tam pojechać. Z zaciekawieniem śledziłam wszystkie relacje, pokazy, podpatrywałam jak ubrane są gwiazdy i czy wśród gości nie widać żadnych polskich blogerek i blogerów. Skoro jednak sama już zaliczam się do tego grona, w tym roku z nieukrywaną radością, zwaną też bananem na twarzy odwiedziłam Fashion Week Poland w Łodzi. Oto moja relacja!
17.05.2011 | aktual.: 06.10.2011 10:39
Pamiętam, że od kiedy usłyszałam o jego pierwszej edycji, marzyłam, żeby tam pojechać. Z zaciekawieniem śledziłam wszystkie relacje, pokazy, podpatrywałam jak ubrane są gwiazdy i czy wśród gości nie widać żadnych polskich blogerek i blogerów. Skoro jednak sama już zaliczam się do tego grona, w tym roku z nieukrywaną radością, zwaną też bananem na twarzy odwiedziłam Fashion Week Poland w Łodzi. Oto moja relacja!
Moja podróż rozpoczęła się od malowniczych podziemi Dworca Centralnego gdzie spotkałam się ze znajomymi blogerkami i w silnym składzie wyruszyłyśmy na podbój modowej stolicy Polski. Wyposażone w aparaty i nadzieje pokładane w młodych polskich twórcach zaczęłyśmy od odwiedzenia Hali EXPO, w której mieściły się showroomy i pokazy z serii Aleja Projektantów. Z założenia miała to być formuła dla projektantów bardziej znanych, utytułowanych lub chociaż rozpoznawalnych. Pokazy z tej serii rzeczywiście przemówiły do mnie jakością wykonania, wspaniałym krawiectwem, różnorodnością i klasą użytych materiałów, ale także zniechęciły niedopasowaniem do sezonu jesienno – zimowego czy kopiowaniem zagranicznych wzorców.
Zachwyciła kolekcja Agaty Wojtkiewicz, kipiąca soczystymi kolorami połączonymi z karmelową skórą, i choć brzmi to jak opis deseru, to jej ubrania z pewnością znajdą wielu odbiorców spragnionych fantastycznego stylu.
Obok hali pokazowej mieściła się hala z showroomami - oj można było tam zaszaleć. Młodzi projektanci ubioru, biżuterii i innych akcesoriów w Polsce naprawdę mają się czym pochwalić. Dużo było plastikowej i ekologicznej biżuterii – od Kariny Królak i marki Ekoista, były cudowne torby Sabriny Pilewicz w soczystych kolorach, ale nie zabrakło także designerskich toreb na zakupy i pokrowców na laptopa wykonanych z filcu.
Gdzieś wśród stoisk można było wypatrzeć zwyciężczynię Oskarów Fashion Olę Kawałko czy dyplomatów Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Wszystko oczywiście na sprzedaż, ubrania można było przymierzyć, pokochać i oczywiście kupić. Ceny? Wcale nie takie wysokie w stosunku do wartości, jaką stanowi przede wszystkim możliwość wspierania młodych polskich twórców.
Druga część pokazów a mianowicie Off Schedule prezentowana była w starych fabrykach przy ulicy Tymienieckiego. Cóż, może gdyby nie niewygodne szpilki i przeraźliwe zimno industrialnych, choć naprawdę pięknych wnętrz, miałabym więcej motywacji, żeby wrócić tam jeszcze w niedzielę, ale i sobotnie pokazy dostarczyły mi niesamowitych wrażeń. Przede wszystkim piękna kolekcja Wioli Wołczyńskiej – lekka, zwiewna, kobieca. Projektantka ta z pewnością odniesie już niedługo duży sukces.
Jak na modową blogerkę przystało, ciągle rozglądam się za ciekawie ubranymi ludźmi i wreszcie miałam na co popatrzeć! Do Łodzi zjechali wszyscy, którzy modę kochają i podziwiają, a ja mogłam ich podziwiać! Takiego bogactwa kolorów, wzorów i stylizacji na miarę Paryża czy Nowego Jorku długo nie zapomnę. Tak jak pewnego Pana Redaktora, który na każdy pokaz przyprowadzał swojego czworonożnego pupila – każdy w końcu może być miłośnikiem mody!
Do Warszawy wróciłam w niedzielę, pełna wrażeń, nowych inspiracji, naładowana pozytywną ,,modową'' energią. Oby do jesieni – wtedy kolejny Fashion Week Poland!
Milena Wójcicka - ma 21 lat, mieszka w Warszawie. Kocha modę. Prowadzi blog "milles of fashion" (millesoffashion.blogspot.com)