Blisko ludziFerie z dziećmi po rozwodzie. Konflikt byłych małżonków często jest nieunikniony

Ferie z dziećmi po rozwodzie. Konflikt byłych małżonków często jest nieunikniony

Po rozwodzie trzeba ustalić na nowo wiele rzeczy. Jedną z nich jest kwestia opieki nad dziećmi. Zaczął się okres ferii zimowych, a wraz z nim pytania o to, jak i z kim dzieci spędzą przerwę zimową.

Ferie z dziećmi po rozwodzie. Konflikt byłych małżonków często jest nieunikniony
Źródło zdjęć: © 123RF

15.01.2020 | aktual.: 17.01.2020 19:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

30-letnia Kasia rozwiodła się ze swoim mężem Kamilem ponad 2 lata temu. Mówi, że nie wytrzymała psychicznie. – Poniżał mnie i obrażał, nawet przy dzieciach. Nie mogłam tego znieść – mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Kasia przyznaje, że sama też nie była święta – zdradziła męża. – Byłam wtedy młoda i głupia. Zaszłam w ciążę w wieku 17 lat i byłam ze wszystkim sama, ponieważ on nie dojrzał do tego wszystkiego. Pomoc okazali mi rodzice. Wybaczył mi, ale to nie był już ten sam człowiek – opowiada. Kamil i Kasia wychowywali wspólnie dwójkę dzieci, 12-letnią Klarę i 5-letniego Mateusza. Gdy się rozstali, zaczęły się pojawiać problemy dotyczące tego, jak podzielą się czasem spędzanym z nimi. Okresem, w którym narastają największe konflikty, są ferie zimowe.

Ferie po rozwodzie – raj zamienił się w koszmar

Przez rozwodem ferie były dla dzieci prawdziwym rajem – wyjeżdżali wspólnie do Egiptu, Grecji, Hiszpanii. Kamil prowadzi firmę z ojcem, więc mogli sobie na to pozwolić. Po rozwodzie Kasia została praktycznie z niczym – małżeństwo nie miało rozdzielności majątkowej i wszystko było przepisane na rodziców jej byłego męża. Musiała zacząć od zera. Dziś ma dwie prace i robi wszystko, żeby jej dzieciom było jak najlepiej.

Pierwsza przerwa zimowa po rozwodzie była dla Kasi szczególnie trudna. – Ja miałam już zaplanowany wyjazd dzieci do brata za granicę, a on mówił, że go to nie obchodzi, bo już ma opłacony pobyt dzieci z dziadkami w hotelu na Mazurach. Powiedział, że jak chcę zmiany, to mam zwrócić mu zaliczkę – wspomina 30-latka. Poszła wtedy byłemu mężowi na rękę i przesunęła termin. – Nie chciałam po prostu problemów, a córka i tak za każdym razem w takich sytuacjach się denerwowała – tłumaczy.

W marcu 2018 r., po kilku kolejnych kłótniach o to, kto i kiedy ma widywać się z dziećmi, Kasia złożyła wniosek do sądu o ustalenie kontaktów. Teraz dzieci połowę ferii mają spędzać z nią, a drugą połowę z Kamilem.

Obraźliwe SMS-y i telefony od byłego męża

Uregulowanie przez sąd kwestii spędzania czasu z dziećmi nie oznaczało wcale końca problemów. – Wyjechałam z dziećmi do brata do Szwecji i później Kamil w pewnym sensie mścił się na mnie, bo on sam ma dużo kasy, ale nie inwestuje zbytnio w dzieci. W sądzie stwierdził, że pracuje za najniższą krajową i dał na to papiery, które wystawiła mu jego matka, u której pracuje. A to wszystko po to, żeby płacić jak najmniejsze alimenty – opowiada Kasia. Gdy dopytuję, jak się na niej mścił, mówi, że dostawała obraźliwe SMS-y i telefony. – Sprawdzał mnie, co robię, gdzie jeżdżę – wyznaje 30-latka.

Psycholog dziecięca dr Aleksandra Piotrowska podkreśla w rozmowie z WP Kobieta, że kłótnie dotyczące opieki nad dzieckiem podczas ferii mają bardzo zły wpływ na dzieci. Podobnie jak każdy konflikt między rodzicami, którzy według niej powinni tworzyć dla nich stabilny, przewidywalny świat, ze znanymi regułami. – Dorośli powinni być nie tylko dorośli chronologicznie, ale także dojrzali w stopniu wystarczającym, żeby porozumieć się co do postępowania z dzieckiem – dodaje.

– Problemem w komunikacji dwójki ludzi bywają zaszłości, historia związku. Jeśli rodzice podczas rozstania narobili sobie nawzajem wiele różnych ran, to jest mała szansa, że bez pomocy jakiegoś mediatora dadzą radę ustalić wspólną linię postępowania – mówi Piotrowska. Radzi, żeby w takiej sytuacji skorzystać z pomocy terapeuty rodzinnego albo mediatora. – Jakiekolwiek przetargi nie są dobrym pomysłem. Wcześniej czy później dziecko uczone jest po prostu manipulowania innymi i wygrywania swoich spraw – zaznacza.

Kredyt w obawie przed utratą dzieci

45-letnia Julia i Karol byli małżeństwem przez 23 lata, rozwiedli się przez jego romans. Jedyne, co zostało po ich małżeństwie, to dwójka dzieci – 16-letnia Majka i 7-letni Tomek. Wydawałoby się, że reguły zostały jasno określone: dzieci pół ferii spędzą z nią, pół z jej byłym mężem. Pojawił się jednak inny problem: rywalizacja o to, kto zapewni dzieciom lepsze rozrywki w trakcie przerwy zimowej.

Gdy jeszcze byli razem, na ferie w ogóle nie wyjeżdżali. – Jeździliśmy tylko raz w roku na wakacje nad polskie morze, i to jeszcze do mojej siostry. Mąż zawsze pracował, nie miał czasu. Zazwyczaj byłam tam z nimi sama – opowiada Julia. Dopiero po rozwodzie zaczęło się prawdziwe szaleństwo.

– Wiem, że mój były mąż i jego nowa partnerka wypełnią czas dzieciom od rana do wieczora. Dzień jest cały zaplanowany: drogi hotel w górach, wycieczki, wyżywienie tylko w restauracji i to "na full". Potem nauka jazdy na nartach, park rozrywki, kino, kupowanie drogich zabawek, takich jak komputer, tablet, telefon – opowiada 45-latka.

Julia chciała dorównać swojemu byłemu mężowi, ale wybrała wersję budżetową. Też wybrali się do hotelu w górach, jednak żeby zaoszczędzić, jedli w hotelowej restauracji zamiast na mieście. Wybrała miejsce z basenem i spa ze względu na młodsze dziecko. Mówi, że hotel nie był najtańszy, ale ma 500 plus na każde dziecko i 700 zł alimentów. Do tego musiała wziąć jeszcze 2 tys. zł kredytu. – Opanował mnie strach przed utratą dzieci. Bałam się, że będą wolały być z ojcem, a nie ze mną – tłumaczy 45-latka.

Najważniejsze jest dziecko

– Gdy mówiłam dzieciom, jakie mam plany na ferie, tata jechał z nimi praktycznie w to samo miejsce. Z tym, że ze mną była wersja super. Z tatą super superior – śmieje się Julia. W pewnym momencie jej nowy partner stwierdził: "Może wylecisz w kosmos, to twój były też poleci? I będziesz miała z głowy". Najpierw się obraziła, ale potem przejrzała na oczy.

Słowa jej syna: "A jaki hotel? Bo 3 gwiazdki to słaby będzie" dały jej do myślenia. – Teraz inaczej na to patrzę. Rozmawiałam z dziećmi na ten temat. Podliczyliśmy środki i wiedzą, że nie będę brała kredytu, żeby gdzieś jechać – zaznacza Julia.

Dzieci zrozumiały. W tym roku wyjadą na ferie tylko na 4 dni, ale nie miały do mamy pretensji. – Powiedziały, że mnie bardzo kochają i czasami chciałyby po prostu zostać w domu – spotkać się ze swoimi znajomymi, pójść na lodowisko albo do kina czy pograć na komputerze – mówi Julia.

– Takie ściganie się rodziców, kto ciekawiej wypełni dziecku czas, nie jest dobre i na dodatek nie musi prowadzić do realizacji dziecięcych marzeń. A może zanim jedno czy drugie z rodziców zacznie planować, co chcieliby zaproponować dziecku, najpierw zapytaliby jego, na co ono ma ochotę? Może się okazać, że najfajniejsze ferie to takie, które uwzględniają życzenia dziecka – zaznacza psycholog dziecięca Aleksandra Piotrowska.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Komentarze (149)