Blisko ludziZwiązały się z "bogaczami". Podczas rozwodu okazało się, że majątek należy do rodziców

Związały się z "bogaczami". Podczas rozwodu okazało się, że majątek należy do rodziców

Gdy wychodziły za mąż, były zakochane i nie przejmowały się, do kogo formalnie należy majątek ich męża. Cieszyły się, że będą mogły z niego korzystać. Gdy jednak wspólne szczęście legło w gruzach, okazało się, że mąż nie ma niczego, co dałoby się w ramach podziału majątku podzielić, a wszystko, co wartościowe, należy do jego rodziców.

Związały się z "bogaczami". Podczas rozwodu okazało się, że majątek należy do rodziców
Źródło zdjęć: © 123RF

Teresa poszła na Politechnikę, bo nie dostała się do warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Teraz mówi, że to zaważyło na całym jej życiu. - Gdybym nie poszła na architekturę, nie spotkałabym mojego przyszłego męża, Maćka - przekonuje 40-latka z goryczą w głosie. - A tak to zmarnowałam życie obok oszusta i kombinatora.

Po obronie dyplomu dostała propozycję pracy w małej pracowni architektonicznej, z którą wcześniej już współpracowała. Rodzinna firma wydała jej się wymarzonym miejscem na rozpoczęcie kariery - chciała nabrać doświadczenia przed dużymi projektami budynków wielorodzinnych, które były jej celem. - Zamiast skupiać się na projektowaniu, skupiałam się na synu właścicieli pracowni, zresztą też architekcie - opowiada Teresa. - To znaczy, zagiął na mnie parol, gdy tylko pojawiłam się w pracowni. Nie musiał się za długo starać, bo zakochałam się na zabój.

Miało być jak w bajce. Wspólne plany rozwoju zawodowego, rozbudowa firmy, stypendium w Nowym Jorku, o które ubiegali się oboje, a które zdobył tylko Maciek, bo kobieta w ciąży nie miała na nie szans. - Cieszyłam się rozwojem męża, sama zajęłam się wychowywaniem dzieci i administrowaniem naszą firmą - wspomina Teresa. - Projektowałam bardzo rzadko, zwyczajnie nie miałam na to czasu.

Zdjęcie wszystko przekreśliło

Gdy w dniu 12. rocznicy ślubu Teresa dostała e-maila z nieznanego adresu, zamarła. - E-mail był pusty, zawierał tylko załącznik w postaci fotografii. Na nich roznegliżowane towarzystwo na imprezie w jakiejś luksusowej willi - opowiada kobieta. - Nikogo nie mogłam rozpoznać z wyjątkiem mojego męża. Błędny wzrok, jakaś pijana czy naćpana młodziutka dziewczyna uwieszona na jego szyi. To w sumie był gwóźdź do trumny naszego związku, w którym od dawna byłam samotna. Mój mąż agresywny wobec mnie i dzieci był w naszym domu tylko gościem.

Kobieta złożyła w sądzie pozew, w którym wnioskowała o orzeczenie rozwodu z winy męża, o alimenty na dzieci i siebie oraz o podział majątku. - I o ile udowodnienie winy mężowi nie stanowiło problemu, sąd zgodził się na alimenty na dzieci, mnie ich nie przyznał, to przy podziale majątku okazało się, że… nie ma czego dzielić. Dom, firma, działka, nawet samochód stanowiły własność teściów. Okazało się, że mój 40-letni mąż nie ma absolutnie nic. Nie wiem, jak to możliwe, ale nigdy nie przywiązywałam wagi do tego, czy dom, w którym mieszkamy jest nasz czy nie… Nie dostałam nic.

Z tęsknoty za rodzinnym ciepłem

Sylwia poznała Waldka, gdy przyszedł do niej się strzyc. Pracowała wtedy w niewielkim zakładzie fryzjerskim w podwarszawskim Nowym Dworze Mazowieckim. - Taniec godowy nie trwał długo - uśmiecha się blado 34-letnia kobieta. - Był ujmująco uroczy, zaprosił mnie na kawę, nie umiałam mu odmówić. Bardzo szybko zaszłam w ciążę, ślub braliśmy, gdy byłam w czwartym miesiącu. Uderzył mnie pierwszy raz w noc poślubną. Wtedy powinnam była go rzucić, ale tak bardzo zależało mi na tym, by mieć rodzinę, że postanowiłam zawalczyć o moje małżeństwo.

Sylwia, jak sama przyznaje, pochodziła z biednej rodziny, jej mama sama wychowywała ją i jej dwie młodsze siostry. Mimo że marzyła jej się nauka w liceum ogólnokształcącym, wybrała zawodówkę fryzjerską, by szybko zacząć zarabiać. - Tym, co ujęło mnie w Waldku, była też jego rodzina - opowiada Sylwia. - Miał dużą, kochająca się rodzinę. Tak przynajmniej mi się wtedy wydawało. Ich dom był dostatni, pełen ciepła, chciałam tego samego dla siebie. Zignorowałam wszystkie znaki ostrzegawcze.

Kobieta z trudem opowiada o swoim związku, który trwał 14 lat. Mąż okazał się agresywnym zazdrośnikiem, który nie tylko nie stronił od alkoholu, ale też od imprez, z których jego żona była wykluczona. - Za to za każde nieposłuszeństwo karał mnie biciem. Czasem otwartą dłonią w twarz, jak był pijany - pięścią. Z drugiej strony był wspaniałym ojcem, zakochanym w swoich synach. Doskonale zarabiał, nie brakowało nam absolutnie niczego. Spełniał też moje zachcianki. Gdy postanowiłam otworzyć własny zakład fryzjerski, zgodził się sfinansować to przedsięwzięcie, ale pod warunkiem, że mój salon umiejscowimy w pawilonie należącym do teściowej.

Złamana szczęka otworzyła jej oczy

Sylwia postanowiła odejść, gdy mąż pobił ją tak, że wylądowała w szpitalu ze złamaną szczęką. Zabrała dzieci i wróciła do domu matki. - Batalia, którą musiałam stoczyć z mężem i jego rodziną kosztowała mnie zdrowie, popadłam w głęboką depresję, straciłam pracę, bo okazało się, że mimo iż salon fryzjerski jest mój, to wszystko, co w nim jest, włącznie z lokalem, należy do mojego męża i teściowej. Rozwód został orzeknięty po trzech latach bez orzekania o winie, mimo że o to wnosiłam. Zostałam z niczym, bo okazało się, że wszystko, co mieliśmy - nasz dom, samochody, firma, należą do rodziców męża, a on i ja nie mamy nic.

- Zdarza się, że po zawarciu związku małżeńskiego, małżonkowie postanawiają wybudować dom na działce należącej do rodziców jednego z nich - mówi radczyni prawna Małgorzata Alf-Grabowska z kancelarii Snażyk Korol Mordaka. - Zdarza się też tak, że małżonkowie decydują się na zamieszkanie w domu czy mieszkaniu formalnie należącym do rodziców jednego z nich, a następnie inwestują własne środki finansowe, dostosowując nieruchomość pod swoje potrzeby. Obie sytuacje są ryzykowne i mogą wiązać się z poważnymi konsekwencjami prawnymi. W pierwszym przypadku, pomimo, że dom wybudowany zostanie przez małżonków, to jego usytuowania na działce teściów przesądzi o tym, że jego właścicielami będą… teściowie. W drugim przypadku, dojdzie do sytuacji, w której małżonkowie będą czynić nakłady finansowe na nieruchomość, która formalnie nie będzie do nich należała. W przypadku orzeczenia rozwodu małżonków i zamiaru podzielenia przez nich majątku, może dojść do postępowania o zwrot poczynionych nakładów. Takie postępowanie może trwać wiele lat oraz pochłonąć znaczne środki finansowe, w związku z czym, małżonkowie już na początku swojego związku powinni zadbać o kilka formalności.

Jak podkreśla prawniczka, najprostszym rozwiązaniem, pozwalającym na uniknięcie powyższego postępowania, jest nabycie przez małżonków od teściów (za pośrednictwem umowy sprzedaży lub darowizny) domu lub działki, a następnie zadbanie o ujawnienie się w księdze wieczystej jako współwłaścicieli. Jeżeli takie rozwiązanie okaże się jednak niemożliwe, to alternatywą może być rzetelne dokumentowanie wszelkich czynionych na nieruchomość nakładów. W ten sposób, na wypadek postępowania o zwrot nakładów, małżonkowie będą mogli wykazać kto i w jakim stopniu przyczynił się do powstania lub ulepszenia nieruchomości.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
finanserozwódmałżeństwo

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (132)