Godzinę 22:04 zapamięta na zawsze. Wtedy we śnie umarł jej synek
Od zawsze chciała zostać mamą. Kiedy wraz z partnerem podjęli decyzję, że moment na zajście w ciążę jest odpowiedni, nie posiadała się z radości. Niestety nie było jej dane długo cieszyć się macierzyństwem, bo w trzecim miesiącu życia Marcinek odszedł. Nagle, niespodziewanie, we śnie. - Śmierć łóżeczkowa to jeden z najgorszych scenariuszy, jakich może doświadczyć matka - mówi dziś Karolina.
Tego dnia miał na sobie jasnozielone śpioszki w helikoptery. Karolina dostała je na tzw. "baby shower" od koleżanki z pracy. Tuż po urodzeniu okazały się na Marcinka trochę za duże, ale w drugim miesiącu były jak ulał. Tydzień wcześniej wysłała nawet znajomej, która je kupiła, MMS-a ze zdjęciem: Marcinek w zielonym ubranku leży na kocu i uśmiecha się delikatnie do aparatu. "Ślicznie małemu w tym kolorze, wyściskaj go ode mnie" - odpisała. Gdyby Karolina wiedziała, że to będzie jeden z ostatnich uścisków, jaki będzie im dany, przytulałaby mocniej, dłużej.
Czemu podaje tyle szczegółów? - Kiedy skupiam się na faktach i podaję wszystkie detale, łatwiej mi nie myśleć o emocjach - tłumaczy. - Nie płakać, nie złościć się, nie dociekać dlaczego. Dlaczego mój niespełna trzymiesięczny syn zasnął około 20:15, a o 22:04 już nie żył. To wtedy lekarz stwierdził zgon jego maleńkiego ciałka.
Kilka wyrwanych minut
Karolina pamięta wszystkie szczegóły z tego dnia. Analizowała je wiele razy, zastanawiając się czy któryś z nich miał wpływ na to, co się stało. Jej synek obudził się tego majowego dnia wyjątkowo późno, bo całą noc dokazywał. Wyjątkowo miała więc czas, żeby spokojnie wziąć prysznic i zjeść śniadanie. Kiedy w końcu Marcin się obudził, wraz ze starszą córką poszli na spacer, zahaczyli o aptekę i pocztę, a przed blokiem Karolina dość długo rozmawiała z sąsiadką. W domu zabawa, drzemka, rozmowa z babcią przez skype, powrót męża z pracy. I tak zastał ich wieczór.
- Tego wieczoru Marcinek sporo grymasił przy zasypianiu. Nie pozwalał się odłożyć do łóżeczka, chciał być na rękach. Jakby nie chciał się rozstawać… - urywa. - Może coś wyczuwał. Może chciał wywalczyć dla nas te dodatkowe kilkanaście minut.
Do łóżeczka Karolina odłożyła synka tuż po 20. Posiedziała przy nim kilka minut, pogłaskała, zanuciła kołysankę. Nóżki przestały wierzgać, ciało stało się wiotkie, Marcinek zasnął. Mama jak zwykle zostawiła mu włączoną małą lampkę w kształcie pszczółki. Delikatna żółta poświata zmyliła ją później, bo w pierwszym momencie nie pozwoliła dostrzec sinego koloru ciałka. Wraz z mężem usiedli przy herbacie w kuchni, by omówić bieżące sprawy. W domu panowała cisza.
Później pamięta pojedyncze sceny. Jak wchodzi do pokoju chłopca, żeby przygotować sobie rzeczy do prasowania. Jak podchodzi do łóżeczka i jak żółta pszczółka początkowo wprowadza ją w błąd. Jak po kilku sekundach panicznie woła męża. On przybiega, maca, nasłuchuje. Ona w tym czasie trzęsącymi się rękami wybiera numer pogotowia. Mąż chwyta Marcinka na ręce, potem próbuje reanimować. Panika dławiąca w gardle, krzyk, łzy. W drugim pokoju zaczyna szlochać starsza córka. Zanim przyjeżdża pogotowie mijają wieki. W końcu lekarz, empatyczny starszy mężczyzna z siwizną, zapisuje godzinę zgonu. O tym, co było później, Karolina nie chce opowiadać, ale zaznacza, że przy życiu utrzymywało ją głównie drugie dziecko. Do dziś, kiedy zdarzy jej się spojrzeć na zegarek o 22:04, robi jej się niedobrze.
Mania kontroli
Co roku w Polsce z powodu śmierci łóżeczkowej (zwanej SIDS) umiera około 200 dzieci. W Stanach Zjednoczonych aż 3,5 tysiąca. Niewyjaśniona przypadłość najczęściej dotyka dzieci w wieku od 1. do 6. miesiąca życia. Najwięcej z nich umiera w okolicach drugiego miesiąca. Grupą najbardziej zagrożoną są wcześniaki (stanowią 20-30 proc. zgonów) oraz dzieci matek pijących alkohol lub palących w czasie ciąży. Wśród potomków palaczek ryzyko wzrasta od 3 do 5 procent, zaś u amatorek picia w czasie ciąży - aż 6 do 10 razy. Ryzyko wzrasta także poprzez nadmierne spożywanie napojów alkoholowych w okresie przed samym zapłodnieniem. Wzmożoną czujność należy zachować również, jeśli którekolwiek z wcześniejszych dzieci zmarło na skutek śmierci łóżeczkowej. Statystyki dowodzą też, że śmierć łóżeczkowa zdarza się częściej wśród dzieci nastoletnich matek i w rodzinach patologicznych.
- Częściej niż dziewczynki, umierają chłopcy. To zjawisko powszechniejsze u dzieci, które przy urodzeniu ważyły mniej niż 2,5 kg, otrzymały mniej niż 6 punktów w skali APGAR lub borykały się z infekcjami dróg oddechowych. Tyle mówi teoria, bo jeśli chodzi o praktykę, to jest to wciąż zjawisko nie do końca wyjaśnione, którego bardzo się boimy - uzupełnia pediatra Anna Ratajkowska.
Karolina nie była nastoletnią matką, nie pochodziła z patologicznej rodziny, nie piła ani nie paliła w ciąży. Przed nią - sporadycznie. Była jak tysiące polskich matek - mieściła się w średniej krajowej jeśli chodzi o wiek, prowadzenie w ciąży, genetyczne uwarunkowania. Mimo to, trafiło właśnie na nią.
- Śmierć synka bardzo mną wstrząsnęła. Przez blisko rok chodziłam na terapię dla osób po stracie - mówi. - Wiem, że kompletnie niespodziewana śmierć Marcinka uczyniła ze mnie czasami paranoicznie nadopiekuńczą matkę w stosunku do córeczki. Przez kilka miesięcy nastawiałam budzik kilka razy w środku nocy, by zaglądać do jej pokoju, mimo, że miała wówczas już trzy lata, więc dawno nie była już w grupie ryzyka. Nie interesowało mnie to. Po prostu wykształciłam w sobie manię kontroli, z którą zmagam się do dziś. O wyrzutach sumienia nie wspomnę, mój terapeuta zabrania mi o nich mówić.
Żadnych poduszek
By zmniejszyć ryzyko śmierci łóżeczkowej, należy kłaść dziecko przed snem na plecach i nie stosować zbyt miękkiego materaca oraz "puchatych" poduszek, w które maluch mógłby wcisnąć twarz, odcinając sobie tym samym dopływ powietrza. Nie powinno się również wkładać do łóżeczka zbędnych zabawek czy pieluszek. Co ważne, lepiej nie zasypiać z dzieckiem w jednym łóżku ani nie pozwalać na to starszemu rodzeństwu - w nocy nie panujemy nad swoim ciałem i odruchami. Specjaliści radzą także nie palić w domu i przestrzegać regularnych pór posiłków oraz spania dziecka.
Choć nie jest to potwierdzone naukowo, niektórzy specjaliści twierdzą, że przed śmiercią łóżeczkową może uchronić karmienie piersią. Po urodzeniu szybko zanikają bowiem przeciwciała i zwiększa się wówczas ryzyko infekcji. Dopiero po mniej więcej pół roku organizm zaczyna się bronić. Przez ten okres chronić dziecko może matczyne mleko, które zawiera czynniki immunologiczne. Wielu rodziców decyduje się na zakup monitora oddechu. To urządzenie, które alarmuje rodzica, jeśli przez 20 sekund po ostatnim oddechu nie nadejdzie następny.
- Jeśli usłyszysz taki alarm, nie panikuj - radzi pediatra. - Lekko potrząśnij maluchem. Sprawdź, czy serce bije. Jeśli nie, trzeba wezwać karetkę i rozpocząć reanimację. Prowadzimy ją do momentu odzyskania przez dziecko oddechu lub przyjazdu pogotowia .
Karolina: - "Ciągle dręczę się, że nie mieliśmy takiego monitora w domu. Być może wtedy zareagowalibyśmy na czas, być może wystarczyłoby Marcinka poruszyć, pomóc mu złapać ten jeden oddech. Jeśli jeszcze kiedyś będzie mi dane zostać matką noworodka, zrobię wszystko, by koszmar się nie powtórzył".
Odżywianie w ciąży - lepszy start w przyszłość dla dziecka