Gorzkie słowa ojca dorosłej niepełnosprawnej. "Tacy ludzie się nie liczą"
Protest rodzin osób niepełnosprawnych trwa. Nie opuszczają Sejmu nawet w majówkę. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" uczestnik demonstracji nikogo nie oszczędza. – Gdy potrzebujemy pomocy, akurat nikt nie ma czasu – mówi.
Bliscy chorych walczą o podstawową, ich zdaniem, pomoc. Mimo próśb, od 13 dni wciąż nie zostali wysłuchani. Wśród nich znalazł się ojciec 37-latki, który mówi, jak wygląda jego codzienność.
– Myśli pani, że mi jest przyjemnie wychodzić na ulicę? – pyta dziennikarkę "Gazety Wyborczej". – Ludzie i tak na nas źle reagują – dodaje. Do Warszawy przybył z córką z Pułtuska.
Mężczyzna ma żal o brak zainteresowania codziennym życiem rodzin takich, jak jego. Uważa, że choć społeczeństwo współczuje, to "każdy najchętniej by się odwrócił, żeby nas nie widzieć". – I nie musieć zaproponować, że chociaż godzinę z córką posiedzi – przekonuje w rozmowie z "Wyborczą".
Córka protestującego nie mówi i porusza się na wózku. Miesięcznie otrzymuje niespełna 1 tys. złotych renty socjalnej i zasiłku. – To wszystko – stwierdza smutno mężczyzna. – Ludzie z niepełnosprawnościami nie liczą się w wyborach, więc władza się nimi nie interesuje – podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl