Blisko ludziHamburgeryzacja miłości, czyli fajnie, ale bez zobowiązań. "Każdy ma swoje życie"

Hamburgeryzacja miłości, czyli fajnie, ale bez zobowiązań. "Każdy ma swoje życie"

Agata po ponad roku podjęła decyzję o rozstaniu z partnerem (Zdjęcie ilustracyjne)
Agata po ponad roku podjęła decyzję o rozstaniu z partnerem (Zdjęcie ilustracyjne)
Źródło zdjęć: © Getty Images | letizia le fur

17.06.2022 10:56, aktual.: 17.06.2022 12:30

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Gdy relacja nie została określona, para nie robi wspólnych planów, a wszystko opiera się na "być tu i teraz", mamy prawdopodobnie do czynienia ze związkiem typu "situationship". – Jacka rodziców poznałam po wielu miesiącach i to zupełnym przypadkiem, w sklepie. Nie nazwał mnie przed nimi swoją dziewczyną, tylko po prostu powiedział "to jest Agata". Nigdy tego nie zapomnę, bo strasznie głupio się poczułam – wspomina Agata w rozmowie z WP Kobieta.

Współczesny świat dąży do nazywania wszelkich zjawisk, trendów i sytuacji. Również w sferze uczuć. O "friends with benefits" powstały już powieści i filmy. A czym jest "situationship"? Niczym innym jak rozszerzoną wersją "przyjaźni z korzyściami".

– Situationship to taka sytuacja w relacji, kiedy para teoretycznie tworzy związek na wyłączność, ale jest on oparty na wspólnej zabawie i seksie, a nie na poważnym, dojrzałym zaangażowaniu. W takiej konfiguracji ludzie mogą nawet mieszkać ze sobą i pozostawać w całkowitej wierności, ale mają odrębnych znajomych, swoje życie, hobby, nie spędzają wspólnie wakacji, nie uwzględniają siebie w swoich dalekosiężnych planach, a owa relacja służy tylko zaspokajaniu potrzeb "tu i teraz", relaksu w towarzystwie drugiej osoby – wymienia psycholog Katarzyna Kucewicz.

Kim dla ciebie jestem?

Specjalistka tłumaczy, że rzadko kiedy dwie osoby świadomie decydują się na taką dynamikę związku: zwykle jedna strona traktuje relację jako "situationship", podczas gdy druga pragnęłaby pogłębienia znajomości, wspólnych decyzji, bliskości emocjonalnej, poważniejszych deklaracji. Kiedy nie udaje się tego uzyskać, pojawiają się frustracja i rozczarowanie.

Taki związek ma za sobą 36-letnia Agata. – To było jeszcze zanim poznałam swojego obecnego męża – wyjaśnia. Na Jacka "wpadła" w popularnej aplikacji randkowej. Spodobali się sobie, zaczęli wymieniać się wiadomościami, wydawało się, że może być z tego coś więcej. – Spotkaliśmy się w realu, bo byliśmy z jednego miasta i zaiskrzyło właściwie od razu – opowiada Agata. – Zaczęliśmy się ze sobą regularnie spotykać, a nawet pomieszkiwać u siebie, ale tak naprawdę nawet po paru miesiącach ja wciąż nie wiedziałam, na czym stoję.

Agata przyznaje, że nigdy nie była typem "narzucającym się mężczyźnie". – Nie chciałam pytać wprost, co nas łączy ani dokąd zmierza nasz związek, bo nie chciałam, żeby Jacek czuł się w jakimś stopniu przyparty do muru lub że wywieram na nim presję. On był krótko po rozstaniu z dziewczyną, z którą spędził wiele lat, i często powtarzał, że potrzebuje czasu na poważne deklaracje, więc to przyjęłam – wyjaśnia Agata, która jak zapewnia, na tamtym etapie życia nie oczekiwała oświadczyn ani nic z tych rzeczy, jednak z czasem zaczęła mieć coraz więcej wątpliwości.

– Gdy Jacek spotykał się ze znajomymi, nie zabierał mnie ze sobą. Jego rodziców poznałam po wielu miesiącach i to zupełnym przypadkiem, w sklepie. Nie nazwał mnie przed nimi swoją dziewczyną, tylko po prostu powiedział "to jest Agata". Nigdy tego nie zapomnę, bo strasznie głupio się poczułam. Z czasem dotarło do mnie, że jestem jego partnerką do wspólnego oglądania Netfliksa i seksu, nic poza tym – mówi kobieta.

Pomimo braku poczucia stabilizacji i pewności, że ich związek ma przyszłość, Agata ciągnęła tę relację. Z dwóch powodów: bo zakochała się w Jacku i nie chciała go stracić. Omawia to Katarzyna Kucewicz: – Czasami jedna ze stron jest na tyle mocno zaabsorbowana związkiem, że z powodu lęku przed rozstaniem decyduje się ciągnąć taką relacją – z nadzieją, że druga strona "dojrzeje, zmieni perspektywę". Często jednak odpuszcza sfrustrowana poczuciem straty czasu.

Tak stało się u Agaty. Czas mijał i czegoś w relacji z Jackiem zaczęło jej brakować. – Spędzałam u niego weekendy i zostawałam często na noc, a mimo to on nigdy nie zaproponował, żebym się do niego wprowadziła. Rzadko gdzieś razem wyjeżdżaliśmy. Jak trzeba było pokazać się wspólnie np. na czyimś weselu, to Jacek próbował mnie przekonać, żebyśmy nie szli – relacjonuje Agata.

Czy "situationship" może przemienić się w poważną relację?

– Z moich doświadczeń wynika, że nierzadko po związku typu "situationship" osoba dotychczas preferująca takie układy chce wejść w poważniejszą relację i jest gotowa na tradycyjny związek, ale buduje go już z nową osobą. Zaczyna od początku. Niemniej są przypadki, kiedy para będąca w związku tego typu dojrzała w końcu do zobowiązań i poczyniła kroki, by umocnić więź – wyjaśnia Katarzyna Kucewicz.

Zdaniem psycholog wszystko zależy od tego, z czego wynikała relacja typu "situationship", tzn. jakie były jej podwaliny: czy było to chwilowe nieangażowanie się w nową relację np. po ciężkim związku? Może był to lęk przed bliskością, który można przepracować? A może świadoma decyzja, że chcę budować znajomość "na chłodno"? – Jeśli nasz "situationship" wynika z tego, że potrzebujemy (albo druga strona potrzebuje) czasu, by się do kogoś zbliżyć, to rokuje dobrze. Ale jeśli jest to wybór związany z potrzebą niezależności i niechęcią do więzi, to już znacznie gorzej dla drugiej strony – mówi Kucewicz.

Gdy zbliżała się ich pierwsza rocznica, Agata poczuła, że chce porozmawiać o wspólnej przyszłości. – Zaczęło się od rozmowy o tym, co nas łączy i to nie poszło dobrze. Jacek bardzo się zdenerwował. Nigdy nie lubił rozmawiać o uczuciach, więc kiepsko to wyszło – wspomina Agata. – O nic więcej już nie zapytałam. Liczyłam jeszcze przez jakiś czas, że Jacek sam będzie chciał to przegadać, może coś ustalimy, ale taka rozmowa nigdy się nie odbyła.

Agata i Jacek rozstali się po ok. 14 miesiącach. Decyzję podjęła ona.

Psycholog Katarzyna Kucewicz: – Jeśli jesteśmy w relacji tego typu, to w pierwszej kolejności warto odpowiedzieć sobie na pytanie: czy chcę być w takim układzie? Co mi w nim nie pasuje? Jakie mam zastrzeżenia? Co chciałabym zmienić, żeby poczuć się lepiej? A następnie omówić nasze samopoczucie z partnerem, zastanowić się wspólnie, czy możemy coś zrobić, żeby zacieśnić więź: o ile tego potrzebujemy. Czasami pomaga terapia par. Ale bywa, że para nie dochodzi do porozumienia i ktoś w końcu kończy ten układ.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (223)
Zobacz także