Hanna Bakuła o dowcipie Andrzeja Mleczki, który oburzył Polki
„Dopóki komputery nie nauczą się udawać orgazmu, kobiety mogą czuć się potrzebne”. Ledwo ucichła wrzawa po ostatnim wybryku satyryka, który w swoim cyklu „Słowo na niedzielę” naraził się internautom, a już dolewa nowej oliwy do ognia. Czy Mleczko przekroczył granicę? Czy istnieją tematy, z których nie powinno się żartować? O tym w programie #dzieńdobryPolsko rozmawiała Hanna Bakuła i Michał Kempa.
02.02.2017 14:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Grafika, którą rysownik opublikował na swoim fanpage’u na Facebooku, błyskawicznie rozeszła się w sieci. Nie brakowało komentarzy, że to kolejny seksistowski żart wymierzony w Polki. Do tego doszły niewybredne epitety: „Stary cap”, „Burak” oraz propozycje: „Zlituj się i przestań tworzyć”.
- Jeżeli zaczniemy czatować na to, co kto o kim powiedział, to właściwie nie powinniśmy się odzywać, tylko na migi podawać sobie herbatę, bo zawsze ktoś się przyczepi. Uważam, że ten żart można uznać za seksistowski i słaby, gdyby Andrzej nie był tym, kim jest. Gdyby nie bawił nas od 30 lat. Ja co tydzień czekam na jego rysunek – mówiła w programie #ddp Bakuła i dodała: nie ma tematów tabu! Jeśli my, artyści, zaczniemy się autocenzurować, to zostaje nam strach.
- Poczucie humoru to forma komunikacji. Ważne jest więc to, żeby spróbować przewidzieć co druga osoba sobie pomyśli, czy to zrozumie, czy się tego spodziewa. Mogę pójść do kościoła, zająć na ambonie miejsce księdza i zacząć mówić antykościelne żarty. To oczywiście przekroczy tabu, będzie wulgarne, bo wiem, że mówię do osób, które nie chcą takich rzeczy słuchać i się tego nie spodziewają. Jeżeli to samo powiem w klubie komediowym, gdzie są osoby, które się tego spodziewają, to tam te żarty będą normalnie przyjęte. To jest kwestia komunikacji między artystą a odbiorcą. Tak samo jest w przypadku Andrzeja Mleczki – przyznał Michał Kempa.