Blisko ludzi"Hashimoto to marna wymówka". Różena pokazuje, jak walczyć z chorobą

"Hashimoto to marna wymówka". Różena pokazuje, jak walczyć z chorobą

- Gdy słyszę narzekania innych "hashimotek", które jęczą, jak bardzo są zmęczone, jak im ciężko w życiu i jakie są grube, to krew mnie zalewa - mówi Różena, która jest najlepszym przykładem, że można mieć chorą tarczycę i nie wyglądać jak siedem nieszczęść.

"Hashimoto to marna wymówka". Różena pokazuje, jak walczyć z chorobą
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne | Różena Opalińska
Klaudia Stabach

Zakładam, że większość z was doświadczyła tej wątpliwej przyjemności słuchania rozemocjonowanych kobiet, które podobnie jak wy utknęły w kolejce do lekarza czy na poczcie i postanowiły wykorzystać ten moment na dzielenie się intymnymi szczegółami ze swojego życia. W zeszły wtorek dostąpiłam tego zaszczytu – trzy kobiety w wieku 40-60 lat znalazły nić porozumienia pod tytułem "ta przeklęta nadwaga".

"Wyglądam tak jak wyglądam, bo mam problemy z tarczycą. Gdy lekarz postawił diagnozę to nawet trochę się ucieszyłam, bo przynajmniej już wiem, skąd wzięła się ta nadwaga" - stwierdziła pierwsza. "Doskonale wiem o co chodzi. Moja kuzynka z Jeleniej Góry też ma chorą tarczycę i jest gruba. Paskudna choroba, człowiek nieustannie chodzi zmęczony" - dopowiedziała druga. "Ja to na pewno też mam Hashimoto. Bo dokładnie tak się czuję jak pani i od roku nie mogę pozbyć się wielkiego brzucha" - podsumowała trzecia.

"Ćwiczyłam, ale nie było potu"

Przedstawiłam tę scenkę pewnej 34-latce, która zmaga się z problemem niedoczynności tarczycy od czterech lat. W jej głosie wyłapałam sporo irytacji, bo nie mogła pojąć, że często choroba staje się wymówką.

Kobieta trzy miesiące po urodzeniu dziecka zauważyła, że zaczęła puchnąć i przestała mieścić się w większość swoich ubrań. – W trakcie ciąży nie przytyłam zbyt wiele, więc takie zmiany tuż po urodzeniu zasiały we mnie niepokój – mówi w rozmowie z WP Kobieta Różena Opalińska.

34-latka chciała jak najszybciej wrócić do formy po urodzeniu córki, dlatego zaczęła intensywniej ćwiczyć. – Spędzałam po 45 minut robiąc interwały i w ogóle się nie spociłam. Moja trenerka zauważyła, że coś jest nie tak i zasugerowała mi przebadanie tarczycy – wspomina Różena.

Po zdiagnozowaniu Hashimoto Różena postanowiła dowiedzieć się wszystkiego na temat tej dziwnie brzmiącej nazwy choroby. – Zaczęłam czytać książki, przeglądać strony internetowe, zagadywać do osób, które też na to chorują – mówi. Kobieta nie ukrywa, że bardzo zależy jej na wyglądzie, dlatego nawet przez myśl nie przeszło jej, że pozwoli chorobie wygrać.

Bez diety się nie uda

Początki walki ze skutkami ubocznymi Hashimoto wcale nie były łatwe. – Popełniłam mnóstwo błędów zanim zrozumiałam, jakie metody powinnam obrać – zaznacza.

Pierwsze paradoksy pojawiły się podczas treningów. – Widząc, że przybieram na wadze zaczęłam mocniej dokręcać sobie śrubę. Zapisałam się na kolejne treningi i co ciekawe wybierałam te, na których miałam okazję dobrze się zmęczyć. Sądziłam, że w ten sposób zrzucę zbędne kilogramy – przypomina sobie Różena.

Obraz
© Archiwum prywatne | Różena Opalińska

Kobieta zauważyła, że chudła, ale tylko wtedy, gdy robiła sobie kilkudniową przerwę od ćwiczeń. – Wtedy dowiedziałam się, że mając Hashimoto nie mogę chodzić na niektóre zajęcia, podczas których organizm wytwarza wiele kortyzolu – opowiada. – Szłam spać po takim treningu, ale mój organizm nie odpoczywał, bo próbował go przetrawić. Budziłam się i byłam dwa razy bardziej spuchnięta, a tkanka tłuszczowa zaczynała się odkładać – wyjaśnia Opalińska.

Przy niedoczynności tarczycy hormony wariują. Organizm chorego produkuje swoiste przeciwciała skierowane przeciwko zdrowym komórkom. Jednym z najczęstszych objawów, oprócz zmęczenia i zaparć, jest problem z utrzymaniem wagi.

- Osoby z niedoczynnością tarczycy muszą ćwiczyć stricte siłowo i z małą liczbą powtórzeń (8-10). Najlepsze ćwiczenia to te wielostawowe, np. martwy ciąg, przysiad, wykroki, pompki, podciągnięcia – wyjaśnia nam Mateusz Sowik, trener personalny, który specjalizuje się w pracy z osobami zmagającymi się z chorą tarczycą. – Odradzam wszelkiego rodzaju ćwiczenia o wysokiej intensywności, jak np. zumba. Na tego typu zajęciach trenuje się w wysokim tętnie, a to jest niewskazane dla osób z chorą tarczycą – podkreśla Sowik.

"Też mam dziecko, też pracuję"

Od kilkunastu miesięcy Różena trzy razy w tygodniu o 7 rano melduje się na siłowni. – Oczywiście, że często mi się nie chce tam iść i wolałabym pospać dwie godziny dłużej, ale wiem, że robię to dla własnego zdrowia – podkreśla. – Gdy słyszę narzekania innych "hashimotek", które jęczą, jak bardzo są zmęczone, jak im ciężko w życiu i jakie są grube, to krew mnie zalewa. Ja też mam dziecko, też pracuję, ale jestem w stanie poćwiczyć – dopowiada.

Same treningi nie wystarczą, aby zniwelować skutki uboczne niedoczynności tarczycy. Chcąc czuć się dobrze, trzeba pogodzić się z tym, że jest długa lista produktów i składników, których nie można jeść. – Przede wszystkim unikam laktozy, pszenicy, cukrów, owoców – wylicza Różena – W moich posiłkach jest bardzo dużo kiszonek: ogórek kiszony, cukinia kiszona, burak kiszony – dopowiada.

Kobieta przyznaje, że zdarzy jej się od czasu do czasu zjeść kawałek pizzy czy napić alkoholu, ale wie, że potem przez kilka dni będzie dochodzić do siebie. – Brzuch boli, są ogromne wzdęcia, człowiek jest dwa kilogramy grubszy – opowiada. - Dziwię się, gdy znajoma mówi mi, że fatalnie się czuje, a nie dociera do niej, że ta kajzerka z szynką i żółtym serem, którą zjadła na kolację, doprowadziła do rewolucji w jej organizmie - dopowiada.

Obraz
© Archiwum prywatne | Różena Opalińska

Lekarze ją wyśmiewali

34-latka jest zbulwersowana podejściem lekarzy. – Dopiero szósty endokrynolog zrozumiał i poparł moje podejście. Pięciu poprzednich dawało mi do zrozumienia, że jestem psychiczna, mam obsesję na punkcie swojego wyglądu i powinnam w końcu pogodzić się z tym, że mając problemy z tarczycą będę gruba do końca życia – opowiada.

Ignorancja lekarzy była tak wielka, że jeden z nich przepisał pacjentce lek, którego pod żadnym pozorem nie powinna przyjmować. – Dał mi tabletki, które w składzie miały laktozę. Całe szczęście już wtedy wiedziałam, że mając Hashimoto muszę unikać tego składnika i nie zaczęłam brać leku – zaznacza.

Lekarka, do której obecnie chodzi Opalińska za każdym razem nie może wyjść z podziwu dla sylwetki i witalności swojej pacjentki. – Mówi mi, że mając takie wyniki badań jak ja, powinnam nosić rozmiar 44, być notorycznie niewyspana i bez energii do życia – opowiada Różena.

Podejście 34-latki zasługuje na uznanie. - Każdej "hashimotce" powtarzam, że jeśli już ma taką chorobę, to niech walczy z nią. Trzeba zrozumieć, że nie można bagatelizować chorej tarczycy ani wmawiać sobie, że jest ona logicznym wyjaśnieniem złego wyglądu i samopoczucia - podkreśla Różena.

Choroba Hashimoto, inaczej przewlekłe limfocytowe zapalenie gruczołu tarczowego, to jedna z najczęstszych przyczyn wywołujących pierwotną niedoczynność tarczycy. Przyczyna choroby nie jest jasno stwierdzona i dotyka głównie kobiet, które skończyły 45 lat. W ostatnich latach problem pojawia się u coraz młodszych kobiet oraz u pań tuż po porodzie. Do najpopularniejszych objawów należą: zmęczenie, suchość skóry, zaparcia, problemy z utrzymaniem wagi i bóle mięśni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (211)