Ilona Łepkowska odpowiada Weronice Rosati. "Byłam pani pracodawcą"
Ilona Łepkowska, obok Joanny Sarapaty i Krystyny Demskiej-Olbrychskiej, nie wierzy, że Robert Śmigielski podniósł rękę na Weronikę Rosati. Scenarzystka dała temu wyraźnie znać w mediach społecznościowych.
Kiedy lekarz zaprzeczył przemocy, uwierzyła mu i za pośrednictwem Facebooka oskarżyła aktorkę o mówienie nieprawdy. Rosati szybko zareagowała emocjonalnym wpisem na Instagramie. I doczekała się odpowiedzi.
"Pani Weroniko, jeśli stwierdzenie, że 'oświadczenie Roberta Śmigielskiego wydaje mi się wiarygodne' powoduje u Pani tak nerwową reakcję, to może wywołać tylko moje zdziwienie" - zaczyna się nowy wpis Ilony Łepkowskiej na jej facebookowym profilu. Mimo zapewnień, że nie skomentuje już sprawy, zdecydowała się to zrobić. Weronika Rosati wywołała ją "do tablicy" kilkoma pytaniami.
"Nigdy w życiu pani nie była w naszym domu, w ciągu paru ostatnich lat rozmawiałam z panią raz i zamieniliśmy parę zdań, w tym pamiętam pani jakiś kąśliwy komentarz. Skąd pani wie co się działo w moim domu? Skąd pani ma pewność, że mówię nieprawdę, nie znając mnie ani mojego związku? Czy może pokrzyżowałam pani plany filmowe, bo pisała pani scenariusz inspirowany życiem pana Śmigielskiego, który od lat pani próbuje zrealizować? Czy po prostu pani, jako jego stała pacjentka, ślepo wierzy w jego niewinność? A może chodzi też o pani polemikę z Magdą Środą, która panią parokrotnie skrytykowała?" - pisała Rosati.
Łepkowska nie zareagowała od razu. Po kilkunastu godzinach przerwała milczenie. Odrzuca wszystkie zarzuty aktorki, którą kiedyś zatrudniła w "M jak miłość". Po pierwsze, przekonuje, że pomysł na film o lekarzu dawno spalił na panewce. Dalej zapewnia, iż za wszystkie wizyty zapłaciła - czy to były operacje, badania bądź zabiegi. Dodaje też, że Śmigielski nie zawsze je wykonywał. "Na wszystko mam rachunki. Były to bardzo duże kwoty, bo prześladował mnie kilka lat pech kolejnych kontuzji ortopedycznych. Po odejściu Pana Doktora Śmigielskiego CMC (klinika dla której pracował - red.) nie byłam u niego na żadnej wizycie, a gdybym była, zapłaciłabym za nią jak każdy pacjent. Zarzucanie mi, że korzystałam z darmowych wizyt jest zwykłym kłamstwem i obraża mnie" - pisze.
Dalej Łepkowska przyznaje, że owszem zna Rosati, ale nigdy nie była jej znajomą. Wiele lat temu jako producentka "M jak Miłość" zatrudniła aktorkę. W międzyczasie widywały się na różnego rodzaju imprezach branżowych, w tym urodzinach serialu, gdzie aktorka znów występuje. "Rzeczywiście, nie rozmawiałyśmy ze sobą nigdy zbyt długo, ale za to wielokrotnie. Nie jesteśmy koleżankami - trudno by tak było przy trzydziestoletniej różnicy wieku i pozycji zawodowej, jaka była między nami w chwili poznania się. Dlatego też trudno, by oczekiwała Pani ode mnie pomocy w Pani kłopotach osobistych tak jak i dla mnie czymś absurdalnym byłoby oczekiwać takiej pomocy od Pani dla mnie w chwilach kryzysu. Myślę jednak, że gdyby Pani czy Pani Mama, którą również znam, poprosiła mnie o rozmowę, radę czy pomoc w tym trudnym momencie Pani życia - na pewno bym jej nie odmówiła" - stwierdza scenarzystka.
Łepkowska odpowiada też na zarzut, że mogła wiedzieć o rozstaniu Rosati i że wie, co to znaczy być samotną matką. Obiecuje jeszcze, że w razie potrzeby udzieli Rosati pomocy.
Na koniec odnosi się jeszcze do słów, że nie jest solidarna z aktorką, a powinna być przez wzgląd na to, że jest kobietą. "Nie jestem solidarna z jedną tylko płcią, tylko generalnie z ludźmi, którzy doznają krzywdy czy potrzebują pomocy. Prawda czy krzywda - choć oba słowa w języku polskim są rodzaju żeńskiego - nie mają płci. I od dawna mówię o tym jasno, narażając się na niechęć osób czy środowisk, które wyznają zasadę, że kobiecie wierzy się zawsze. Ja - jeśli nie widzę twardych dowodów - czekam na nie. Tak jest i w tym wypadku. Na razie, przynajmniej dla mnie, jest tylko słowo przeciwko słowu" - pisze Łepkowska.
Na koniec Łepkowska pozdrawia Rosati, życząc jej radości z macierzyństwa, "nawet samotnego". Internautów ostrzega zaś, że skasuje obraźliwe komentarze pod wpisem, jeśli takie się pojawią.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl