Imprezowa córka
Trudno nie spotykać się ze znajomymi, szczególnie że po okresie towarzyskiej posuchy po urodzeniu dziecka, znowu wróciliśmy do gry. Zapraszamy więc czasem do siebie przyjaciół na oglądanie filmów, pogaduchy lub inne przyjemne rzeczy. Kluczem do dobrej zabawy jest jednak dobry sen Jadźki.
20.10.2008 | aktual.: 20.10.2008 14:17
Raz na jakiś czas wpadają do nas goście. Pilnujemy, aby przychodzili po zaśnięciu Jadźki, bo inaczej nasza córa nie odpuści – będzie imprezować z nami i basta.
Trudno nie spotykać się ze znajomymi, szczególnie że po okresie towarzyskiej posuchy po urodzeniu dziecka, znowu wróciliśmy do gry. Zapraszamy więc czasem do siebie przyjaciół na oglądanie filmów, pogaduchy lub inne przyjemne rzeczy. Kluczem do dobrej zabawy jest jednak dobry sen Jadźki. Mocny i nieprzerwany. Kiedy na wieczór szykujemy się na małe party, Jadźka musi być już o siódmej w łóżku. Zazwyczaj zasypia o tej porze, ale przed przyjściem gości jest to wymóg bezwzględny. Kilka razy zdarzyło się, że Jadwiga wydłużyła sobie dzień. Skończyło się to dla nas raczej niefortunnie. Ona była przeszczęśliwa, aż do momentu kiedy zasnęła na stojąco.
Przygotowane przekąski, piwo chłodzi się w lodówce, wysprzątany salon i śpiąca córka – wszystko jest już gotowe. Jest piątek, dziewiętnasta trzydzieści. Iga śpi już od półgodziny, ściśle według grafika. Schodzą się pierwsi goście, a my czatujemy przy domofonie, żeby odebrać po pierwszym sygnale. Głośny jest niemiłosiernie. Kiedy udało się wszystkim dotrzeć na miejsce, Jadźka śpi już snem głębokim. Można głośno rozmawiać, rżeć ze śmiechu i słuchać muzyki. Jeśli Jadźka została w ciągu dnia porządnie wymęczona, będzie spała jak suseł. Jeśli jednak przebudzi się na chwilę i wychwyci głosy inne od mamy i taty, jej oczy momentalnie otworzą się na wielkość pięciozłotówek, wyciągnie do nas swoje rączki i wskazując na drzwi do salonu powie głosem nie znoszącym sprzeciwu: tam! To koniec naszej beztroski, bo nie zaśnie już, póki nie dopadnie jej druga fala mocnego snu.
Wyjścia więc nie ma. Sadzamy ją na kanapie obok Izy i Sebastiana, Oli i Misi. Goście cieszą się przez moment, że zobaczą Jadźkę, bo to rozkoszne i śliczne dziecko (jak każde w tym wieku). Jadźka jest w siódmym niebie. Bryluje, popisuje się znajomością kilku słów i w kółko je powtarza. Żąda wszystkiego, co znajduje się na stole. Umyte zęby będzie trzeba potem wyczyścić ponowie, bo nie przepuści winogronom i śliwkom. Wszelkie nasze dorosłe rozmowy wzięły w łeb. Każdy skupił się na jednym, ruchomym punkcie, co biega nieprzerwanie dookoła stołu. My zamiast odpocząć od dziecka w weekendowy wieczór, będziemy się głowić, jak zagonić malucha do łóżka. No i nici z zimnego piwka. A przynajmniej z większej jego ilości.
Nie lepiej jest też w gościach. Ostatnio zostaliśmy zaproszeni na urodziny Oli do domku za miastem. Plan był świetny: wyjeżdżamy wieczorem, Jadźka będzie na tyle padnięta, że po przyjeździe włożymy ją do turystycznego łóżka, a sami posiedzimy na dworze przy ognisku i grillu. Plan jak plan, z wykonaniem było o wiele gorzej… Podekscytowana Jadzina nie mogła się opanować, by poznać wszystkie zakamarki domu i ogrodu. Jej podekscytowanie trwało z przerwami na próby uśpienia jej do… pierwszej w nocy. W końcu dopięła swego i skończyła dzień siedząc na naszych kolanach, wgapiając się w dogasające ognisko. Nici z wypoczynku, tak potrzebnego zmęczonym rodzicom. Ona poszła spać przed pierwszą, nasi znajomi wymiękli o trzeciej (my razem z nimi), a Jadźka przebudziła się rześka i gotowa do figli o szóstej rano.
Iga bez dwóch zdań jest istotną niezwykle towarzyską i kontaktową. Nic na to nie poradzimy, raczej przychylamy się do opinii, że to fajna rzecz u dziecka. Dobrze rokuje na przyszłość. Tylko dlaczego cierpi na tym nasze życie towarzyskie? Jadźka, why?
Magdalena Danaj