Ivanka Trump u boku Justina Trudeau. Połączył ich temat silnych kobiet
Justin Trudeau i Ivanka Trump powoli zaczynają być dobrymi znajomymi. W tym tygodniu premiera Kanady i córkę amerykańskiego prezydenta można było zobaczyć przy jednym stoliku na gali Most Powerful Women magazynu "Fortune" w Waszyngtonie. Niemniej tylko jedno z nich znane jest ze zdecydowanie feministycznej postawy.
12.10.2017 | aktual.: 12.10.2017 13:29
Obecność Justina Trudeau na uroczystości uhonorowania najbardziej wpływowych kobiet świata nie jest niczym nadzwyczajnym. Znany ze swoich feministycznych poglądów premier Kanady przyjaźni się z licznymi działaczkami na rzecz kobiet, a w kręgu jego znajomych znajduje się między innymi Emma Watson czy Malala Yousafzai. Ciepło witany jest na wszystkich tego typu wydarzeniach i to nie względu na swój urok osobisty, ale to, co ma w ich trakcie do powiedzenia.
Podczas gali, która miała miejsce w tym tygodniu w Waszyngtonie, Trudeau rzucił nowe światło na swoją decyzję o stworzeniu gabinetu złożonego z dokładnie takiej samej liczny kobiet i mężczyzn. Okazuje się, że zanim dwa lata temu swoją decyzję wyjaśnił słynnym "Ponieważ mamy 2015 rok", Trudeau poczynić długotrwałe przygotowania. Okazało się bowiem, że trudno było namówić kobiety do zaangażowania się w politykę swojego kraju.
– Zanim był 2015 rok, musiał być 2014, 2013, 2012… Energicznie zachęcaliśmy i rekrutowaliśmy kobiety do tego, by startowały w wyborach – mówił podczas swojego przemówienia premier Kanady. – Teraz, kiedy mamy gabinet, rząd i, mówiąc szczerze, partię z tymi wspaniałymi, silnymi, młodymi kobietami, przed nami wciąż stoi wyzwanie. Polega ono na tym, że pomimo iż są one już obecne w polityce, nadal mamy do czynienia ze staroświecką grą polityczną mężczyzn – mówił Trudeau.
Jest to coś, co Trudeau i jego gabinet chciałby zmienić. I zmienia – Karina Gould, kanadyjska minister ds. demokratycznych instytucji jest pierwszą w historii kobietą w ciąży na stanowisku ministra. Trudeau zauważa, że czas, by świat zaczął myśleć o takich sprawach jak urlop macierzyński dla kobiet na podobnych, bardzo wysokich stanowiskach.
Odkąd objął stanowisko w 2015 roku, Trudeau nieustannie przypomina o tym, że równouprawnienie jest jedynym właściwym sposobem traktowania kobiet i mężczyzn. – Zajmuję się polityką, ponieważ każdego dnia chcę czynić świat lepszym miejscem dla moich i waszych dzieci – napisał Trudeau w eseju dla "Marie Claire". Premier Kanady przyznaje, że wychowuje nie tylko swoją córkę Elle, ale również swoich synów w poczuciu równości płci. Pomaga mu w tym jego żona, Sophie, która pomogła mu lepiej zrozumieć, czym w istocie jest feminizm. Trudeau przytacza pewną rozmowę, podczas której opowiadał o tym, że chce, by jego córka stała się w przyszłości dokładnie tym, kim chce. – To wspaniale, ale jak wychowujesz swoich synów, żeby również zdecydowanie popierali dążenia dziewcząt i kobiet? – zapytała wówczas żona premiera Kanady. Trudeau przemyślał sprawę i postanowił również synów wychowywać w duchu feminizmu. - Feminizm onacza nie tylko równość płci. To przekonanie, że kiedy jesteśmy równi, stajemy się lepsi - napisał polityk.
Przemówienia premiera Kanady podczas gali magazynu "Fortune" wysłuchała z uwagą Ivanka Trump. Córka amerykańskiego prezydenta nazywana jest niekiedy "najbardziej wpływową kobietą w Białym Domu", a nawet właściwą pierwszą damą Ameryki, czemu być może zawdzięcza swoje zaproszenie na tę uroczystość. Niemniej, czy Ivanka faktycznie zasługuje na miano tej, która wspiera kobiety w walce o równouprawnienie?
Ivanka włożyła wiele wysiłku, by precyzyjnie skonstruować swój wizerunek silnej, zdecydowanej biznesmenki, dorównującej kroku mężczyznom zarówno, gdy chodzi o decyzje finansowe, jak i w świecie polityki na najwyższym szczeblu. Chwali się intelektem, wpływami, wyglądem, ale z jakiegoś powodu świat nie daje jej wiary. Nagłówki typu "Fałszywa feministka", "Dlaczego pseudofeminizm Ivanki Trump jest niebezpieczny" pojawiają się regularnie w Amerykańskiej prasie. Niedawno Jenny Slate, znana amerykańska komiczka, stwierdziła w wywiadzie dla "The Guardian", że Ivanka powinna się wstydzić tego, co robi kobietom.
Czym pierwsza córka Ameryki zasłużyła sobie na taką krytykę? Z pewnością niechęć budzi już sam dualizm postaw Ivanki w zależności od tego, do jakich wyborców jej ojca ma się zwracać. Dla konserwatystów ma być oddaną żoną, piękną obrończynią domowego ogniska, oraz – co widać wyraźnie, przeglądając choćby jej konto na Instagramie – wspaniałą matką. Rolę tę dzieli razem z Melanią Trump, ale znacznie poza nią wykracza.
Po drugie bowiem Ivanka ma spełniać zadanie, które nie udało się obecnej żonie Trumpa – przemawiać do wyobraźni kobiet, szukających w Białym Domu silnej osobowości, do której mogłyby się porównywać i która by je inspirowała. Ogromny potencjał w amerykańskich kobietach, jaki odkryła Michelle Obama, w zamyśle gabinetu Trumpa nie może zostać zaprzepaszczony. Rolą Ivanki jest się nim zaopiekować – stąd jej "feministyczne" wystąpienia, okrągłe zdania na temat siły kobiet w jej książkach i udział w takich imprezach, jak gala Most Powerful Women.
Na pierwszy rzut oka widać, że przedsiębiorcza kobieta podeszła do feminizmu jak do marki, w którą warto zainwestować. Córka prezydenta błyskawicznie wydała książkę na temat kobiet w biznesie, założyła też organizację Women Who Work i zaczęła dawać wykłady, wzywając kobiety do walki o swoje praca. Trudno powiedzieć, czy o jej działalności słyszały tysiące indonezyjskich kobiet, pracujących za głodowe stawki przy produkcji ubrań należących marki Ivanki.
Podczas gali Ivanka Trump zjadła z Justinem Trudeau i jego żoną obiad. Trudeau dyplomatycznie nawiązał podczas wydarzenia do spotkania z amerykańskim prezydentem, kładąc nacisk na to, co ich łączy, a nie dzieli. Wygląda na to, że w stosunku do jego doradczyni premier Kanady obrał podobną strategię.