Blisko ludziJak zabłysnąć na You Tubie? Paulina Mikuła z "Mówiąc inaczej"

Jak zabłysnąć na You Tubie? Paulina Mikuła z "Mówiąc inaczej"

Jak cię widzą, tak cię piszą. A może raczej: jak cię słyszą, tak cię piszą? 27-letnia Paulina Mikuła na swoim kanale na YouTubie "Mówiąc inaczej" przekonuje: język polski wcale nie jest nudny, a jego nauka może być też przyjemna, a nawet zabawna.

Jak zabłysnąć na You Tubie? Paulina Mikuła z "Mówiąc inaczej"
Źródło zdjęć: © Krzysztof Lis
Aneta Wawrzyńczak

Jak cię widzą, tak cię piszą. A może raczej: jak cię słyszą, tak cię piszą? 27-letnia Paulina Mikuła na swoim kanale na YouTubie "Mówiąc inaczej" przekonuje: język polski wcale nie jest nudny, a jego nauka może być też przyjemna, a nawet zabawna.

WP: : Takie dla ciebie zdanie przygotowałam: "no nie wiem, ale bynajmniej zgodnie z tym, co tam pisze, poszłem po najmniejszej linii oporu i de facto cofnąłem się do tyłu". Zaczynasz zgrzytać zębami.

Paulina Mikuła: Przede wszystkim nigdy nie słyszałam takiego zdania (śmiech). Bardzo często powtarzam, że mnie błędy nie denerwują, ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że język polski jest bardzo trudny. Sama też popełniam błędy, mam tego świadomość, więc jeżeli słyszę, że mój rozmówca popełnia językowe wpadki, mówię: trudno. Broń Boże nie poprawiam!
Na studiach nauczono mnie, żeby tego nie robić, ponieważ rozmówca poczuje się urażony. Można ewentualnie wypowiedzieć to samo słowo, tylko w poprawnej formie, i to będzie delikatna sugestia, że powiedział coś nie tak. Jedyne, co mnie denerwuje, to powtórzenia, wplatanie w co drugie zdanie słów: w ogóle, prawda, wiesz, rozumiesz. To powoduje, że nie jestem w stanie skupić się na treści i w głowie mam tylko jedną myśl: przestań w kółko to powtarzać!

Tylko o tym myślisz czy jednak reagujesz?

Nie reaguję, boję się, że ktoś poczuje się urażony. Tym bardziej, że trochę trudniej jest pozbyć się tej maniery, niż zapamiętać poprawną formę jakiegoś słowa.

A może chodzi o zyskanie ułamka sekundy, żeby płynnie formułować wypowiedź? Zauważ, jak często w potocznej mowie używa się słów "aczkolwiek" albo "tudzież", tego drugiego, zresztą bardzo często błędnie, jako synonim "albo", a nie "i".

Trochę tak jest. Przede wszystkim te słowa, trochę archaiczne mogą wywołać wrażenie, że osoba ich używająca jest inteligentniejsza, bardziej oczytana. Ludzie używając ich, mogą się próbować dowartościować. Ostatnio przeczytałam wypowiedź jednego z językoznawców, który stwierdził, że ludzie mają manię mówienia non stop, nie potrafią się zatrzymać, wziąć oddechu, pomyśleć, co chcą powiedzieć, tylko czują przymus, żeby mówić cokolwiek, byle cały czas. Stąd zresztą pojawiające się często "yyy", które pozwala nam zebrać myśli. To jest trudne do opanowania, sama też na to cierpię, ale rzeczywiście coś w tym przymusie ciągłego mówienia jest.

Jak się w ogóle zaczęła twoja fascynacja językiem polskim?

Na pewno mój tata miał na to duży wpływ, potrafił posługiwać się językiem polskim, był bardzo elokwentny, używał słów, których nie znałam. Bardzo często na przykład mówił "kuriozalny", "lapidarny", „trywialny”. To mnie w nim fascynowało, chciałam w przyszłości mówić tak jak on. Tata też zaraził mnie i moją siostrę miłością do korzystania ze słowników, twierdził, że jeżeli czegoś nie wiemy, to powinnyśmy do nich zaglądać. Powtarzał, że czytanie książek i gazet zwiększy nasz zasób słów. Poza tym w swojej karierze szkolnej trafiłam na bardzo dobre polonistki. Najpierw, w podstawówce, uczyła mnie bardzo surowa, starsza wiekowo polonistka, która nauczyła mnie pisać, ponieważ zadawała nam bardzo dużo prac pisemnych i rozbudziła tym moją wyobraźnię. Dzięki niej odczułam, że to mi sprawia ogromną frajdę. Z kolei w liceum miałam bardzo miłą i kompetentną polonistkę, która była specyficzna, nie wszystkim odpowiadały jej metody nauczania, ale mnie jak najbardziej. Ona zaraziła mnie miłością do filologii polskiej.
Kończąc liceum, chciałam być dziennikarką, a świadomość tego, że najlepszym przygotowaniem do bycia dobrym dziennikarzem są właśnie studia polonistyczne, tylko mnie w moim wyborze utwierdziła.

Skoro jesteśmy w tym temacie: jak oceniasz poziom dziennikarstwa w Polsce pod względem językowym?

Niezbyt często spotykam się z błędami językowymi popełnianymi przez dziennikarzy. Nie słyszę, żeby kaleczyli język polski. Natomiast na forach, w komentarzach pod artykułami, widzę wylewaną żółć. Ludzie piszą, że dziennikarze nie prezentują już żadnego poziomu, że to jest wstyd i hańba. Ja tego nie widzę. To prawda, że obecnie dziennikarze mówią inaczej niż 20 lat temu, kiedy posługiwali się bardziej wymuskaną polszczyzną, ale byli jednocześnie bardziej w tym teatralni, sztuczni.

Teraz dziennikarze są bardziej naturalni. Kiedyś prof. Bralczyk stwierdził, i ja się z tym zgadzam, że gdyby dziennikarze nie dbali o język polski, mówilibyśmy dziś o wiele gorzej. I to w dużej mierze dzięki nim zasady poprawności językowej są jeszcze zachowane. Gdyby Polacy się na nich wzorowali, mówilibyśmy o wiele lepiej.

Do dziennikarzy zaraz wrócimy. Najpierw chciałam dopytać, skąd pomysł na wideobloga?

Przede wszystkim bardzo lubię pracę z kamerą – przed czy za, byleby była. Bardzo lubię ten rodzaj emocji i adrenaliny, który się wtedy wytwarza. Po drugie, filologia polska, poprawność językowa przez cały czas były mi bliskie. Moi znajomi i rodzina wiedząc, że skończyłam takie studia, zadawali mi mnóstwo pytań. Wtedy dostrzegłam, że te wątpliwości językowe to są codzienne Polaków problemy, dlaczego więc miałabym odpowiadać tylko bliskim, a nie masowo? A po trzecie, rok2013 – to też rok, w którym założyłam kanał – był przełomowy dla polskiego YouTube’a. Pojawiło się wtedy mnóstwo wartościowych vlogów. Obserwowałam, jak się rozwijają, profesjonalizują, a także to, jak ci youtuberzy się spełniają, mają coraz większą frajdę z nagrywania. I zwyczajnie im pozazdrościłam.

W pierwszym materiale z lipca 2013 roku wyjaśniasz: "poprawiłam już wszystkich moich znajomych i całą moją rodzinę, teraz wy będziecie moimi ofiarami". Nie bałaś się, że - tak jak to ktoś określił w komentarzu pod tym filmem - zostaniesz odebrana jako "głupiomądra"?

(śmiech) Ten odcinek był celowo trochę przerysowany. Rzeczywiście poprawiałam wszystkich znajomych i rodzinę, ale zawsze na początku padało pytanie: czy jeżeli usłyszę, że popełniasz błąd, to cię poprawić? I wszyscy odpowiadali: tak! Niektórzy sami prosili: Paulina, jeżeli usłyszysz, że popełniam błąd, daj znać, bo to jest dla mnie ważne. A czasami po prostu opowiadałam, czego się dowiedziałam na zajęciach na uczelni i w ten sposób przekazywałam wiedzę dalej, to się działo zupełnie naturalnie. Nikomu nigdy nie sprawiłam przykrości poprawianiem go.

Udało ci się kogoś nauczyć tak trwale? Ja do dziś pamiętam, jak w gimnazjum, gdy miałam jakieś 13 lat, zapytałam nauczyciela angielskiego "co tam pisze?". I moja przyjaciółka ryknęła na całą klasę: "jest napisane!". Nigdy więcej już nie popełniłam tego błędu.

Niektórzy mówią, że dzięki mnie zapamiętali poprawne formy i już nie mówią z błędami. Na przykład część osób zaczęła mówić "na dworze" zamiast "na dworzu", chociaż przychodzi im to z trudem.
Albo wspomniane "tudzież", ludzie mi dziękują, bo teraz już wiedzą, jak tego słowa używać poprawnie. A ostatnio nagrałam odcinek o ortografii i wyjaśniłam, jak się pisze "ożeż". I też dostałam wiadomości od zdumionych widzów, którzy twierdzili, że w życiu by nie przypuszczali, że tak wygląda poprawny zapis.

W pierwszym odcinku "Mówiąc inaczej" stwierdzasz też: większość Polaków nie do końca radzi sobie z językiem polskim i strasznie mnie to wkurza. Nietrudno mi sobie wyobrazić, że ktoś tego słucha i myśli: nie masz większych problemów w życiu, dziewczyno? To jest naprawdę tak ważne, żeby mówić poprawnie?

(śmiech) Nie tyle mnie to wkurza, co uważam, że ludzie nie dbając o język, wiele tracą, ponieważ odbiór społeczny człowieka, który nie wypowiada się poprawnie jest o wiele gorszy niż osoby, która jest elokwentna, oczytana i zasady języka polskiego zna.
Poza tym obawiam się, że jeżeli nie będziemy przywiązywać wagi do tego, jak mówimy, to w końcu zaczniemy mówić bardzo źle, zaczniemy się mylić, ale w różny sposób, a to spowoduje, że w końcu przestaniemy się rozumieć. Dlatego nie zgadzam się z tym, że w języku najważniejsza jest komunikacja i nie liczy się, czy powiem "weszłem" czy "wszedłem", ważne, żeby mnie ktoś rozumiał. Nie, język dla mnie to jest wartość, o którą powinniśmy dbać, to element naszej kultury i historii, nie może przegrywać z lenistwem.

Tak trochę górnolotnie możemy powiedzieć, że ta dbałość o poprawność językową jest przejawem patriotyzmu?

W pewnym sensie tak. Ale mam przede wszystkim wrażenie, że osoby, które dbają o poprawność językową są bardziej wrażliwe. Jeżeli olewam język, to będę olewał i inne sfery mojego życia. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy będą dbać o język, nie jestem w stanie we wszystkich zaszczepić miłości do polszczyzny, ponieważ jest to też kwestia osobowości.

A propos osobowości: przyznasz chyba, że my, Polacy, nieszczególnie lubimy, gdy nam się wypomina błędy, chociażby językowe, zwłaszcza gdy to jest młoda ładna dziewczyna z komputera. Choć z drugiej strony sami namiętnie poprawiamy. Spójrz, co się dzieje w komentarzach pod artykułami, w których dziennikarz czy redaktor popełnił jakąś literówkę, od razu odzywa się armia "grammar nazi".

Bardzo mnie to denerwuje. Sama spotykam się z sytuacjami, kiedy czytam bardzo głęboki artykuł, jestem nim wzruszona, przechodzę do komentarzy, a tam ktoś zauważył jedynie błąd, w dodatku trzeciego stopnia, co absolutnie nie rzutuje na tekst. Jest więc w nas coś takiego, że lubimy poprawiać, a jednocześnie sami popełniamy błędy – te same albo inne, ale jednak. Nie wiem, dlaczego ludzie tracą energię na takie komentarze. Ale trochę chciałabym z tym walczyć.

Na Facebooku masz 43 tysiące fanów, pod każdym filmikiem co najmniej kilkadziesiąt tysięcy odsłon. Wybrałaś sobie niszę, bo, umówmy się, większość prowadzących blogi dziewczyn w twoim wieku zajmuje się ciuchami, zakupami, makijażem. Dlaczego więc udało ci się przebić.

To jest trudne pytanie. Może mnie się to tylko wydaje, ale mam wrażenie, że przyciągam ludzi tym, że mówię o rzeczach poważnych, ale w niepoważny sposób. Trochę łamię stereotyp mówiący o tym, że nauka jest nudna. Bardzo chciałabym swoimi filmami dotrzeć do osób, które przez większość swojego życia były zamknięte na naukę, na szkołę, na zdobywanie wiedzy o świecie.
Do dziś szkoła kojarzy im się ze stresem, odpowiadaniem przy tablicy i chcą jak najszybciej wymazać ten etap ze swojego życia.
Chciałabym pokazać, że mogę żartem opowiedzieć o zasadach języka polskiego i to wcale nie jest nudne, ani nie wiąże się z jakimkolwiek stresem. Wiem też, że trafiłam do ludzi, którzy zajmują się językiem, studenci filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim mnie oglądają i dzięki temu dostają lepsze oceny z egzaminów (śmiech). Kolejna grupa wreszcie to osoby, które na co dzień są zbyt zabiegane, ale chcą sobie przypomnieć zasady języka polskiego.

A nuż ktoś oglądając twoje filmy nie tylko czegoś się nauczy o języku polskim, ale przełamie swój opór przed nauką wyniesiony ze szkoły i zacznie się rozwijać w innych kierunkach, poszerzać swoje horyzonty, znajdować nowe zainteresowania?

Byłoby idealnie! Nie wiem, czy znajdą się takie osoby, które dzięki temu odkryją w sobie pęd ku wiedzy. Ale kiedy na przykład nagrałam odcinek na temat stereotypu humanistów-idiotów, dostałam kilka wiadomości od młodych ludzi, których bardzo ciągnęło do kierunków humanistycznych, ale środowisko wmawiało im, że to nie są przyszłościowe kierunki. A dzięki mojemu filmowi stwierdzili, że powinni pójść za głosem serca.

Przeklinasz czasem?

Oj, nie czasem (śmiech). Zdarza się, niestety, jak targają mną skrajne emocje. Zresztą, myślę, że językoznawcom też się zdarza, tylko nie wypada im o tym mówić. A ja, na szczęście, nie mam tytułu profesora, nie muszę chodzić w garsonkach i mogę sobie pozwolić na więcej.

To raczej mówisz, co myślisz, czy myślisz, co mówisz?

(śmiech) Chyba częściej myślę, co mówię. To jest zasada, którą wyznawał mój tata: żeby się porządnie zastanowić, a dopiero potem powiedzieć. Broń Boże nie zmieniać kolejności, bo to jest źródłem wielu problemów. I ja bardzo często chowam się z moimi myślami, to był też problem w czasie studiów, bo byłam biernym słuchaczem, bałam się, że ktoś mi wytknie jakiś błąd.

Trochę sobie to teraz możesz chyba zrekompensować?

To prawda, ale nagrywanie filmów to jest ogromny stres, bardzo przeżywam, jeżeli ktoś źle odbierze moje słowa, nie zrozumie mnie. Tylko że to jest zasada istniejąca od wieków: ktoś powie "A", druga osoba zrozumie "B", ktoś inny "Z". Tak już jest, z tym nic nie zrobimy.

Źródło artykułu:WP Kobieta
bralczykpolszczyznapaulina mikuła

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (6)