Jakie są dziewczyny w Barcelonie?

Z trzema mieszkankami tego miasta udało mi się obejrzeć serial komediowy z kobieta w tytule.

Jakie są dziewczyny w Barcelonie?

18.08.2009 | aktual.: 22.06.2010 21:41

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Bohaterki ulubionego hiszpańskiego reżysera to kobiety specyficzne. Raczej silne, choć nieraz rozklejające się w okresach chwilowego załamania. Hiszpanki u Allena (który „przeniósł” Nowy Jork do Barcelony) to pełnokrwiste artystki na skraju szaleństwa. A dziewczyny w Barcelonie? Z trzema mieszkankami tego miasta udało mi się obejrzeć serial komediowy z kobieta w tytule.

„Aida” w niedzielny wieczór – dobywa się z okien na parterze i na piętrze. Ogląda się ją w barze i z sąsiadami przez okno. I nie jest to bynajmniej opera, lecz komediowy serial, mający największą oglądalność w hiszpańskiej telewizji. Samotna matka, Aida, musi zamieszkać ze swoją matką i dziećmi w dziwnej okolicy zwanej Esperanza Sur. Najlepsza przyjaciółka – prostytutka, szowinistyczny właściciel baru, w którym toczy się życie całej okolicy, „jedyny gej w wiosce”, romanse i podchody – wszystko trochę jak u Almodovara: pogodne, zagmatwane i bardzo hiszpańskie. Prawdziwą jednak wisienką na torcie dla wielbicieli kultury popularnej jest fakt, że w sezonie szóstym Aida – a raczej grająca ją aktorka, odeszła „do innych wyzwań” – co nie zakończyło jednak serialu. Aida jest „gdzieś tam” (odwyk?) od dłuższego czasu i postacie z serialowej rodziny muszą sobie z tym poradzić. Dwa odcinki i wie się nie tylko jak i co zamówić w barze, ale też jakie są obowiązujące trendy w modzie, dotyczącej spinek do włosów,
seksualnych pozycji i pieczenia ciast w Hiszpanii. Dodatkowo – można śmiać się do rozpuku nie znając ani słowa hiszpańskiego… Zwłaszcza jak ogląda się Aidę z Hiszpanką…

Kiedy wpadam do domu, TV ryczy śmiechem na cały regulator, a Carmen - superszczupła i superpiękna sekretarka - zjada właśnie czwartego Marsa. Wspaniałomyślnie oddając mi Bounty streszcza mi fabułę i poprzednie 15 minut serialu, który słyszałam w drodze z metra do domu z balkonów i okien. Carmen uwielbia literaturę (przed nami, na marokańskim stoliku piętrzą się Kafka, Dostojewski i Mann) ale jakoś nic z tym nie robi. Po mieszkaniu pałętają się koty, a Carmen zajada czekoladki, bo jak mówi – jest w stresie. Powodem jest oczywiście miłość i to nie jej brak a nadmiar, oraz decyzje do podjęcia. No bo co zrobić jeśli się kochało, ale było nudno, więc jak pojawił się następny – ciekawy to łapało się okazje, a jak pierwszy rzucił, to – żeby to odreagować – pojechało się na wakacje i tam znalazło trzeciego? No właśnie, co robić? Carmen nie ma wątpliwości: kilka Marsów, Aida obejrzana z przyjaciółką i okład z ciepłego kociego futerka. Wszystko się niebawem wyjaśni – nie warto aż tak zaprzątać sobie tym głowy…

Następnego dnia Aidę opowiadam sobie z Sylwią. 26. manager jednego z ciekawszych hoteli w Barcelonie spędza ze mną sjestę przy basenie na dachu hotelu. Pijemy wino i kawę, trawimy tapas. Sylwia mówi mi, że chwile z Aidą to ostatni punkt weekendu. Po nim już wie, ze rano znów spędzi 1,5 h w samochodzie, jadąc do pracy… Ale zdecydowała się zamieszkać z mężem z dala od hałasu miasta – on oprócz tego pracuje jako budowlaniec, a ona jest kobietą sukcesu, po studiach w Szwajcarii i z ojcem – politycznym dziennikarzem lokalnej gazety. Daleko od miast łatwiej zniwelować brak tolerancji dla takiego związku. Jest szczęśliwa, ale mąż nie lubi podróżować, wiec jeździ wszędzie z ojcem. – Kobiety w Hiszpanii coraz częściej wybierają sobie jakąś niestandardowa ścieżkę i nią podążają, są coraz silniejsze w kulturze macho – mówi.

Po raz trzeci Aidę oglądam już w Polsce, z DVD ze znajoma graficzką z Barcelony, Marią, która przyjechała tu na stypendium. Nikomu nie zdradza, że jest lesbijką, bo kraj podobno jest homofobiczny. Na profilu facebookowym ma … męża. – To kolega, gej, z którym mieszkam w Barcelonie, jakoś tak wyszło, że towarzysko traktowani jesteśmy jak małżeństwo, ale tam nie musimy ukrywać tego, kim jesteśmy…podobnie jest z resztą na Majorce, skąd pochodzę. Tam to dopiero jest szaleństwo – moja pięćdziesięcioletnia mama właśnie adoptowała małego Rosjanina żeby stworzyć ze swoim nowym chłopakiem prawdziwa rodzinę! – uśmiecha się Maria. – Prawie jak w Aidzie ! – śmieje się. – Czy nie planują tego tłumaczyć na polski?

Specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl prosto ze swoich podróży nasza korespondentka Agnieszka Kozak
Dziennikarka, zajmuje się lokalnymi odmianami globalnych trendów, seksem i seksualnością w kulturze popularnej czasem krytykuje sztukę i fotografię, ale głównie nałogowo kupuje buty…

Komentarze (0)