Jan Englert uniknął katastrofy. Z lotu zrezygnował w ostatnim momencie
Jan Englert miał polecieć razem z resztą pasażerów 10 kwietnia 2010 roku do Smoleńska. Jak wiadomo, samolot TU-154 rozbił się niedaleko docelowego lotniska. Miejsce Englerta, który musiał wówczas być w teatrze, zajął inny aktor.
11.04.2022 19:03
Jan Englert miał udać się do Smoleńska na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej. Aktora zatrzymały w kraju obowiązki. Jego miejsce w samolocie zajął Janusz Zakrzeński. Englert został zaproszony na uroczyste obchody w Smoleńsku na prośbę żony ówczesnego prezydenta Polski, Marii Kaczyńskiej.
Maria Kaczyńska była fanką Englerta
Pierwsza dama nie kryła, że była pod wrażeniem gry aktorskiej Jana Englerta. Pani Maria bardzo doceniała wszelkie produkcje z jego udziałem. Obejrzała m.in. serial "Kolumbowie", "Dom" oraz "Katyń", w którym aktor miał okazję wcielić się w przywódcę polskich żołnierzy uwięzionych przez NKWD. To właśnie po obejrzeniu dzieła Andrzeja Wajdy, Maria Kaczyńska postanowiła skontaktować się z Englertem i poprosić aktora, aby ten zgodził się polecieć do Katynia.
- Przez lata było to moje marzenie - żeby u niego zagrać (u Andrzeja Wajdy - przyp. red.) - przyznał aktor Kamili Dreckiej podczas rozmów, które odbywały się w ramach tworzenia książki "Jan Englert. Bez oklasków".
Zaproszenie na uroczyste obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej Englert dostał od samego prezydenta i jego żony. Było to spore wyróżnienie, ale niestety aktor nie był w stanie skorzystać z tej okazji.
"Jako dyrektor czuł się w obowiązku tam być"
Jak się później okazało, obowiązki związane z rolą dyrektora teatru, uratowały Enlgertowi życie. Aktor został bowiem w Polsce, ponieważ tego samego dnia w Teatrze Narodowym wystawiano "Tango" Mrożka. Spektakl został przygotowany dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Englert czuł się w obowiązku zostać na czas prestiżowej sztuki w teatrze.
Englert odwołał wyjazd 8 kwietnia, oddając swe miejsce koledze po fachu. Janusz Zakrzeński z radością przystał na propozycję, gdyż problemy z kręgosłupem uniemożliwiały mu dojazd do Katynia pociągiem - droga była zbyt długa. Dzięki dużo szybszej podróży samolotem mógł wziąć udział w ważnej uroczystości,
- Wtedy nawet przez chwilę nie myślałem, że ktoś coś mi podarował. Dlatego, że przecież odmówiłem tego wyjazdu, choć dwukrotnie mi go Kancelaria Prezydenta oferowała - wyznał Englert w rozmowie z "Vivą!" pół roku po katastrofie.
Aktor tylko ten jeden raz odniósł się do sprawy.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!