Jeśli mule, to tylko w Antwerpii
W Belgii ciągle pada i są najlepsze małże na świecie. A jeśli mule, to tylko w Antwerpii, powie rodowity mieszkaniec Flandrii. Małże podawane z frytkami mają bowiem w Belgii status dania narodowego. Sezon na te mięczaki rozpoczyna się we wrześniu, a kończy w kwietniu, czyli w miesiącach, których nazwa kończy się literą "r".
17.11.2010 | aktual.: 02.03.2016 14:33
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Belgii ciągle pada i są najlepsze małże na świecie. A jeśli mule, to tylko w Antwerpii, powie rodowity mieszkaniec Flandrii. Małże podawane z frytkami mają bowiem w Belgii status dania narodowego. Sezon na te mięczaki rozpoczyna się we wrześniu, a kończy w kwietniu, czyli w miesiącach, których nazwa kończy się literą "r".
W Antwerpii trudno znaleźć restaurację, która serwując ryby i owoce morza nie miałaby w karcie muli, czyli małż. W końcu obok frytek i czekolady to najpopularniejsze danie w tym regionie. Oczywiście obsługa każdej z tych restauracji zapewni też, że to właśnie "u nich" mule są najlepsze.
Dlatego warto w tej kwestii zasięgnąć opinii rodowitego mieszkańca, który często stołuje się w barach i który próbował muli z niejednego garnka. Dzięki niemu można trafić do "Fiskebar`u", knajpki w artystycznej dzielnicy Antwerpii, Zug.
Tutaj nie ma tradycyjnych kart z menu, bo wszystkie dania są zapisywane kredą na rozwieszonych od podłogi do sufitu tablicach, a wina wybiera się prosto ze stojaka.
Nie ma sensu przychodzić tu w weekend, bo rezerwacje na soboty i niedziele dokonywane są z tygodniowym wyprzedzeniem.
Ale kiedy już tutaj trafisz, to od razu poczujesz swojską atmosferę i spróbujesz najlepszych muli w mieście, które według oryginalnych flandryjskich przepisów, przyrządzają kucharze z... Indii.
Pewnie dlatego na obiad przychodzą tutaj rodowici Belgowie w każdym wieku, a także przybysze z Japonii, Chin czy Tajlandii. Co ostatni zasiadają w "Fiskebar" całymi rodzinami i są gotowi czekać nawet dwie godziny na swoje danie. A wizyta gości z Azji w restauracji z rybami i owocami morza, jest dla kucharza podobno największym komplementem.
Na początku warto spróbować muli serwowanych w kilku sosach. We Flandrii tradycyjnie przyrządza się bowiem małże w białym winie z plastrami duszonej cebuli i kawałkami selera naciowego. Mule duszone w tym sosie są też najczęściej polecane w restauracjach, jako typowe danie belgijskie.
A równie smaczne są małże przyrządzane w śmietanie, czy w sosie pomidorowym.
Podawane w miedzianych naczyniach, najlepiej smakują wybierane prosto z garnka, w którym były gotowane.
No i pytanie - jak się je mule?
W ekskluzywnych restauracjach do jedzenia muli podawane są specjalne sztućce, ale w knajpkach typu "Fiskebar" z powodzeniem zastępuje je opróżniona muszla małży. Jest doskonała jako szczypce do wyciągania mięczaków. Oczywiście można używać do tego zwykłych widelców.
Są i tacy, którzy "wysysają" mięczaki prosto z muszli, ale w niektórych eleganckich kręgach mogłoby to pewnie uchodzić za barbarzyński zwyczaj.
Do tego obowiązkowo frytki lub bagietka z masłem czosnkowym, doprawionym gruboziarnistą solą i pietruszką oraz białe wytrawne wino lub belgijskie piwo, które jest kolejnym punktem na liście belgijskich towarów narodowych.
Małże serwowane w antwerpskich restauracjach kosztują średnio 20 euro, ale wielu mieszkańców tego miasta kupuje mule w supermarketach – to koszt rzędu 5 euro i według sprawdzony przepisów przygotowuje je w domu.
Z Antwerpii specjalnie dla serwisu kobieta.wp.pl - Magda Olszewska.
POLECAMY: * CZY ZUPY W PROSZKU SĄ ZDROWE?*