Jest ambasadorką luksusu, inni zazdroszczą jej pracy. Tak im odpowiada
Justyna Adamczyk ma pracę, której pozazdrości jej chyba każdy nas. Na co dzień otacza się luksusem. Jeździ najlepszymi samochodami, jada w wyjątkowych restauracjach. Pije szampana w najdroższych hotelach świata. Wszystko na zaproszenie marek, z którymi współpracuje. Nie dość, że ocenia te miejsca i produkty, to jeszcze jej za to płacą. Teraz chce uczyć innych, jak znaleźć się w tak luksusowym otoczeniu.
Aleksandra Sokołowska, WP Kobieta: Pani zawód to ambasadorka luksusu. Brzmi jak praca marzeń.
Justyna Adamczyk: Tak jest, to mój zawód. Płacą mi za to, że jeżdżę najdroższymi samochodami, odwiedzam bardzo dobre restauracje, urlop spędzam w ultra drogim hotelu np. na Malediwach. Często ludzie mnie pytają, jak stać się ambasadorem luksusu. Jak to jest, że ktoś za luksusowe życie jeszcze mi płaci. To pobudza ludzką wyobraźnię. Zajmuję się doradztwem strategicznym, współpracuję z różnymi światowymi markami od lat, oceniam ich biznesy i doradzam, co powinni zrobić, aby jeszcze swoje firmy, marki czy miejsca udoskonalić. Jestem też ambasadorką szampana. To moja pasja. Często prowadzę wykłady o tym alkoholu, a także o kulinarnej dyplomacji, eleganckim i skutecznym nawiązywaniu relacji biznesowych.
O co chodzi w pani pracy?
O to, żeby pokazać firmom czy markom, jak stworzyć produkt i usługę premium. Jak budować strukturę i strategię w taki sposób, aby była biznesowo efektywna i wyróżniała się na rynku. Moja zawodowa ścieżka tak się potoczyła i osiem lat temu weszłam do obszaru luksusu. Wcześniej zajmowałam się doradztwem biznesowym. Marki luksusowe urzekły mnie magią, pasją, pięknem i starannie zaplanowanymi doznaniami. Także tym, że są źródłem inspiracji dla całej reszty rynku.
Luksus to pojęcie bardzo ogólne. Czy jest coś, w czym się pani specjalizuje?
Experiential luxury, czyli luksus doświadczalny jest moją ulubioną dziedziną. Według badań w ostatnim czasie wydatki na ten rodzaj luksusu przewyższyły te na luksus materialny. Są to restauracje, hotele, spa, medytacje. Jako ambasadorka luksusu zwiedzam i oceniam najpiękniejsze i najwspanialsze restauracje na świecie. Pokazuję najpiękniejsze hotele.
W programie Ambasady Luksusu pokazałam m.in. jeden z moich ulubionych hoteli na Malediwach, Soneva Jami, który jest założony i prowadzony przez prawdziwego wizjonera, a zbudowany w oparciu o filozofię ekologii i zrównoważonego rozwoju. Jest ultra luksusowy, a mimo to każdy z gości ma liczony ślad węglowy, nie podaje się tam wołowiny, a sam hotel jest częściowo zbudowany z drewna wyłowionego z oceanu. A hoteli na Malediwach zwiedziłam i oceniłam ponad 30.
Aż boję się zapytać o cenę…
Jest wysoka. Zapłacić można parę tysięcy euro za noc, ale też wielokrotność tej kwoty. Ja akurat zatrzymałam się w jednej najdroższych willi hotelowych. Kosztowała kilkadziesiąt tysięcy euro za noc. Miejsce jest wspaniałe, unikalne, ale nawet im coś bym im wytknęła do poprawy (śmiech).
Dla większości z nas pozostaje to w sferze marzeń.
Niekoniecznie. Zostałam zaproszona do stworzenia kierunku studiów Kreowanie i Zarządzanie Markami Luksusowymi na uczelni SWPS. To może otworzyć drogę do podobnej ścieżki kariery. Ściągnęłam programy najlepszych uczelni na świecie, które mają podobny kierunek. Po ich przestudiowaniu uderzył mnie ogrom wiedzy teoretycznej. Moim zdaniem dużo ważniejsza jest wiedza praktyczna. I na tym oparłam nasz program.
To są studia podyplomowe, gdzie rok nauki kosztuje 13 tysięcy złotych. Dla kogo są przeznaczone?
Na tym kierunku będzie tylko 25 miejsc. Są przeznaczone dla osób, które już zaczęły pracę w biznesie. Poziom merytoryczny wymaga wcześniejszego doświadczenia, dlatego nie każdy może dostać się na ten kierunek, np. młodzi ludzie tuż po studiach. Założeniem jest budowanie poziomu wiedzy o segmencie marek luksusowych i nauczenie poruszania się w ich świecie. Absolwenci naszych studiów będą mogli zatrudnić się w tych markach lub śmielej budować swoje własne. Bo nie dość, że słuchacze dostaną solidną porcję wiedzy, to poznają też ludzi, którzy ten luksus tworzą. A networking jest w biznesie bezcenny.
Wykładowcami są eksperci, którzy pracują dla luksusowych marek, tworzą je, bądź nimi zarządzają. To niezwykle cenny obszar wiedzy.
Program został podzielony na pięć obszarów luksusu. Jest moda i dodatki, alkohole i kosmetyki, samochody, jachty i nieruchomości, sztuka i media, a także cała sfera luksusu doznań, czyli restauracje, hotele, wellness i podróże. I tak nasi studenci będą mieli wykłady z osobami, które pracują bądź pracowały dla takich marek jak Louis Vuitton, Hermes, Rolls Royce. Będziemy łączyć się z prelegentami z całego świata od Paryża po Malediwy, żeby posłuchać, co wybitni eksperci mają do powiedzenia. Wartością tego kierunku są właśnie kontakty i możliwość dostania rady od najlepszych.
Polacy dopiero zaczynają się interesować markami luksusowymi, ale ten trend jest już mocno widoczny. Skąd ta zmiana?
Polska była trochę na obrzeżu marek luksusowych. Po znane firmy jeździło się do dużych miast Europy Zachodniej, Moskwy, Stanów czy nawet do Czech. Ten trend się odwraca, i dużo marek wchodzi do Polski. Pojawienie się butiku Hermes jest takim znakiem dobrych zmian. Sposób konsumpcji marek luksusowych jest coraz bardziej świadomy. Kiedyś było to postrzegane jako coś bardzo unikalnego, na specjalną okazję, teraz możemy otaczać się pięknymi i pysznymi rzeczami na co dzień. Jedną przyjemnością jest konsumowanie marek luksusowych, a drugą możliwość pracowania i obcowania z nimi na co dzień.
Sporą rolę odegrały też media społecznościowe, głównie Instagram?
Na pewno przyczyniły się do popularyzacji trendów na świecie. W Polsce światowe trendy pojawiają się już bez opóźnienia, jak to było do niedawna. Od lat pracuję jako konsultant i doradzam markom luksusowym. Z radością patrzę na wyrabianie się potrzeb odbiorów. Jesteśmy coraz bardziej świadomi tego, co jest warte wysokiej ceny. Nie przyjmujemy bezrefleksyjnie wszystkich propozycji.
Co przyciąga nas do marek luksusowych?
Coraz bardziej świadomie chcemy budować markę osobistą, czyli to, jak sami jesteśmy postrzegani. I tu także ogromny wpływ mają media społecznościowe. Każdy z nas jest tam marką obserwowaną przez innych. Dlatego coraz uważniej kreujemy swój wizerunek – intelektualny, ale też materialny, otaczając się pewnymi przedmiotami.
Niedostępność marek luksusowych odchodzi w niepamięć, a my jesteśmy na poziomie światowym podejścia do ich konsumpcji. Po prostu pozwalamy sobie na różne przyjemności.
Czy zakup torebki za 20 tys. zł można dziś traktować jako inwestycję?
Owszem, ale to zależy których torebek. Zasada jest taka, że im bardziej luksusowy przedmiot, tym jest więcej wart inwestycyjne. Najbardziej luksusowe rzeczy są niewiarygodnie drogie, ale nie wystarczy mieć pieniądze, żeby je kupić. Np. torebka Birkin Hermesa. Nie wystarczy walizka pieniędzy, na taką torebkę czeka się nawet rok i trzeba być stałym klientem marki. Podobnie jest z ofertą limitowanych samochodów czy zegarków.
Mam wrażenie, że luksusem można się zachłysnąć.
Tak, zdecydowanie. Zdrowy rozsądek na pewno jest tu wskazany.
A co w sytuacji, kiedy nas nie stać. Pamiętam, jak jedna z blogerek opowiadała, że jak nie było jej stać na drogą torbę, kupowała portfel – też drogi, bo np. za 3000 zł. Dzięki temu miała jakąś namiastkę. I logo…
Po co kupować, skoro można pracować dla tej marki. Można stać się częścią branży luksusu. Często pracownicy tych firm otrzymują pulę pieniędzy, którą mogą wydać na ich produkty. I być szczęśliwym posiadaczem torby, butów czy innych akcesoriów. Według mnie to jest zdecydowanie ciekawsze rozwiązanie, prawda? Właśnie po to stworzyliśmy te studia.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!