Jest w "związku jo‑jo". "Kocham go, ale czasami nienawidzę"
12.05.2024 15:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rozstania i powroty, wielkie kłótnie i następująca po nich sielanka, która szybko się kończy. Brzmi znajomo? To może znaczyć, że tkwisz w związku określanym przez psychologów jako "relacja jo-jo".
Według psycholożki Anny Salwy-Kazimierskiej "związki jo-jo" zawierają często osoby o tzw. pozabezpiecznych stylach przywiązania. Takie, które nie doświadczyły w dzieciństwie wystarczająco adekwatnej, stabilnej i bezwarunkowej troski oraz opieki dorosłych.
– Z tego powodu mają skomplikowane relacje z bliskością: albo bardzo intensywnie o nią zabiegają: "zasługą, prośbą, groźbą", albo postrzegają bliskość jako zagrażającą, zbyt ryzykowną, więc bardzo mocno ją kontrolują, dawkują, reglamentują – wyjaśnia ekspertka.
– Takie osoby mogą mieć problem w ustaleniu i negocjowaniu satysfakcjonującego, a przynajmniej akceptowalnego dla obojga poziomu bliskości w związku. Zamiast tego każdy usiłuje zapewnić sobie bezpieczny poziom bliskości niejako na własną rękę –dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Im bardziej się starał, tym bardziej czułam się osaczona"
Agata i Tomek są parą od sześciu lat, choć – jak zauważa kobieta – ich związek tak naprawdę trwa nieco krócej, bo w tym czasie rozstawali się wiele razy. Czasem ta przerwa trwała kilka dni, a czasem kilka tygodni.
– Kocham go, ale jednocześnie czasami czuję do niego tak wielką nienawiść, że nie mogę nawet na niego patrzeć – mówi Agata. – Na początku było jak w bajce, jednak z czasem zaczęły pojawiać się problemy, konflikty, których nie byliśmy w stanie rozwiązać. Dochodziło między nami do awantur, bardzo gwałtownych. Po pół roku związku, po jednej z kłótni, postanowiliśmy się rozstać.
Wtedy wytrzymali bez siebie niecały tydzień. Tomek zadzwonił, prosząc o kolejną szansę, a ona bez wahania się zgodziła. Przez kilka miesięcy znów byli szczęśliwi.
– Tomek planował nam jakieś wyjścia i wyjazdy, zasypywał mnie prezentami, ale im bardziej się starał, tym bardziej czułam się osaczona. Zabiegał o mnie, a ja się wycofywałam, co naturalnie z czasem prowadziło do kolejnych kłótni. On uważał, że go nie doceniam, ja z kolei chciałam mieć więcej przestrzeni. Nie mogliśmy dojść do porozumienia i wtedy zerwałam. Wytrzymałam miesiąc. Samotność mnie przytłoczyła, bałam się też, że Tomek może sobie kogoś znaleźć, a ja przecież nadal go kochałam. Poza tym tyle nas łączyło, spędziliśmy razem tyle pięknych chwil. Wróciliśmy do siebie, obiecując, że tym razem wszystko będzie inaczej - relacjonuje Agata.
Tak właśnie wygląda dynamika "związku jo-jo"; partnerzy nie są w stanie się porozumieć, a ich oczekiwania się rozmijają.
– Osoba, która boi się utraty więzi, stara się pozyskać partnera dostosowaniem do jego potrzeb i oczekiwań albo/i stara się "zabezpieczyć sobie" bliskość kontrolą lub naciskiem. Osoba obawiająca się zbyt dużej (dla siebie) bliskości konsekwentnie reglamentuje słowa, gesty, czas czy zaangażowanie, a na dążenie drugiej strony reaguje często wycofaniem, ale niekiedy też otwartą agresją, na przykład deprecjonowaniem partnera. W końcu któreś z partnerów, nie mogąc wytrzymać frustracji, oznajmia, że odchodzi – mówi Anna Salwa-Kazimierska.
Możliwa jest też sytuacja, gdy jeden z partnerów przeżywa wewnętrzny konflikt między potrzebą bliskości a lękiem i niechęcią do niej.
– Taka osoba najpierw dąży do bliskości, wykazuje zaangażowanie, snuje plany, wykonuje romantyczne gesty, a potem nagle się wycofuje: albo znika zupełnie, albo nagle nie ma czasu, zachowuje się nieprzyjemnie, odcina się i dystansuje, zostawiając drugą osobę kompletnie zdezorientowaną i zranioną – dodaje psycholożka.
– Zwykle pozostawiony partner próbuje dowiedzieć się, co się stało, naprawić jakoś relacje, ale albo druga strona nie odpowiada na próby kontaktu, albo zachowuje się w bardzo odpychający sposób. W końcu relacja się urywa. W obu wariantach, kiedy napięcie w relacji staje się nieznośne, partnerzy mogą prowokować drugiego do zerwania albo dania "dobrego powodu" do zerwania - podsumowuje.
"Od lat powtarzamy ten sam schemat"
Agata przyznaje, że uczuciami, które nieustannie towarzyszą jej w relacji, są niepewność i niepokój. Nigdy nie wie, czy przypadkiem zaraz się nie pokłócą – jak sama przyznaje, często "o drobiazgi" – i nie rozstaną we łzach.
– Od lat powtarzamy ten sam schemat – przyznaje. – Oboje go widzimy, ale nie potrafimy sobie z nim poradzić. Raz myślę, że jesteśmy dla siebie stworzeni, innym razem pojawia się mnóstwo wątpliwości. Nie potrafimy dojść do porozumienia w prostych sprawach, dlatego stale pojawiają się między nami konflikty. Mamy poważne problemy komunikacyjne, choć każde z nas uważa, że jasno mówi o swoich potrzebach. Wydaje mi się, że ja potrzebuję dużo wolności w relacji, ale równocześnie nie chcę stracić Tomka. Boję się tej samotności i chyba wolę tkwić w związku, który mnie do końca nie satysfakcjonuje…
Ostatni raz rozstali się trzy miesiące temu – z inicjatywy Tomka. Po dwóch tygodniach zadzwonił, poprosił o spotkanie i obecnie nadal są razem. Tym razem jednak oboje podjęli decyzję o pójściu na terapię dla par.
Niekończące się rozstania i powroty
Co powoduje, że partnerzy podejmują decyzję o powrocie i próbują kontynuować związek?
– Po pewnym czasie, gdy emocje po obu stronach opadną, każdy z partnerów zaczyna przypominać sobie sytuacje, kiedy było im razem dobrze, a ich potrzeby były zaspokajane. Zaczynają za sobą tęsknić, urazy, lęki i frustracje bledną. W końcu para postanawia oddzielić przeszłość grubą kreską i do siebie wrócić. Smaku tym powrotom dodaje wysokie natężenie pozytywnych emocji, niemal jak w czasie zakochania. Następuje miodowy miesiąc, po czym cykl się powtarza – tłumaczy psycholożka.
– Takie związki są intensywne, ale bardzo męczące. Każde kolejne rozstanie jest absolutnie na serio, więc realne jest też poczucie straty, ból i stres z nim związany. Prawdziwe jest również cierpienie i frustracja partnerów w okresach poprzedzających rozstanie. Jest wystarczająco trudno, kiedy takie przeżycia fundują sobie dorośli, ale jest o wiele gorzej, kiedy w cykl rozstań i powrotów zaangażowane są dzieci. Dla nich za każdym razem jest to zawalenie się świata i destrukcja poczucia bezpieczeństwa - dodaje.
Wg niej kolejna gruba kreska i postanowienie, że "od teraz będzie lepiej", niestety nie zatrzymają cyklu rozstań i powrotów. Zmiana może nastąpić, jeśli każda ze stron przyjrzy się sobie w aspekcie potrzeby bliskości, lęków przeżywanych wokół niej, dotychczasowych sposobów radzenia sobie z nimi, gotowości do eksperymentowania z mniej destrukcyjnymi sposobami regulowania bliskości. Wymagać to jednak będzie podjęcia terapii indywidualnej, aby uzyskać wgląd w mechanizmy swojego funkcjonowania. Z czasem, ale w drugiej kolejności, pożyteczna może się okazać także terapia pary.
Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski