Uległa namowom męża. Teraz ostrzega wszystkie kobiety

- Po ślubie Marek zaczął naciskać, żebym zrezygnowała z pracy. Dobrze zarabia, dlatego uważał, że powinnam skupić się na, jak to określił, "pielęgnowaniu domowego ogniska" - opowiada Anita. Psycholożka ostrzega, by przed podjęciem takiej decyzji dobrze się zastanowić.

Rezygnacja z pracy zawodowej niesie ze sobą ogromne konsekwencje - zdjęcie ilustracyjne
Rezygnacja z pracy zawodowej niesie ze sobą ogromne konsekwencje - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images

21.04.2024 06:12

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– To mogą być przekonania kulturowe i religijne, czynniki ekonomiczne oraz tradycyjne podejście do ról płciowych. Te ostatnie narzucają kobietom i mężczyznom określone obowiązki – zauważa psycholożka Violetta Rymszewicz.

– Np. oczekiwanie, że kobieta będzie gotować, sprzątać, opiekować się dziećmi, mężem oraz to, że dla dobra dzieci i rodziny zrezygnuje z pracy zawodowej. Natomiast od mężczyzn oczekuje się, że będą zarabiać na tyle dobrze, aby zapewnić rodzinie życie na odpowiednim poziomie. Jest w tym myśleniu pewien paradoks: jeśli mężczyzna zarabia, powiedzmy, kwotę równą średniej krajowej i nie zgadza się na aktywność zawodową żony, to czy nie przedkłada własnej tradycyjnie pojętej "męskości" nad bezpieczeństwo finansowe rodziny? - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Zaczął naciskać, żebym zrezygnowała z pracy"

Kiedy Anita poznała swojego obecnego partnera, pracowała w dużej korporacji na wysokim stanowisku, była kobietą samodzielną i nie wierzyła w "tradycyjny" podział ról.

– Zakochałam się, szybko wzięliśmy ślub – wyznaje. – Błąd polegał na tym, że wcześniej nie ustaliliśmy szczegółowo, jakie są nasze oczekiwania. Po ślubie Marek zaczął naciskać, żebym zrezygnowała z pracy. Sam bardzo dobrze zarabia, dlatego uważał, że ja powinnam skupić się na, jak to określił, "pielęgnowaniu domowego ogniska". Powiedział, że to kobieta ma obowiązek zajmować się domem, a ponieważ nie chce, "żebym pracowała na dwa etaty", to z jednego, czyli ze swojej pracy zawodowej, powinnam zrezygnować.

Okazało się, że partner oczekiwał od Anity, żeby była "żoną idealną": miała dbać o siebie, dobrze wyglądać, sprzątać, gotować, chodzić z nim na spotkania.

- Obecnie jesteśmy na etapie "cichych dni", a w zasadzie "cichych tygodni". Nie wyobrażam sobie, że miałabym porzucić pracę. Niestety, mój mąż wyklucza jakąkolwiek dyskusję. I na złość mi odmawia wykonywania jakichkolwiek prac domowych, mówi, że nie ma czasu mi "pomagać". A przecież jesteśmy równorzędnymi partnerami, tu nie ma mowy o pomocy, tylko o zwykłym podziale obowiązków.

Ekspertka ostrzega

Violetta Rymszewicz zauważa, że kobieta powinna zastanowić się, czy taki związek spełni jej oczekiwania nie tylko w najbliższej przyszłości, ale również za kilka, kilkanaście lat.

– Kobieta przed wejściem w związek z "konserwatystą" powinna dobrze się zastanowić, czy uniesie swoje trudne wybory i koszty emocjonalne, psychologiczne, zawodowe, które z całą pewnością pojawią się w trakcie trwania relacji – ostrzega psycholożka. - Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeśli związek nie przetrwa, to kobieta zostanie bez środków do życia, zawodu i szans na zatrudnienie. To powinna być kluczowa kwestia do rozważenia, zanim zapadnie decyzja o małżeństwie.

Zaznacza też, że o takich kwestiach powinno się rozmawiać z partnerem przed ślubem. – Ile kobiet rozmawiało przed ślubem o tym, jak podzielą obowiązki domowe? Kto będzie prać, prasować, sprzątać, gotować? Kto zaopiekuje się małymi dziećmi? A jeśli małżeństwo przetrwa wiele lat: kto zaopiekuje się starzejącymi się, schorowanymi rodzicami? Inaczej mówiąc: kto przejmie funkcje opiekuńcze w rodzinie? Kto będzie podejmował decyzje finansowe? Będzie jedno małżeńskie konto bankowe czy każdy z partnerów będzie miał osobne?

– Dlaczego to jest takie ważne? Odpowiedź znajdziemy w badaniach i danych statystycznych. Wynika z nich, że w Polsce o pieniądze kłóci się nawet 70 proc. par. Liczba rozwodów nadal rośnie, a jako najczęstszą przyczynę rozstania podaje się, tzw. niezgodność charakterów. Bez wątpienia kłótnie o pieniądze i podział obowiązków nie przyczyniają się do harmonii w rodzinach - podkreśla ekspertka.

"Zostałam bez niczego"

Kiedy Malwina brała ślub, miała średnio płatną pracę, ale czuła się kobietą spełnioną –zawsze otoczona gronem przyjaciół, z licznymi zainteresowaniami. Uważała, że może jej zawód nie przynosi wielkich korzyści finansowych, ale daje niemałą satysfakcję.

– Po ślubie uległam namowom męża i zrezygnowałam z pracy, w końcu moja pensja była niewielka. W zasadzie nie miałam wielu argumentów, żeby się nie zgodzić –przyznaje. – Zajęłam się domem, zaczęliśmy się starać o dziecko. On chciał zamieszkać pod miastem, ja nie, ponieważ tutaj miałam znajomych, prowadziłam bardzo udane życie towarzyskie. Ale zgodziłam się z miłości. W ten sposób straciłam kontakt z wieloma osobami, wypadłam z obiegu zawodowego. Nasze małżeństwo trwało sześć lat. Mój partner chciał mieć dzieci, ja też. Niestety, okazało się, że nie mogę zajść w ciążę.

Według partnera Malwiny adopcja nie wchodziła w grę. Poza tym doszły do tego kłótnie o finanse. - Zaczął mnie odcinać od pieniędzy, musiałam go prosić o wszystko. Wyliczał mi gotówkę na zakupy. Dochodziło do coraz częstszych kłótni, byłam załamana, nie wiedziałam, co robić. Pozwoliłam na to, żeby mnie całkowicie od siebie uzależnił.

- A potem mnie zostawił. Zostałam bez niczego, bo dom był jego, kupiony przed ślubem. Miałam ogromną lukę w CV. Uniosłam się honorem i nie zamierzałam pozywać go o alimenty. A przecież przez sześć lat sprzątałam, gotowałam obiady, zajmowałam się domem, ogrodem. Nigdy sobie nie wybaczę, że podjęłam taką decyzję. Zaślepiło mnie uczucie, sądziłam, że zawsze będziemy razem - gorzko podsumowuje.

Malwina znalazła pracę w sklepie. Mówi, że ledwo ją stać, żeby się utrzymać. - Chciałam ostrzec inne kobiety: nie rezygnujcie z pracy, bo mąż tak chce, i zawsze miejcie swoje pieniądze, ponieważ nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.

Jasno określone granice

Czy całkowite zdanie się na partnera to dobry pomysł? Jak walczyć o swoje potrzeby w związku? Violetta Rymszewicz nie kryje, że może to być bardzo trudne wyzwanie.

– Pierwszym krokiem powinno być udzielenie samej sobie odpowiedzi na dwa pytania: czy masz poczucie, że twoja niezależność finansowa jest w związku naruszana, i jaki jest stosunek twojego partnera do twojej wolności finansowej? – mówi.

– Sposobem na zawalczenie o swoje prawa mogą być: odpowiednia komunikacja, jasne informowanie o swoich potrzebach, o ile to możliwe, spokojnie, otwarcie i bez oskarżania. Warto wysłuchać punktu widzenia partnera i poszukać wspólnych płaszczyzn. Być może za oporem wobec finansowej niezależności kobiety kryje się męski lęk przed utratą kontroli i władzy w związku? Wreszcie, jeśli komunikacja jest utrudniona lub każda ze stron mocno obstaje przy swoim punkcie widzenia, warto poszukać zewnętrznego wsparcia, np. terapii małżeńskiej, która pomoże znaleźć obszary porozumienia i kompromisu.

Warto, aby każda kobieta jasno określiła swoje granice dotyczące jej wolności finansowej i zawodowej. Jeśli wszystkie powyższe sposoby zawiodą lub gdy współmałżonek odmawia uszanowania praw kobiety do jej własnych pieniędzy i niezależności zawodowej, pozostają jeszcze rozwiązania prawne, takie jak rozdzielność majątkowa i ostatecznie rozwód.

Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski