Zarabia lepiej niż partner. Tak wygląda ich życie

Zarabia lepiej niż partner. Tak wygląda ich życie

Niektórym mężczyznom trudno pogodzić się z faktem, że partnerka zarabia więcej - zdjęcie ilustracyjne
Niektórym mężczyznom trudno pogodzić się z faktem, że partnerka zarabia więcej - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Getty Images
14.04.2024 15:00

Czy związek z mężczyzną, który zarabia mniej od partnerki, może być udany? Okazuje się, że ile par, tyle opinii. - Martwiłam się o niego i jego samopoczucie, zwłaszcza że ludzie są wredni i wygłaszają złośliwe komentarze. Ale on kompletnie to olewa - mówi Marlena, która zarabia więcej niż jej partner.

To, że kobieta może zarabiać więcej od partnera, u wielu osób nadal budzi zdziwienie. - Luka płacowa między kobietami a mężczyznami to wciąż spory problem w Polsce. Kobiety zarabiają średnio o 40 proc. mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach. Dlatego wciąż nie przywykliśmy jako partnerzy i całe społeczeństwo, że może zdarzyć się sytuacja, w której to kobieta zarabia więcej - mówi psycholożka Anna Filipowicz.

- Wszyscy chcemy przecież tworzyć społeczeństwo oparte na równości, więc warto się zastanowić, o co tak naprawdę się kłócimy, gdy jeden z partnerów zaczyna zarabiać więcej? Czy chodzi o stereotypowy brak męskości? A może poczucie braku władzy nad kobietą, która staje się niezależna? W zdrowym związku dwójki ludzi chodzi o wzajemną miłość i szacunek oraz wyraz uznania dla partnera odnoszącego sukcesy i do tego zachęcam. W końcu budżet całej rodziny na tym korzysta! - podsumowuje ekspertka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Słyszałam przytyki ze strony koleżanek"

Marlena wychowywała się w patriarchalnej rodzinie, gdzie ojciec zarabiał więcej i to on odpowiadał za stronę finansową związku. Sama jednak nie przejęła tego wzorca. Jest programistką w dużym mieście i jej pensja, jak sama mówi, jest "bardzo dobra".

- Mój partner pracuje w korporacji na najniższym szczeblu. Jego wynagrodzenia jest znacznie niższe od mojego. Ja lubię swoją pracę, on swoją, więc skoro mu dobrze, to nie widzę powodu, dlaczego miałby ją zmieniać - mówi Marlena. - Mieszkamy w moim mieszkaniu, on dorzuca się do czynszu, bo chciał. W knajpach częściej to ja płacę za nas, ale nie mam z tym problemu. Jakoś jak facet zarabia więcej i płaci za partnerkę, nikogo to nie razi. Więc czemu nasz układ wydaje się komuś dziwny?

Kobieta przyznaje, że wiele razy słyszała przytyki ze strony koleżanek. Twierdziły, że ją wykorzystuje, ale Marlena stanowczo temu zaprzecza. - To najukochańszy, najmilszy facet, jakiego można spotkać. Dba o mnie, troszczy się, pomaga mi w trudnych sytuacjach. Rozwijam się przy nim. Ponieważ ja więcej pracuję, on częściej gotuje i wyręcza mnie w różnych pracach domowych.

- Mamy wspólne konto na wspólne wydatki, ja przelewam tam znacznie większą kwotę, co jest dla mnie logiczne, skoro zarabiam więcej. Odkładamy z tego też na wakacyjne wyjazdy. Jego samego pewnie nie byłoby na nie stać, ale ja nie wyobrażam sobie, że miałabym spędzić urlop bez niego - dodaje.

"Martwiłam się o jego samopoczucie"

Kiedy pytam, czy jej partner nie ma problemu z tym, że zarabia mniej, Marlena się śmieje.

- Nie, właśnie wcale. Martwiłam się o niego i jego samopoczucie, zwłaszcza że ludzie są wredni i wygłaszają złośliwe komentarze - mówi. - Ale on kompletnie to olewa, dobrze się czuje sam ze sobą, wie też, ile daje mi od siebie. A ze znajomą, która mówiła, że jestem z pasożytem, po prostu zerwałam kontakt.

Anna Filipowicz zauważa, że istnieje wiele rodzajów męskości, nie tylko ten homogeniczny, kulturowo wyidealizowany.

- Mężczyzna będący nawet całościowo na utrzymaniu partnerki, zajmujący się domem i dziećmi naprawdę może być szczęśliwy. Brakuje trochę w naszych mediach szerszej reprezentacji takiego formatu rodziny. Jeżeli już samopoczucie naszego partnera się pogorszyło z tego powodu, zachęcam do szczerej rozmowy. Może się okazać, że cieszy się z takiego obrotu spraw, a jego kompleksy wynikają ze strachu, że teraz będzie od niego wymagana zmiana pracy. Do budżetu domowego można podejść całościowo, nieważne kto i ile do niego wkłada - zauważa ekspertka.

"Musiałam obniżyć komfort swojego życia"

Olga zajmuje kierownicze stanowisko w dużej korporacji. Przez pięć lat była w związku z partnerem, który pracował w budżetówce.

- Wiadomo, jakie tam są zarobki. Kiedy się poznaliśmy, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ale, niestety, jego z czasem zaczęło irytować, że zarabia mniej ode mnie. Nie widziałam problemu w tym, że zapłacę za nas w restauracji, ale dla niego to była ujma na honorze. I musieliśmy przestać chodzić do knajp na mieście. Co miesiąc zrzucaliśmy się na jedzenie. Zaproponowałam, że będę przelewać więcej, ale niestety, nie zgodził się - mówi.

- Musiałam więc bardzo obniżyć komfort swojego życia. On kupował głównie produkty z promocji i skończyło się na tym, że jadałam potem po kryjomu poza domem, bo to, co przynosił ze sklepu, często było wątpliwej jakości. Wcześniej dużo podróżowałam, z nim w grę wchodził jeden krótki wyjazd, i to mocno po kosztach. Kiedy kupiłam nam w prezencie świątecznym wycieczkę, obraził się na mnie i nie odzywał przez tydzień - dodaje z żalem.

"Odrzucał wszystkie formy pomocy"

Olga zapewnia, że próbowała wielokrotnie rozmawiać na ten temat z partnerem, proponowała wspólną terapię, bo konflikty zaczęły narastać i psuły kolejne aspekty ich relacji.

- Coraz mniej ze mną rozmawiał, był wyraźnie zły, że moja sytuacja materialna jest lepsza. Równocześnie nie chciał zrobić nic, żeby poprawić swoją. Odrzucał wszystkie formy pomocy, bo "nie chce niczego po znajomości", "niczego nie będzie komuś zawdzięczał". Przestał chcieć spędzać ze mną czas. Nasze życie łóżkowe umarło - relacjonuje kobieta.

Z czasem było coraz gorzej i niemal wszystko stawało się pretekstem do wielkiej kłótni. Nawet niedomyty talerz prowokował awanturę z jego strony. - Kiedy zaczął być złośliwy i wyładowywał się na mnie, próbując mi umniejszać, stwierdziłam, że choć nadal go kocham, nie mam siły trwać w takiej relacji - przyznaje.

Dziś nie wie, czy związałaby się ponownie z mężczyzną, który zarabia mniej.

- I to nie dlatego, że uważałabym go za gorszego. Po prostu bałabym się, że sytuacja znowu się powtórzy, a ja skończę ze złamanym sercem - kwituje.

Pytam ekspertki, czy warto motywować partnera do zmiany lepiej płatnej pracy, jeśli w obecnej czuje się szczęśliwy?

- Nie warto - twierdzi Anna Filipowicz. - Ludzie dzielą się na dwa rodzaje: takich, którzy chodzą do pracy i traktują ją jako narzędzie do zarabiania pieniędzy, ale nie muszą jej nawet lubić, i takich, którzy muszą czuć satysfakcję z wykonywanego zawodu, nawet jeśli miałby być gorzej płatny. Jeżeli partner czuje się szczęśliwy w obecnej pracy, w której gorzej zarabia, może warto zrobić najpierw coś w tym miejscu pracy? Postarać się o podwyżkę, zmianę stanowiska, nowe obowiązki? Motywacja do zmiany pracy zawsze powinna być wewnętrzna i wynikać z potrzeb jednostki, nie nacisku z zewnątrz.

Sonia Miniewicz dla Wirtualnej Polski