NIEWINNE ZDJĘCIE
- Dziś słońce w roli głównej i oczywiście MIŁOŚĆ – tak Katarzyna Zielińska podpisała swoje zdjęcie z rowerem i ciążowym brzuszkiem w rolach głównych. Na odpowiedź swoich licznych fanów na Instagramie nie musiała długo czekać. Co ciekawe, pierwszy odezwał się mężczyzna:
- W ciąży się na rowerze nie jeździ... – skomentował jeden z fanów, a Katarzyna Zielińska od razu mu odpowiedziała ciętą ripostą:
- Skąd te wnioski? – pisze aktorka. - Musisz więcej poczytać na ten temat, jeśli planujesz zajść w ciążę.
- Sama jazda na rowerze nie szkodzi, ale już upadek z roweru tak, a nigdy nie wiesz czy ci się to nie przytrafi – podstanowiła wesprzeć instagramowego kolegę jedna z użytkowniczek. - Nierówny chodnik czy ulica, jakiś samochód wyjeżdżający nie wiadomo skąd i jakieś inne sytuacje i wypadek gotowy. Strzeżonego Pan Bóg strzeże – podsumowała.
- Moja mama się zagapiła i wjechała w krawężnik (dosyć niski) i strasznie się poobijała, miała sińca na pół uda, w ciąży nie była, ale wystarczy taka chwila nieuwagi, a u kobiet w ciąży to wiadomo jak to jest z roztargnieniem – dodała kolejna fanka.
Wielu internautów zaczęło snuć katastroficzne wizje na temat tego, co może przydarzyć się Katarzynie Zielińskiej, jeśli ta nie zacznie myśleć głównie o dziecku, a nie o sobie. Obserwatorom gwiazdy nie podoba się, że mimo stanu błogosławionego nie zrezygnowała z pracy, wciąż pojawia się na show-biznesowych imprezach i rozwija swoje przedciążowe pasje.
CIĄŻA TO STAN ODJAZDU
Katarzyna Zielińska postanowiła skomentować te opinie kilkoma zdaniami, które mam nadzieję zmienią coś w myśleniu nas wszystkich o polskich ciężarnych.
- Dlaczego w Polsce utarło się przekonanie, że kobieta w stanie błogosławionym to najlepiej, jakby nie wychodziła z domu? – pyta gwiazda. - Boże, dziewczyny, nie dajmy się. Te, które znają ten stan, wiedzą że to stan totalnego odjazdu. Oczywiście, jeśli wszystko jest ok i ciąża przebiega normalnie, bez żadnych niespodzianek. Stan kosmicznego szczęścia pozwala nam wtedy przenosić góry. Kobiety, róbmy wtedy to, na co mamy ochotę i siłę. Mamy ochotę spać, to śpijmy. Mamy ochotę tańczyć, to tańczmy. Mamy ochotę zjeść tabliczkę czekolady, to ją zjedzmy. Mamy ochotę założyć błyszczące buty i iść do pracy, to zróbmy to. Wszystko jest dla nas tylko w odpowiednich dawkach i pod kontrolą specjalistów. Nieczęsto zdarza się taki stan w życiu, więc korzystajmy z tego. I pamiętajmy, że jesteśmy wtedy pod totalną ochroną. Jesteśmy piękne! A nasi panowie niech nas noszą na rękach. I właśnie tego nam życzę – napisała Katarzyna Zielińska, ucierając nosa wszystkim, którzy traktują kobietę w ciąży jak drogocenną filiżankę po ukochanej babci, którą trzeba trzymać w kredensie i broń Boże nie pić z niej herbaty.
- Czytając powyższe, uważam Katarzyno, że z racji stanu błogosławionego ( który chorobą nie jest, ale wiadomo - strzeżonego Pan Bóg strzeże), nie powinnaś wychodzić z łóżka, bo broń Boże dywan się podwinie i orła wywiniesz – napisał ktoś w kolejnym komentarzu, żartując nieco z tych, którzy boją się o zdrowie gwiazdy i jej dziecka. Ktoś inny dodał z równie dużą dawką poczucia humoru, że kobiety w Holandii jeżdżą na rowerze do ostatniego miesiąca ciąży i jakoś rodzą zdrowe dzieci, więc dlaczego w Polsce miałoby być inaczej? Czy mamy inne rowery, a może jeździmy po innych ulicach?
KILKA SŁÓW CIĘŻARNEJ REDAKTORKI
Jako ciężarna w czwartym miesiącu solidaryzuję się z Katarzyną Zielińską i wieloma innymi kobietami, które chcą jak najdłużej pozostać aktywne.
Niestety należę do tej grupy ciężarnych, które muszą szczególnie na siebie uważać i z powodu komplikacji nie mogę pozwolić sobie na razie na przejażdżkę rowerem czy godzinę w parku trampolin, ale to nie znaczy, że jako matka, kobieta, Polka, mam prawo oceniać inne kobiety w ciąży i nazywać je egoistkami tylko dlatego, że w trakcie ciąży chcą żyć w miarę normalnie, rozwijać swoje pasje i spełniać marzenia.
Przez podobne komentarze, jak te, które często spotykają polskie gwiazdy show-biznesu, gdy są w ciąży, utrwala się tylko w naszym kraju przekonanie, że ciężarna kobieta to inkubator, a nie żywa, pragnąca i czująca istota, która też ma swoje potrzeby. Co więcej, mam wrażenie, że coraz więcej Polek, które zachodzą w ciążę, same siebie zaczynają tak traktować, wierząc, że to najlepsze rozwiązanie dla ich dziecka. Wywracają swoje dotychczasowe życie do góry nogami w przekonaniu, że tak zrobić powinny, tak trzeba. Rezygnują z pasji, pracy, spotkań ze znajomymi, zakupów, przyjemności wierząc, że jeśli tego nie zrobią, ich dziecko nie urodzi się zdrowe, a w dalszej perspektywie nie będzie szczęśliwe.
Kobiety w ciąży chcą być traktowane wyjątkowo i mają do tego pełne prawo, ale jestem przekonana, że ta wyjątkowość nie oznacza rezygnacji z własnego szczęścia i własnych potrzeb! Jeśli tak zaczniemy myśleć o ciąży i macierzyństwie, staniemy się smutne, przygnębione i nieszczęśliwe, a w rezultacie zamienimy się w te wszystkie zrzędzące stare ciotki (z całym szacunkiem dla wszystkich cioć), które męczą nas tysiącem złotych porad. Dajmy kobietom w ciąży i sobie samym poczucie bezpieczeństwa, harmonii i wolności. To dam nam, a w rezultacie także dziecku, poczucie szczęścia!
CIĄŻA TO NIE CHOROBA?
Ktoś zaraz powie, że to egoizm forsować się, chodzić do pracy, narażać siebie i życie swojego dziecka. Być może, tylko z mojej perspektywy prawda jest zupełnie inna.
- Pytasz, jak długo musi być na zwolnieniu? Do mnie przychodzą ciężarne w pierwszym miesiącu ciąży, które mają lekką pracę, wszystko jest ok, a one chcą zwolnienie do końca ciąży! – żartowała znajoma ginekolożka, gdy dowiedziała się, że mimo pewnych komplikacji, jeśli wszystko się wyreguluje, chciałabym wrócić do pracy. I jak tu uwierzyć w popularne medialne hasła, że ciąża to nie choroba, skoro same chcemy być traktowane jak chore? To jest dopiero chore, a nie to, że chcemy pracować, podróżować czy jeździć rowerem, gdy ciąża przebiega normalnie i wszystko jest w porządku.
Pod tym, co napisała Katarzyna Zielińska, podpisuję się w stu procentach, wierząc, że nasza ciąża i macierzyństwo to cudowny stan, a nie balansowanie na linie strachu, niepewności czy rozpaczy. Babcia mojego męża kopała ziemniaki w dziewiątym miesiącu ciąży i urodziła. Jestem przekonana, że wielu z was ma w swoich rodzinach podobne opowieści, co tylko potwierdza regułę, że nie ma sensu wywracać życia do góry nogami. Uważajmy na siebie, ale nie dajmy się zwariować, bo uwierzcie mi, żadna z nas – nawet jeśli byłaby najlepszą na świecie matką – nie jest Matką Boską. Nie zaplanujemy wszystkiego i nie wszystko jesteśmy w stanie przewidzieć, a wszystkie rady – nawet najbardziej szczere i życzliwe – życie nie raz jeszcze włoży między bajki. Kobiety, wrzućmy odpowiednią przerzutkę i wyluzujmy trochę!
Jeśli macie zdanie na ten temat, skomentujcie, weźcie udział w sondzie lub zostawcie komentarza na naszym Instagramie. Zapraszamy!