Jola Szymańska, czyli "Hipsterkatoliczka"
Jola Szymańska, czyli „Hipsterkatoliczka”, jest odważna, zabawna i pełna dystansu do siebie. Pisze o wierze, ale nie da się zamknąć w szufladce z ugrzecznionymi dziewczynkami. Jej wideobloga oglądają tysiące osób. Mszę porównuje w nim do rodzinnego spotkania przy obiedzie i w dowcipny sposób radzi, jak się ubrać do kościoła.
26.07.2016 | aktual.: 26.07.2016 12:55
Kto to jest hipsterkatoliczka? Co właściwie oznacza ten termin? Czy obserwujesz hipsterkatolicyzm dookoła ciebie? *
Jola Szymańska: Hipsterkatoliczka to nazwa mojego bloga, nic więcej. To nie ruch społeczny ani subkultura. Nie ma czegoś takiego jak „hipsterkatolicyzm”. Jest katolicyzm - przez każdego wierzącego przeżywany po swojemu. Tytułem bloga chciałam sobie zrobić przestrzeń. Chciałam pisać o Bogu, ale nie w szufladce ugrzecznionej dziewczyneczki. Bo strasznie mnie ona wkurza. Mam nadzieję, że słowo „hipster” przełamuje banał oklepanych słodkości i żali, jakie kojarzymy z wierzącą młodzieżą. Chcę być jak najdalej od tego.
*Co skłoniło cię do założenia bloga? Spodziewałaś się tak dużego odzewu?
Kompletnie niczego się nie spodziewałam. I nie spodziewam. Blog miał być moim miejscem i tak jest do dzisiaj. Założyłam go, bo lubię pisać i robić grafiki. Tym wszystkim chciałam podziękować Bogu za codzienność, w której ze mną jest.
Może zacznijmy od początku, ile masz lat, gdzie mieszkasz, co studiowałaś? Jeden z ostatnich wpisów na twoim blogu dotyczy właśnie życia po studiach.
Urodziłam się w Pszczynie. To gmina miejsko-wiejska w województwie śląskim. Prezydentem Polski był jeszcze Wojciech Jaruzelski, ale korona zdążyła wrócić na godło (śmiech). Ta historia nie nadaje się do streszczeń, więc poprzestanę na tym (śmiech). Jestem absolwentką prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wcześniej skończyłam II stopień szkoły muzycznej w klasie fletu poprzecznego.
Pochodzisz z katolickiego domu? Czy zawsze byłaś osobą wierzącą? *
Tak i tak. Cokolwiek znaczy „katolicki dom” (śmiech).
*Czy jest coś, co ci się w religii katolickiej nie podoba? Jaki jest margines buntu, czy możesz się z ideami, doktrynami nie zgadzać i nadal myśleć o sobie jak o katoliczce?
Nie mam potrzeby żadnego buntu. Chyba że chodzi o bunt miłości.
Jestem bardzo ciekawa twojego świadectwa wiary, możesz opowiedzieć o jakimś twoim przeżyciu duchowo-religijnym? Jak doświadczasz Boga na co dzień?
Wierzę w jego obecność. Podczas modlitwy, kiedy coś piszę, kiedy gotuję makaron albo oglądam film. Czasem coś do niego gadam, czasem nie. Rozmawiam z ludźmi. To jest nieuchwytna obecność. Nie jestem mistykiem, jestem najbardziej przeciętną osobą na świecie. Ale ufam Bogu. On jest dobry.
Kiedy czytam twojego bloga, to nachodzi mnie myśl, że ktoś taki jak ty jest młodym katolikom bardzo potrzebny. Inteligentna, młoda kobieta, wierząca i praktykująca. Do tego hipsterka. Czujesz, że jesteś przykładem dla innych, może dla tych bardziej zagubionych w swojej wierze?
Bardzo ci dziękuję. Dla niektórych to szok, że w Kościele są ludzie myślący. Dla mnie to oczywistość, bo wychowałam się wśród mądrych, otwartych i wolnych wewnętrznie osób. Każdy jest w czymś przykładem. Jeden ma fajny gust, drugi szybciej czyta książki, czwarty ma lepszą kondycję. Nie chciałabym być przykładem czy wzorem wiary, bo nim powinien być Jezus. Ja tylko otwarcie o nim mówię, a do tego komponuję to z ładnymi zdjęciami i względnie dobrze zbudowanymi zdaniami. To wszystko razem może się podobać. Ale ma na celu przekierowanie serca na trasę Bóg-ty. I dopiero wtedy ma jakikolwiek sens.