Kamil Durczok wraca do wypadku, który spowodował pod wpływem alkoholu. Broni Beatę Kozidrak
14.09.2021 20:53, aktual.: 16.03.2022 15:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nazywam się Kamil Durczok. Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak. Zanim jakiś narodowy kaznodzieja zechce stwierdzić, że oto pijak broni pijaka albo gwiazda gwiazdę, powiem jasno: nie da się usprawiedliwiać tego, co zrobiliśmy - pisze Kamil Durczok w swoim najnowszym felietonie.
We wrześniu wystartował autorski projekt Kamila Durczoka - aplikacja "Durczokracja". - To będzie miejsce awantury, ale awantury toczącej się według określonych reguł, nie będzie tam miejsca na chamstwo i na komentarze wykraczające poza ramy mojej (kulejącej) grzeczności - zaznacza dziennikarz. Treści mają być autorskie.
W lipcu 2019 r. Kamil Durczok na autostradzie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego wjechał w barierki rozdzielające pasy ruchu. Kontrola policyjna wykazała, że dziennikarz prowadził auto pod wpływem alkoholu. Durczok miał wtedy aż 2,6 promila. I właśnie o tym napisał w artykule umieszczonym w swojej aplikacji "Durczokracja", który został zatytułowany "Oto jest winny". Odniósł się także do sytuacji, w jakiej znalazła się Beata Kozidrak, która również zdecydowała się na prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Zdecydowanie jej broni.
"Podejrzewałem, że nie jestem całkiem trzeźwy. O świcie kąpiel w Bałtyku, "pobudzające" piwo o 6 rano, trochę snu i o 9 w drogę. [...] Pamiętam strzelające poduszki powietrzne i głos pani z centrum BMW. Połączenie było automatyczne, tak to działa w nowoczesnych autach. Odpowiedziałem: luz, nikomu nic się nie stało, wszyscy z najważniejszą dla mnie istotą na świecie, owczarkiem Dymitrem, są cali. Dzięki, że Pani zadzwoniła. Wezwać policję? Nie, nie ma powodu - odpowiedziałem wiedząc, że mogę wydmuchać do alkotestu więcej niż dopuszczalną wartość. Policja jednak była już kilkadziesiąt metrów dalej. Ktoś widzący co się dzieje, przytomnie zawiadomił patrol. To ktoś, kto być może jednym telefonem uratował więcej ludzkich istnień. Moja pijana szarża skończyła się mocno szczęśliwie. Nikt nie zginął, nikt nie ucierpiał" - zaczyna swój wpis Durczok.
- Nazywam się Kamil Durczok. Jestem alkoholikiem. Aktualnie niepijącym. Rozumiem, co przeżywa teraz Beata Kozidrak. Zanim jakiś narodowy kaznodzieja zechce stwierdzić, że oto pijak broni pijaka albo gwiazda gwiazdę, powiem jasno: nie da się usprawiedliwiać tego, co zrobiliśmy. Głupota, zagrożenie? Chwila zapomnienia? [...] To, co zrobiliśmy to rzecz straszna. Każdy z Was mógł być naszą ofiarą - dodaje dziennikarz.
- Już niczego nie muszę a wszystko mogę. Mam 53 lata, złamaną karierę i bankructwo życiowe na karku. Stać mnie na to, żeby mówić i pisać prawdy niepopularne. Żeby mieć w dupie opinię kilku milionów baranów z którymi, oprócz dowodu osobistego z nadrukiem PL nic mnie nie łączy. [...] Piszę, bo choć nie da się usprawiedliwić i wytłumaczyć tego co zrobiliśmy, ponosimy niezasłużone, dodatkowe kary - żali się Durczok.
Polska jest na szarym końcu w UE pod względem bezpieczeństwa na drogach oraz ofiar wypadków - zwłaszcza pieszych. - W 2020 roku uczestnicy ruchu będący pod działaniem alkoholu spowodowali 2 015 wypadków (8,6% ogółu), w których zginęło 271 osób (10,9%), a rannych zostało 2 167 osób (8,2%). Najliczniejszą grupę sprawców wypadków stanowili kierujący pojazdami - czytamy w policyjnym raporcie "Wypadki drogowe w Polsce w 2020 roku".
- Beata Kozidrak dostarczała nam wielu wzruszeń i emocji. Ja próbowałem dostarczać informacji, by ludzie lepiej rozumieli świat. Nie ma powodu, byśmy przepłacali za nasze błędy - kończy.
Kamil Durczok został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i pięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów, a także 3 tys. grzywny i zapłatę 30 tys. zł na cel społeczny.