Katarzyna nienawidzi swojej pracy. "Idę do psychiatry po L4. Nie czuję się oszustką"
- Na myśl o pracy dosłownie dostaję drgawek. Chodzę do psychiatry, któremu, mimo że czuję się lepiej, opowiadam, że czuję się gorzej - mówi Katarzyna. Nie jest jedyną, która korzysta ze zwolnień wystawionych przez psychiatrę. Nie wiadomo jednak, ile z nich to zwykłe wyłudzenie.
43-letnia Katarzyna pracuje jako managerka w dużej firmie consultingowej. - Od ponad trzech miesięcy jestem na zwolnieniu - mówi. - Z jakiego powodu? Byłam totalnie wyczerpana pracą. Poszłam do lekarki i powiedziałam, zgodnie z prawdą, że nie jem, nie śpię, notorycznie mam ściśnięty żołądek, czarne myśli i brak sił na cokolwiek. W mojej firmie pracownikom stawia się niezwykle wyśrubowane cele nie dając odpowiednich narzędzi do ich osiągnięcia - uważa managerka. - Firma jest fatalnie zarządzana i dziwię się w sumie, jak to możliwe, że ciągle działa. Mam wrażenie, że siłą rozpędu…
Wyśrubowane wymagania, brak narzędzi
Katarzyna - jak twierdzi - bardzo angażuje się w pracę, zależy jej na osiągnięciu wyników i realizacji celów, ale z drugiej strony czuje się bezsilna i oszukana przez zarząd. Miała dostać większy budżet na pracowników, tymczasem musi zwolnić dwie osoby. Podobno nie ma pieniędzy. Tymczasem - jak twierdzi kobieta - zarząd wypłaca sobie gigantyczne nagrody na koniec roku, idące w setki tysięcy złotych. - Za co, skoro jesteśmy na minusie? - pyta.
Kobieta boi się wrócić do firmy, gdzie od miesiąca trwa rewolucja: zwolnienia; przesunięcia, nowy wytyczne dotyczące oceniania pracowników. - Na myśl o pracy dosłownie dostaję drgawek - opowiada. - Idę do psychiatry, któremu, mimo że czuję się lepiej, opowiadam, że czuję się gorzej, że boję się ludzi, że nie śpię, że mam jadłowstręt, brak ochoty na seks, całkowitą apatię. Dostaję zwolnienie na kolejny miesiąc. Lekarz zaleca pójście na terapię. Jego zdaniem mam nerwicę, którą można leczyć oczywiście za pomocą tabletek, ale to dopiero farmakologia w połączeniu z psychoterapią przynoszą pożądane efekty. Na terapię nie idę. Bo prawda jest taka, że nie cierpię mojej pracy, ale z drugiej strony nie umiem z niej zrezygnować. Daje mi nie tylko bardzo dobrą pensję… Daje też prestiż.
Najwięcej zwolnień od psychiatry
Zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania w 2017 r. to grupa chorób generujących największe wydatki z budżetu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w 2017 r. Stanowiły one 15,9 proc. ogółu wydatków na świadczenia z tytułu niezdolności do pracy i wyniosły 5 mld 810 mln 770 tys. zł. Od 2010 r. wzrosły o 1,1 mld zł.
Z takich zwolnień najczęściej korzystają kobiety między 30 a 59 rokiem życia.
"Zwolnienie na ile chcesz'
Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie jest w stanie oszacować, jaki procent stanowią lewe zwolnienia. To, że część z nich to L4 wyłudzone od lekarzy przez symulantów, jest tajemnicą poliszynela. W internecie pełno jest ogłoszeń typu: "Załatwimy zwolnienie lekarskie na ile chcesz. Cena od 100 zł" lub wpisów na forum pt. "Jak udawać depresję i dostać L4".
- Lekarz nie ma możliwości sprawdzić, czy pacjent udaje czy rzeczywiście ma objawy, o których mówi - twierdzi psychiatra Katarzyna Piaskowska-Kondrusik, lekarka z Ośrodka Uzależnień i Pomocy Psychologicznej Polana w Warszawie. - Do tej pory nie powstały testy, które pozwalają w stu procentach stwierdzić chorobę psychiczną lub jej brak.
Lekarz w zetknięciu z nowym pacjentem może się jedynie oprzeć na tym, co ten pacjent mówi, na jego zachowaniu, sposobie bycia, wyglądzie no i swoim doświadczeniu. Ale jeśli przychodzi ktoś, kto mówi, że stracił poczucie sensu, że ma dość życia, że nie jest w stanie chodzić do pracy, bo wiąże się to dla niego z potwornym stresem, to rzadko który lekarz odmówi takiemu choremu zwolnienia.
Jak podkreśla Piaskowska-Kondrusik dopiero kolejne wizyty i wnikliwa obserwacja pacjenta pozwalają dopatrzeć się, czy symuluje on chorobę, czy może rzeczywiście cierpi z powodu objawów, o których mówi. Lekarka dodaje jednak, że liczba pacjentów, którzy cierpią na zaburzenia związane ze stresem w pracy, nieustannie rośnie.
ZUS nie rozdziela statystyk i nie wie, jaki procent L4 wydanych w związku z zaburzeniami psychicznymi zakwestionowali jego lekarze orzecznicy. - Nie prowadzimy odrębnych statystyk efektów kontroli zwolnień w zakresie konkretnych schorzeń - mówi Marta Kuźniak z ZUS.
Za lewe zwolnienia płacimy wszyscy
- Nawet jeśli przyjmiemy założenie, że co dziesiąte zwolnienie jest nadużyciem, to mówimy o kwotach idących w miliardach, ogromnych stratach budżetu państwa - uważa Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan zrzeszającej pracodawców w Polsce i Unii Europejskiej. - A pewnie skala jest większa. Bo każdy zna w swoim środowisku takie osoby, które na zwolnieniu jadą na wakacje, remontują mieszkanie, reperują samochód.
Zdaniem Mordasewicza koszty, które w związku z nieuprawnionymi zwolnieniami lekarskimi ponosi ZUS to tylko część wydatków. - Do 33 dni zwolnienia w każdym roku płaci pracodawca. Zatem do kosztów, o których mówi ZUS, należałoby dodać koszty ponoszone przez firmy, a ściślej mówiąc przez koleżanki i kolegów osoby, która jest na zwolnieniu.
Dlaczego? Przecież wszyscy płacimy składki, to jest wzajemne ubezpieczenie. To nie jest okradanie wyimaginowanego państwa czy rządu - tłumaczy Mordasewicz. - Pamiętam badania, które pokazywały wręcz nieprzyzwoitą i niepokojącą skalę przyzwolenia społecznego na takie zachowanie. Polacy są bardzo tolerancyjni, jeśli chodzi o nadużywanie zwolnień lekarskich. Aż zawstydzająco tolerancyjni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl