Katarzyna Sokołowska: Trzeba umieć podjąć ryzyko
Jeszcze do niedawna znały ją tylko osoby z branży modowej. Jej mocny charakter dał się we znaki niejednej modelce.
Jeszcze do niedawna znały ją tylko osoby z branży modowej. Jej mocny charakter dał się we znaki niejednej modelce. Katarzyna Sokołowska od lat reżyseruje pokazy dla największych polskich projektantów. O tym, jak zmieniło się jej życie po tym, jak dołączyła do programu "Top Model" opowiedziała na łamach "Twojego Stylu".
- Zanim zostałam jurorką, reżyserowałam pokazy finałowe w tym programie. Potem zaprosili mnie na casting. Poszłam i po prostu byłam sobą. Okazało się, że to działa, i zaczęła się moja przygoda z telewizją. Oczywiście miałam wątpliwości - po latach pracy w show-biznesie wiedziałam, z czym wiąże się obecność w mediach. Wkurzałam się, że niektórych interesują bardziej moje włosy czy kolor sukienki niż to, co robię - opowiada Sokołowska. - Rola jurora nie jest dla mnie "być albo nie być". To daje mi dystans. Sukces już osiągnęłam. W gruncie rzeczy wyklułam się już 20 lat temu - dodaje.
Katarzyna Sokołowska
Nie od razu związała się z branżą modową. Miała 7 lat, gdy dostała się do zespołu muzyki dawnej Scholares Minores pro Musica Antiqua. Śpiewała tam przez 15 lat. Dopiero po jakimś czasie pojawił się pomysł, by spróbować reżyserii i aktorstwa. Rozpoczęła studia w Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania w Łodzi. Tam też wyreżyserowała swój pierwszy pokaz dla studentek projektowania ubioru.
Katarzyna Sokołowska
- Nic nie przychodzi łatwo. Młoda, drobna dziewczyna zarządza ekipą dużo starszą i bardziej doświadczoną od siebie. Musi zrealizować pokaz, zwykle pod presją czasu i emocji. Ale wszystko jest przygodą. Dziewczyna jest silna, może się realizować, zdobywa autorytet. Robiłam więc swoje i podobno zachowywałam się trochę jak facet. Mówią, że jestem wymagająca - wspomina.
Katarzyna Sokołowska
Jak radzi sobie ze stresem, który towarzyszy jej pracy?
- Trzeba umieć wziąć na siebie odpowiedzialność, podjąć ryzyko, poddać się krytyce. Ja zawsze jestem "przed" lub "po pokazie", ciągle na adrenalinie. Muszę umieć sobie z tym poradzić. Wiele razy sama wracałam nocą do domu, płacząc w taksówce. Ze zmęczenia, napięcia, ale i ze szczęścia, wielkiej ilości skrajnych emocji. Pomagało przekonanie, że wiem, co robię, że realizuję swoje marzenie. W reżyserce niemal unosiłam się nad ziemią. Jak kiedyś, stojąc na scenie i śpiewając średniowieczny motet. Tak jest do dziś. Dlatego przetrwałam - dodaje Sokołowska.