Kobiety kontra atom. Ten protest trwał blisko 20 lat
Przez blisko dwadzieścia lat pod wojskową bazą Greenham Common w brytyjskim hrabstwie Berkshire koczowało tysiące kobiet protestujących przeciwko zbrojeniom nuklearnym. Pokojowy obóz przeszedł do historii jako jedna z najbardziej spektakularnych akcji pacyfistycznych w dziejach świata
Nie zniechęcało ich życie w prowizorycznych namiotach, brak toalet czy permanentne zagrożenie aresztowaniem i pobytem w więzieniu. Przez blisko dwadzieścia lat pod wojskową bazą Greenham Common w brytyjskim hrabstwie Berkshire koczowało tysiące kobiet protestujących przeciwko zbrojeniom nuklearnym. Pokojowy obóz przeszedł do historii jako jedna z najbardziej spektakularnych akcji pacyfistycznych w dziejach świata.
Ta niezwykła historia rozpoczęła się w 1981 r., gdy władze Wielkiej Brytanii poinformowały o wprowadzeniu w życie nowej doktryny obronnej. W ramach współpracy wojskowej ze Stanami Zjednoczonymi do bazy Greenham Common miało trafić 96 amerykańskich pocisków Tomahawk i Cruise, wyposażonych w głowice jądrowe. Niszcząca moc każdego z nich była cztery razy większa od siły rażenia bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę. Nic dziwnego, że podczas posiedzenia brytyjskiego parlamentu jeden z posłów przyznał: „taki arsenał może zniszczyć świat”.
Pociski zlokalizowane w hrabstwie Berkshire miały działać odstraszająco na przywódców Związku Radzieckiego, ale wielu zwykłych mieszkańców Wielkiej Brytanii obawiało się, że nuklearny wyścig zbrojeń może sprowokować wojnę, która doprowadzi do zagłady cywilizacji. Nie bez znaczenia były również obawy o szkodliwość odpadów atomowych, której doświadczą mieszkańcy okolic bazy wojskowej.
W takiej atmosferze Ann Pettitt, która trzy lata wcześniej wyjechała z Londynu, by wieść spokojne życie na angielskiej prowincji, postanowiła czynnie sprzeciwić się nuklearnym planom rządu. Wraz z przyjaciółmi powołała do życia grupę „Kobiety dla życia na Ziemi”.
- Ludzie nie wierzyli, że Hitler może zabić 6 milionów Żydów, ale to się stało. Także wojna atomowa, która zniszczy świat może się zdarzyć – przekonywała Ann.
27 sierpnia 1981 r. 36 kobiet i 4 mężczyzn rozpoczęło blisko 200-kilometrowy marsz z walijskiego Cardiff do Greenham Common. Po dziesięciu dniach dotarli pod bramę bazy wojskowej. Jej dowódca miał wówczas pogardliwie stwierdzić: „Jak dla mnie, możecie tu siedzieć tak długo, jak wam się podoba”. Nie sądził jednak, że protestujący zostaną na blisko 20 lat.
Obozowe życie
Początki pokojowego obozu nie były łatwe. Protestujący nie mieli schronienia, toalet ani miejsca do mycia. Początkowo spali w śpiworach pod gołym niebem, a proste posiłki przygotowywali nad ogniskiem rozpalonym na betonowym placu.
Jednak informacje o akcji pod Greenham Common szybko przedostawały się do opinii publicznej. Media informowały o kobietach, które w geście protestu przykuły się kajdankami do ogrodzenia bazy wojskowej. Już kilka dni później z całego kraju zaczęły docierać namioty, zapasy żywności, koców czy drewna opałowego.
Organizatorki akcji postanowiły wtedy, że będzie ona prowadzona wyłącznie przez kobiety. Pierwsza zima była dla nich szczególnie ciężka. Mieszkały w prowizorycznych schronieniach, taplając się w błocie i zmagając z deszczem i śniegiem.
Mimo ekstremalnych warunków protestujące przetrwały trudny okres. Wiosną 1982 r., gdy w Greenham Common rozpoczęły się prace przy budowie silosów dla pocisków nuklearnych, kobiety zaczęły działać jeszcze bardziej radykalnie, m.in. stając na drodze potężnych buldożerów.
Ich akcja zaczęła zdobywać coraz większy rozgłos, a do Berkshire przybywały kolejne osoby, które chciały zamieszkać w pokojowym obozie. Mimo to nie udało się powstrzymać działań wojskowych dowódców – do Greenham Common przyjeżdżały kolejne transporty z ładunkami nuklearnymi. Jednak w grudniu 1982 r. protestujące kobiety przeprowadziły akcję, o której mówił cały świat.
Tęczowy smok
12 grudnia 1982 r. blisko 30 tysięcy kobiet z Wielkiej Brytanii i różnych zakątków świata, nawet Australii czy Nowej Zelandii, nie przejmując się zimnem i błotem, utworzyło wokół bazy wojskowej żywy łańcuch. Trzymały się za ręce, a między drutami ogrodzenia symbolicznie umieściły dziecięce ubrania, zabawki czy zdjęcia rodzinne.
Ten happening, relacjonowany przez media w różnych zakątkach globu, przyczynił się do wzrostu popularności pokojowego obozu. Protestujące kobiety, których systematycznie przybywało, chętnie odwiedzali politycy i gwiazdy, m.in. znana aktorka Julie Christie czy wdowa po Johnie Lennonie, Yoko Ono.
1 stycznia 1983 r. 44 uczestniczki protestu przedarły się do bazy, za co zostały aresztowane i trafiły do więzienia. Kilka miesięcy później blisko dwa tysiące kobiet wzięło udział w akcji „Tęczowy smok”, tworząc wielkiego, kolorowego węża z kawałków materiałów przesłanych od ludzi z całego świata. W innym happeningu dziesiątki tysięcy protestujących stworzyło długi na ponad 20 kilometrów łańcuch ludzi, ciągnący się od Aldermaston do Burghfield.
W grudniu 1983 r. około 50 tys. kobiet zebrało się, by trzymając różnej wielkości lustra i lusterka, stworzyć wspólne „odbicie” bazy Greenham Common. W styczniu 1984 r. protestujące rozwiesiły nad jednostką wojskową olbrzymią siatkę wspieraną balonami. Trzy miesiące później obóz został brutalnie zlikwidowany przez policję, jednak już następnej nocy namioty znów się pojawiły.
Straszak „Żelaznej damy”
Protest przed Greenham Common nie budził entuzjazmu ówczesnej premier Wielkiej Brytanii, czyli Margaret Thatcher. „Żelazna dama” sprzeciwiała się pacyfistycznym protestom, ponieważ była przekonana, że ze Związkiem Radzieckim należy rozmawiać tylko z pozycji siły, którą gwarantował „straszak nuklearny”.
„Kobiety z Greenham Common są manipulowane i rozgrywane przez media” – przekonywała Thatcher podczas rozmów z amerykańskim wiceprezydentem George'm Bushem w czerwcu 1983 r.
Brytyjska premier akceptowała działania kontrwywiadu (słynnego MI5), który zakładał teczki osobom protestującym przeciwko stacjonowaniu w Walii amerykańskich pocisków nuklearnych. Służby specjalne obawiały się bowiem, że kobiet mogą być infiltrowane przez Sowietów. Obawy nie były bezpodstawne, ponieważ jedna z aktywistek, Joan Ruddock, faktycznie spotykała się z Rosjaninem Michaiłem Bogdanowem, jak się okazało współpracującym z KGB.
Jednak zdecydowana większość kobiet koczujących przed bazą Greenham Common miała niewątpliwie czyste intencje. Protestujące musiały zmagać się z różnymi szykanami ze strony urzędników państwowych. Regularnie nachodzili je policjanci i… komornicy, którzy próbowali eksmitować lokatorki namiotów i karali kobiety wysokimi mandatami. Odcinano im również wodę.
W sumie około 3 tysiące osób zostało aresztowanych za pokojowe działania przeciw zbrojeniom. Choć większość uniewinniono, niektóre straciły pracę i miały później problem ze znalezieniem dobrej posady.
Protest w musicalu
Obóz w Greenham Common istniał do 2000 roku, choć ostatnie pociski nuklearne wywieziono stamtąd w 1991 r. Cztery lata wcześniej prezydent USA Roland Reagan i przywódca ZSRR Michaił Gorbaczow podpisali w Waszyngtonie umowę Intermediate-Range Nuclear Forces Treaty (INF), kończąc rakietowy wyścig zbrojeń w Europie.
Dlaczego uczestniczki protestu przebywały pod bazą jeszcze kilka następnych lat? Walczyły o upamiętnienie niezwykłej akcji pacyfistycznej. W październiku 2002 r., na terenie dawnego obozu pokojowego, został odsłonięty pomnik składający się z siedmiu kamieni otaczających rzeźbę zatytułowaną „Płomienie”, nawiązującą do ognisk rozpalanych przez aktywistki w latach 80. Dwa lata temu została ona zdewastowana przez nieznanych sprawców.
Jednak legendy protestu przed Greenham Common na pewno nie uda się zniszczyć. Kilka miesięcy temu, na deskach londyńskiego Arts Theatre wystawiono pierwszy w dziejach musical skomponowany przez… komputer. Akcja „Beyond the Fences” dzieje się w 1982 r., a bohaterką jest Mary, która razem z córką mieszka w obozie pokojowym Greenham Common. Tymczasem opieka społeczna chce odebrać jej dziecko. Niespodziewaną pomoc oferuje kobiecie amerykański żołnierz z pobliskiej bazy wojskowej…
Rafał Natorski