Kobiety po poronieniach skarżą się na procedury. Potrzebny kurier i kilkaset złotych
11.10.2017 11:29, aktual.: 11.10.2017 15:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kobieta była w ciąży. W 12 tygodniu stwierdzono, że płód jest martwy. Nie była w stanie od razu myśleć o pochówku. Nie wiedziała, że musi działać natychmiast, a dokładnie do dwóch godzin od stwierdzenia zgonu płodu. Potem jest już za późno.
O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza". Okazuje się, że kobiety, które poroniły, muszą działać same. Procedury, przez które musza przechodzić pacjentki opolskiego szpitala, jak same mówią, tylko pogłębiają ich dramat. "Za pierwszym razem jak wiele innych matek nie miałam nawet wiedzy o tym, że mogę zorganizować pogrzeb i pożegnać się z dzieckiem. Za drugim, gdy poroniłam w 10. tygodniu ciąży, wszystko musiałam załatwiać na własną rękę, i to od razu po utracie dziecka" – czytamy.
Żeby móc zarejestrować dziecko w Urzędzie Stanu Cywilnego, a potem uzyskać zasiłek pogrzebowy oraz urlop macierzyński, który przysługuje kobiecie po poronieniu, musi zostać stwierdzona płeć płodu. Żeby to zrobić, wcześniej trzeba wykonać badania genetyczne. Z tym że nie robi tego szpital. Należy znaleźć laboratorium na własną rękę, wezwać kuriera by przyjechał po płód i zapłacić za wszystko kilkaset złotych.
"Przyjeżdża kurier, wchodzi do pokoju i widzi mnie całą zapłakaną przy łóżku. Pyta, czy to ja przed chwilą urodziłam i gdzie może znaleźć zapakowany płód. Odpowiedziałam, że dzidziuś leży w pudełku z lodem, które pan zaraz zabierze"– mówi dla "Wyborczej" opolanka.
Szpital odpowiada, że przed 22 tygodniem ciąży badania genetyczne są dodatkowym, odpłatnym świadczeniem pokrywanym przez rodziców. Teraz sprawie przyjrzy się Urząd Marszałkowski. Wicemarszałek stwierdził, że: " to temat na tyle delikatny, wrażliwy i przede wszystkim ważny dla wielu kobiet, że podejdziemy do niego z należytą starannością".