Blisko ludzi"Kobiety, żarcie, wolność". Seks za kolczastym drutem

"Kobiety, żarcie, wolność". Seks za kolczastym drutem

To był pomysł samego Heinrich Himmlera. W 1942 roku przedstawił swoim podwładnym ideę stworzenia domów publicznych w 10 obozach koncentracyjnych. Miały w nich pracować więźniarki z Ravensbrück. Himmler napisał w tej sprawie do komendanta Auschwitz, Rudolfa Hoessa, tłumacząc, że domy publiczność służyłyby jako nagroda i motywacja więźniów, by nakłonić ich do bardziej wydajnej pracy.

"Kobiety, żarcie, wolność". Seks za kolczastym drutem
Źródło zdjęć: © AFP

To był pomysł samego Heinrich Himmlera. W 1942 roku przedstawił swoim podwładnym ideę stworzenia domów publicznych w 10 obozach koncentracyjnych. Miały w nich pracować więźniarki z Ravensbrück. Himmler napisał w tej sprawie do komendanta Auschwitz, Rudolfa Hoessa, tłumacząc, że miejsca te służyłyby jako nagroda i motywacja więźniów, by nakłonić ich do bardziej wydajnej pracy.

Ravensbrück należał do najbardziej okrutnych miejsc stworzonych przez nazistów. Obóz dla kobiet, których przeznaczeniem była śmierć w komorze gazowej, przez powieszenie albo z wycieńczenia na skutek morderczej pracy i ciężkich warunków bytowych. Więźniarki padały także ofiarą barbarzyńskich eksperymentów medycznych.
Kobiety, które tu przybywały, były dzielone na trzy kategorie. Na ich pasiakach widoczne były kolorowe trójkąty. Czerwone dla Polek, żółte dla Żydówek i zielone dla kryminalistek. Był jeszcze jeden typ więźniarek, oznaczanych kolorem czarnym, tak klasyfikowano żebraczki, bezdomne i prostytutki. To właśnie one trafiły do 10 domów publicznych rozmieszczonych w obozach koncentracyjnych m.in. w Auschwitz, Buchenwaldzie i Dachau.

Zbudowane według projektów stworzonych przez Inspektorat Obozów Koncentracyjnych, domy publiczne składały się z poczekalni, pomieszczenia dla strażnika, toalety, wspólnego pokoju, sali więźniarek oraz małych komórek, w których miały się odbywać stosunki płciowe.

W drzwiach takiego pokoju znajdował się wizjer, by strażnik mógł zaglądać do środka i sprawdzać, czy akt kopulacji odbywa się zgodnie z obowiązującymi regułami – najważniejszą z nich był zakaz rozmowy. Poza tym dozwolone były tylko stosunki w pozycji klasycznej. Każda sesja trwała 20 minut. Na koniec wizyty rozbrzmiewał dzwonek. Więźniarki zobowiązane były do obsłużenia 8 mężczyzn w dni powszednie, w czasie weekendu liczba „klientów” znacznie wzrastała.

By zwerbować kobiety do pracy w domach publicznych, mamiono je obietnicą lepszego jedzenia, „komfortowych” warunków bytowych, a nawet perspektywą wolności po kilku miesiącach odbytej służby. Ta ostatnia obietnica była kłamstwem. Kobiety przydzielone do Joy Division (Dywizja radości to nazwa, jaką naziści określali grupę więźniarek, które służyły jako prostytutki - red.) mogły liczyć na racje żywnościowe według norm SS, cywilne ubrania, dostęp do prywatnej łazienki i spanie w łóżku, a nie na pryczy, ale o wyjściu za obozową bramę nie było mowy.

Co prawda naziści oficjalnie potępiali prostytucję, lecz zdaniem Himmlera otwarcie domów publicznych mogło zapobiec szerzeniu się homoseksualizmu wśród więźniów. Bony, będące przepustką do tego miejsca, miały być wręczane wybranym mężczyznom i motywować ich do jeszcze bardziej wydajnej pracy. Dlatego wstęp do „puffu” (tak potocznie nazywano obozowy dom publiczny) mieli jedynie wybrani więźniowie – kucharze, fryzjerzy itp. niewyniszczeni fizycznie katorżniczą pracą.
Nie mogli przychodzić tam mężczyźni pochodzenia żydowskiego. Takie były założenia systemu „Frauen, Fressen, Freiheit” (kobiety, żarcie, wolność), kolejnego podstępnego planu nazistów, by jak najbardziej wykorzystać niewolniczą siłę roboczą. W Auschwitz puff mieścił się w bloku 24, w sąsiedztwie kancelarii obozowej. Niedaleko znajdowała się słynna brama z napisem „Arbeit macht frei”.

Jedna z byłych więźniarek Ravensbrück zapamiętała, że „prostytutki zawsze wyróżniały się na tle innych kobiet. My byłyśmy zmuszane do golenia głowy, a ona mogły nosić długie włosy.” Według relacji innego naocznego świadka pobyt w domu publicznym wiele kobiet przypłaciło zdrowiem, a nawet życiem.
Zamieniały się we wrak człowieka, mimo dużo lepszych warunków bytowych. Te, które, przeżyły obóz i wojnę, milczały na temat obozowej przeszłości. Wstyd nie pozwalał im mówić i przedstawić swojej wersji tej okrutnej historii.

Po wojnie byli więźniowie obozów koncentracyjnych rzadko wspominali w swoich relacjach o niewolnicach seksualnych, a jeśli już to robili, wyrażali się o nich z pogardą. Przez całe dziesięciolecia, gdy zajmowano się tematami związanymi z Holocaustem, problem niewolnictwa seksualnego w obozach było pomijany albo spychany na margines. Historia byłej więźniarki z domu publicznego w obozie została przedstawiona w filmie „Nocny portier” z 1974 roku w reżyserii Liliany Cavani.

Małgorzata Brzezińska/(gabi)/WP Kobieta

_ Korzystałam z „Exclusive: Joy Divisions” Daily Mirror_

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (73)