Koniec ze sprzedażą energetyków nieletnim. "Brali w kartonach po 12 sztuk"
Czternastolatek siarczyście przeklął i kopnął nogą w ladę, gdy odmówiono mu sprzedaży energetyka. Skutki odstawienia tych napojów dają się młodym we znaki. Tymczasem producenci już znaleźli sposób, aby ominąć zakaz ich sprzedaży osobom niepełnoletnim.
05.01.2024 06:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nie wierzę, że dożyłam czasów, w których nie mogę kupić energola. Co się stało z tym światem - pisze w mediach społecznościowych rozgoryczona 13-latka.
- Wczoraj grupa małolatów chciała, żebym im kupił mu energetyki. Gdy odmówiłem, nazwali mnie frajerem. Ten zakaz to najlepsze, co mogło nas spotkać w 2024 roku - komentuje 19-latek.
Za wszelką cenę
Bożena pracuje w Bydgoszczy, w małym sklepie należącym do popularnej sieci. Przyznaje, że pod koniec grudnia młodzi wykupowali te napoje całymi zgrzewkami, aby zrobić zapasy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Niektórzy brali w kartonach po 12 sztuk. Inni przychodzili codziennie po szkole i upychali po kilka puszek w plecaku. Zainteresowanie było naprawdę spore.
Nie spadło mimo zakazu sprzedaży napojów energetycznych nieletnim. - Wielu robi to z ciekawości albo, jak to mówią, "dla beki", żeby zobaczyć, czy faktycznie spytam ich o dowód. Czasem, gdy odmawiam, zaczynają się śmiechy i wygłupy. Mówią: proszę pani, ale on naprawdę ma 18 lat, tylko wygląda jak dziecko. Ostatnio słyszałam, jak robili zakłady o to, kogo spytam o dowód, a kogo nie.
Dla dzieci uzależnionych od sporej dawki kofeiny to jednak spory problem. Od 1 stycznia funkcjonują na energetycznym głodzie.
- Pewien chłopiec, na oko czternastoletni, przychodził codziennie przed szkołą po puszkę. Gdy wczoraj mu jej odmówiłam, był wyraźnie zdenerwowany. Widziałam, jak nerwowo zaciskał pięści. Nie chciał dać za wygraną. 'Tylko jednego, proszę' - mówił błagalnym głosem. Gdy ponownie odmówiłam, siarczyście przeklął i kopnął nogą w ladę.
W jego przypadku zakaz niestety na niewiele się zdał. - Po południu przyszedł wraz z ojcem, który kupił mu całą zgrzewkę. Pewnie znowu przyjdą za tydzień, gdy zapas się skończy. Szkoda słów na takich rodziców - stwierdza pracownica sklepu.
Przed wprowadzeniem zakazu energetyki szły jak woda. - Młodsze dzieci kupowały dziennie przynajmniej jedną puszkę energetyka. Młodzież minimum dwie dziennie - relacjonuje w rozmowie z Wirtualną Polską Agata, która pracuje w sklepie nieopodal szkoły podstawowej. - Niejednokrotnie widziałam trzęsące się ręce, zaburzoną koordynację ruchów. Po wypiciu energetyka wszystko wracało do normy - dodaje.
Spełniony sen nauczycieli
Czekaliśmy na to latami - tak o zakazie sprzedaży napojów energetycznych nieletnim mówi Wojciech Juśkiewicz, nauczyciel ze Szkoły Podstawowej nr 152 w Łodzi. - Od dawna wiemy, że te napoje są szkodliwe. Niestety ich dostępność sprawiała, że jako nauczyciele mieliśmy związane ręce. Dzieci wiedziały, że mogą bezkarnie je kupować i chętnie przynosiły do szkoły. My mogliśmy jedynie apelować i edukować.
Skutki po spożyciu energetyka były widoczne gołym okiem. - Z łatwością dało się zauważyć, które z dzieci właśnie wypiło napój energetyczny. Podczas lekcji miały problemy z koncentracją i skupieniem, a podczas przerw były wyraźnie pobudzone, często wchodziły w konflikty z rówieśnikami.
Ich spożywanie było powszechne. - Zdarzało się, że niektóre dzieci przychodziły do szkoły z litrowymi butelkami energetyków z marketu. Nierzadko musieliśmy apelować do rodziców o zwrócenie większej uwagi na ten problem.
Gdy Wojciech Juśkiewicz opublikował w mediach społecznościowych informację o zakazie sprzedaży energetyków od nowego roku, w komentarzach odezwało się wielu rozgoryczonych tą decyzją nastolatków. - Narzekali, że bez napojów energetycznych nie będą w stanie efektywnie przygotować się do egzaminów, przeczytać lektur, zaliczyć danych przedmiotów, czy po prostu normalnie funkcjonować. Nie są nauczeni radzić sobie ze stresem i zmęczeniem w inny sposób - podsumowuje nauczyciel.
Senność, ból głowy, zły nastrój
Dietetyk kliniczny dr Karol Makiel podkreśla, że obecna w dużej ilości w energetykach kofeina jest uznawana za substancję uzależniającą przez Międzynarodową Klasyfikację Chorób ICD-10. - Organizm się do niej adaptuje, co oznacza, że aby uzyskać oczekiwany efekt działania substancji, konieczne jest stopniowe zwiększanie jej dawki. Młody człowiek, który nagle odstawi kofeinę, będzie musiał zmagać się z efektem odstawienia. Jego organizm prawdopodobnie jest już przeciążony, funkcjonuje na tak zwanym kredycie energetycznym, który w końcu musi spłacić. Należy dać sobie czas na tę regenerację, która może potrwać około tygodnia.
W pierwszych dniach po ostawieniu możemy obserwować nadmierną senność, przemęczenie, apatyczność. Mogą pojawiać się bóle głowy i spadek możliwości intelektualnych. - Do tego u niektórych dochodzą jeszcze problemy natury psychicznej, takie jak negatywne myślenie o sobie i przyszłości, a w skrajnych przypadkach nawet zaburzenia depresyjne.
Aby złagodzić skutki odstawienia, można sięgnąć po kawę. To zdecydowanie lepsza alternatywa dla energetyków. - W przypadku młodszych osób doskonale sprawdzi się kawa zbożowa z cykorią. Dobra będzie też czarna herbata - podkreśla dietetyk Karol Makiel.
Najważniejsza jest jednak odpowiednia ilość snu, z czym dzieci mają problem. Nauczycielka z Trójmiasta przyznaje, że najmłodsi są permanentnie niewyspani.
- Rano są nieprzytomni. Na przerwie leżą na korytarzach, zasypiają podczas lekcji. W nocy nie śpią, tylko godzinami grają. To już plaga - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Producenci chcą obejść zakaz
Podczas gdy nauczyciele i eksperci cieszą się z nowego prawa, producenci szybko znaleźli sposób, aby obejść zakaz. Na sklepowych półkach pojawiły się tak zwane odchudzone energetyki, które mogą kupować już najmłodsi. Z zewnątrz wyglądają identycznie, ale różnią się składem. Najczęściej zawierają 14 mg kofeiny na 100 ml, czyli dokładnie o 1 mg mniej niż przewiduje ustawa.
- Producenci zawsze znajdą sposób. Oto energetyk, który energetykiem nie jest, ponieważ ma 14 mg na litr kofeiny, dlatego może zostać sprzedany osobom niepełnoletnim - tłumaczy na TikToku mężczyzna o nicku Torcik i prezentuje zdjęcie puszki.
Czytaj także: Nie ma dnia bez energola. "Widzę ich drżące ręce"
O szczegóły zapytaliśmy biuro prasowe sieci Żabka, która już wprowadziła do swojego asortymentu nowe wersje popularnych produktów.
"Napoje, których zawartość kofeiny wynosi poniżej 150mg/l, nie są napojami energetycznymi w rozumieniu ustawy o zdrowiu publicznym (...). Zwracamy uwagę, że kofeina w mniejszych dawkach jest obecna w wielu popularnych napojach i produktach, więc możliwość jej spożycia nie pojawiła się wraz z nowymi napojami dostępnymi na rynku" - czytamy w nadesłanej nam odpowiedzi.
O możliwości zakupu napojów z kofeiną w "odchudzonej wersji" najmłodsi mogą dowiedzieć się np. z gazetki promocyjnej. "Mimo iż ustawa nie nakłada na nas takiego obowiązku, postanowiliśmy odpowiedzialnie wprowadzić dodatkowe oznaczenia w naszych kanałach marketingowych, takich jak np. gazetka promocyjna. Dzięki nim jasno informujemy, które produkty są przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich, a które są dostępne dla wszystkich klientów" - pisze Żabka.
Z kolei portal Allegro postanowił wprowadzić dodatkową kategorię dla produktów z obniżoną zawartością kofeiny. Nazwał je "napoje funkcjonalne", które udostępniane bez żadnych ograniczeń wiekowych. "Nowe prawo ogranicza jedynie sprzedaż napojów energetycznych. Możesz nadal reklamować je według tych samych zasad, co dotychczas" - zapewnił wszystkich sprzedawców.
Warto wspomnieć, że napojów energetycznych, podobnie jak alkoholu, nie kupimy już w kasach samoobsługowych. Na początku wielu w ten sposób próbowało obchodzić przepis. - W naszych systemach jest włączona automatyczna blokada, a weryfikacja wieku kupującego jest przeprowadzana przez pracownika sklepu przed sprzedażą - informuje Wirtualną Polskę Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji w sieci Biedronka.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski