Koronawirus. Tomasz Majewski chorował na COVID-19. Opisał niewydolność systemu
Pandemia koronawirusa trwa. Tomasz Majewski po operacji przeszedł test na COVID-19. Na swoim profilu na Facebooku podzielił się spostrzeżeniami na temat niewydolności systemu.
28.04.2020 | aktual.: 28.04.2020 16:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tomasz Majewski miał operację w Szpitalu Bródnowskim. Kiedy mógł już wyjść do domu, przeprowadzono mu test na COVID-19, ponieważ miał kontakt z zakażonymi pracownikami. Szpital zalecił mu 14 dni kwarantanny domowej. 6 dni później dowiedział, że test dał wynik pozytywny. Rozpoczął samodzielną kurację w oparciu o porady telemedyczne.
Koronawirus. Niewydolność systemu
Mężczyzna próbował skontaktować się z sanepidem, żeby potwierdzić wynik testu. Nie udało mu się dodzwonić. Wysłał też maila do szpitala. Odpowiedź uzyskał 2 dni później.
"Dowiaduję się oficjalnie, że przeprowadzony 31.03 test dał w dniu 01.04 wynik pozytywny. Informują również, że jakiś monit wystawiają, bo sanepid coś nie ten tego się w tej sytuacji zachowuje. Minęło 8 dni, odkąd wiadomo, że jestem pozytywny. Trochę szkoda. Gdybym miał tę informację wcześniej, to wcześniej zacząłbym leczenie i może nie skończyłbym w szpitalu. A tak to symptomy COVID brałem za dolegliwości po operacji" – napisał.
Przez kolejne dni rozwijała się jego choroba. Przyjęto go do Kliniki Medycyny Infekcyjnej i Alergologii WIM na Szaserów. 14 kwietnia minął termin jego kwarantanny. Do tego czasu nikt z sanepidu ani policji się z nim nie skontaktował. "Teoretycznie, gdyby przebieg choroby był łagodniejszy i nie pojechałbym do szpitala, kaszel wziąłbym za podrażnienie po intubacji, lekką gorączkę traktował jako efekt operacji, to następnego dnia mógłbym pójść na zakupy i siać COVID-em" – napisał. Dopiero 15 kwietnia podjechała pod jego dom policja.
Po raz pierwszy sanepid skontaktował się z panem Tomaszem dopiero 16 kwietnia, gdy już był w szpitalu. Nikt nie dopytywał o jego pobyt w placówce, a jedynie o to, czy stosował się do zaleceń kwarantanny. Następnie przez kilka dni podjeżdżano pod jego dom, żeby sprawdzić, czy pozostaje w mieszkaniu. W mieszkaniu go nie było, bo przebywał już wówczas w szpitalu, jednak sanepid nie przekazał tej informacji policji. Podobnie jak tej, że 21 kwietnia wyszedł już z placówki zdrowy.
Chociaż oficjalnie jest ozdrowieńcem, wizyty funkcjonariuszy nie ustały. Wszystko spowodowane jest błędem w komunikacji z sanepidem. Policja ma odwiedzać go do 9 maja.
Zobacz także: Wszystko trafia do czerwonego worka. Sanitariusz o rzeczach osobistych zmarłych, którzy byli zakażeni
Zobacz także: Pyszny przepis na lody bananowe z czekoladą
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl