Kotki, misie i żabuńcie. Zdrobnienia w związku mogą zrujnować życie erotyczne
Zakochani często wyrabiają sobie swoje własne nawyki i tradycje. Należy do nich również nadawanie sobie pseudonimów i zdrobnień, którymi tytułujemy partnera. Tylko czy "kochanie", "żabka", "miś" i "rybcia" to naprawdę słowa, którymi powinniśmy opisywać naszą drugą połówkę? I dlaczego w ogóle czujemy taką potrzebę?
11.12.2017 12:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Tę drugą kwestię poruszył w swoich badaniach neuroantropolog, prof. Dean Falk z University of Florida. Z jego badań wynika, że używanie zdrobnień w związku pojawia się w naszym życiu już na etapie wczesnego dzieciństwa. Po prostu w ten sposób przypominamy sobie czułość, jaką kierowała w naszą stronę mama, tata czy bliscy nam członkowie rodziny. Jeśli rodzice mówili do nas per "rybko", bardzo prawdopodobne jest, że my też będziemy używać takiego zdrobnienia w kierunku naszego partnera. Przywołuje to ciepłe uczucia i wspomnienia z wczesnych lat naszego życia.
O to, czy powinniśmy zasypywać się czułymi słówkami i jaki ma to wpływ na nasze relacje, zapytałyśmy Marię Rotkiel. - Słowo ma ogromną moc i kreuje naszą rzeczywistość. Językiem wyrażamy uczucia i emocje. Jest to zaraz po sferze niewerbalnej najważniejszy sposób komunikacji. Mówiąc do kogoś zdrobniale podkreślamy uczucia, jakimi darzymy tę drugą osobę. Jest to ważne zwłaszcza na początku relacji, kiedy jesteśmy zakochani. Ważne jest jednak, żeby te zdrobnienia stosować szczerze i w adekwatnej sytuacji. Tak, by obie strony czuły się z tym dobrze – wyjaśniła psycholog.
Kwestia słodkich słówek jest jednak znacznie bardziej delikatna, niż mogłoby się to wydawać. Nieodpowiednie użycie zdrobnień może bowiem sprawić, że w naszej sypialni zacznie się coś psuć. - Warto też uważać z doborem zdrobnień. Są bowiem takie słowa, które bardziej pasują do małego dziecka niż do partnera i mogą negatywnie wpływać na nasze pożycie seksualne. Bardzo często u par, które przychodzą na terapię stosuje się taki zabieg, że sugeruje się zmianę pseudonimów na coś bardziej seksownego – dodała Maria Rotkiel.
Jakie pseudonimy królują w polskich związkach? Zgodnie z rankingiem przeprowadzonym przez portal randkowy eDarling, numerem jeden jest niezaprzeczalnie "kochanie". Na podium znajdziemy również "misia" i "kotka". W pierwszej dziesiątce pojawiają się także: "skarb", "słoneczko", "myszka", "żabka", "dziubek", "serduszko" i "tygrysek".
Niezależnie od tego, które z nich wybierzemy, weźmy przede wszystkim pod uwagę to, czy nasz partner nie wzdryga się na dźwięk słodkich słówek, jakimi go zasypujemy. I może dajmy sobie spokój z "dziubaskowaniem" przy jego kolegach.