Ksiądz straszył ją piekłem. Podzieliła się z nami swoją historią
Agnieszka postanowiła powiedzieć prawdę o tym, jak wygląda aborcja w jednym z gdańskich szpitali. Oprócz personelu szpitala w zabiegu uczestniczył też ksiądz. - Przesiadywał u mnie i opowiadał, co mi grozi za zabicie dziecka - relacjonuje - bo tak - to jest morderstwo.
16.07.2018 | aktual.: 16.07.2018 19:06
"To nie jest czas i miejsce na opowiadanie wizji piekła kobiecie, która traci dziecko. Ale księżunio twardo przyniósł krzesło z innej sali i zaczął piętnować mnie i moją rodzinę, bo przecież oni pomogli mi podjąć decyzję o zabiciu dziecka" - pisze Agnieszka w liście do redakcji Wirtualnej Polski.
Dziecko Agnieszki miało śmiertelną wadę - nie rozwinęły mu się nerki. Jest to wada nieuleczalna, nie da się z nią nic zrobić. Agnieszka leżała w gdańskim szpitalu w 22. tygodniu ciąży, kiedy dowiedziała się, że jej dziecko nie ma szans na życie poza łożyskiem matki. Po wielu konsultacjach z lekarzami i psychologami zdecydowała się na aborcję. Choć jak mówi, w gdańskim szpitalu nie używa się słowa aborcja. Bo to wciąż temat tabu.
Ksiądz dowiedział się o chorym dziecku Agnieszki od jednego z pracowników szpitala. Podobno jego obecność na oddziale jest czymś normalnym. Przesiaduje tam przez cały czas. A próby wyproszenia księdza z sali nie odnoszą żadnego skutku.
"Jakiekolwiek rozmowy z tym 'sługą bożym' spełzły na niczym. Prosiłam ja, mój mąż i rodzina, która była ze mną w tym czasie" - pisze pani Agnieszka.
Podjęcie decyzji o aborcji jest czymś bardzo trudnym. Szczególnie gdy nie ma innego wyboru. W takich sytuacjach ogromnie ważne jest wsparcie dla matki, która właśnie traci swoje dziecko. Ksiądz uznał, że najlepszą pomocą w tej sytuacji jest potępienie kobiety, która już przechodzi przez piekło. Bo jedno to za mało.
Przypomnijmy, że aborcja w Polsce jest dopuszczalna jedynie w trzech przypadkach. W pierwszym, gdy jest uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W drugim - gdy zagraża życiu lub zdrowiu matki. I w końcu - gdy upośledzenie płodu zagraża jego życiu lub zdrowiu. Tak jak w przypadku naszej czytelniczki.
Niestety pomimo usilnych prób nawiązania kontaktu z panią Agnieszką, nie odpisała na nasze wiadomości. Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że pracownicy gdańskiego szpitala ograniczyli kontakt księdza z pacjentkami na oddziale. Szczególnie tymi, które tak usilnie próbują się go pozbyć z sali.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz również:
Kobieta opowiedziała nam jak dokonała aborcji
Dominikanin o projekcie zakazu aborcji: antychrześcijański, nieludzki